Fidesz nawet nie wchodzi do parlamentu. Potem znowu pojawia się nasz wujek o imieniu Rzeczywistość i puka was kijem w wasze głupie głowy...
Jeśli tak dalej pójdzie, „ankieterzy” zaskoczą tym swoją „opinię publiczną” mniej więcej w styczniu. I tak jest od wielu, wielu lat. Jedną z cech charakterystycznych głupców jest to, że zawsze robią to samo i zawsze oczekują innego rezultatu. Podobnie jak ci nasi „ankieterzy” po drugiej stronie.
Nawet Medián miał kiedyś jakiś etos zawodowy, ale odkąd Endre Hann przegrał wszystkie procesy przeciwko Gáborowi Kálomiście (Hann chciał zakazać filmu ElkXrtuk), od tego czasu nieszczęście doprowadza go do szaleństwa i dołączył do grona głupich, krzyczących wraz z chórem. Teraz na przykład ma chwalebne zadanie, dostał mandat, żeby trąbić na cały świat („Zadunajski, Alföld, razem w walce machamy naszą flagą – machajcie”), według czego Cisa prowadzi już Fidesz o jedenaście procent.
Oczywiście. I zawsze tak jest, zawsze tak bywa, zawsze prowadzą – potem przychodzą dwie trzecie Fideszu.
A wtedy być może uda nam się rzeczowo i na podstawie dokładnych i bogatych danych zbadać, jak opozycja zawsze prowadziła w takich sprawach. Zobaczmy najpierw, jak Indeks rozumował i ubolewał 8 kwietnia 2018 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, oczywiście w oparciu o dane ankieterów opinii publicznej:
„Jak widać, Fidesz mierzy się między 39 a 52 proc., Jobbik między 13 a 25, a MSZP między 11 a 19 proc. Uważa się je za ogromną różnicę, wręcz absurdem jest na przykład to, że między danymi w Jobbik jest prawie dwukrotna różnica”.
Dobry początek, co? Ale zobaczmy dalej:
„Powodem tej dwoistości jest to, że (same instytuty otwarcie o tym mówią) występują systematyczne zniekształcenia pomiarów netto: wszystkie instytuty, nawet te bliskie rządowi, uważają, że Fidesz jest lepszy”.
Oczywiście. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Fidesz jest zawsze „przewyższony”.
„[…] zakłada się, że część sympatyków opozycji nie chce otwarcie zaakceptować swojej opinii nawet w anonimowej ankiecie. Jednak nikt tak naprawdę nie wie, jak powszechne jest to zjawisko. Choć istnieją przybliżone metody szacowania tych, którzy odmawiają udzielenia odpowiedzi, jest to odwieczny problem badań opinii publicznej i nie wiemy dokładnie, jak to zjawisko na Węgrzech zmieniło się w ostatnich latach, czy to ze strachu, przez ostrożność, czy z jakichś powodów z innego powodu – choć światową tendencją jest to, że znacznie trudniej jest nakłonić ludzi do mówienia po ludzku, niż, powiedzmy, dwadzieścia lat temu”.
To też nigdy się nie zmienia. Wyborcy opozycji boją się przyznać do swoich partyjnych sympatii wobec tej strasznej dyktatury – ale chwila prawdy nadejdzie przed sondażami! I naprawdę zawsze nadchodzi…
Samoujawnienie: Endre Hann przyznał, że ich ankieta pokazująca przewagę Cisy wprowadza w błąd
I oczywiście Gábor Török także miał intuicję w 2018 r. przed wyborami, jest w polityce jak Biri Vajákos w Matyi Lúdas:
„Gábor Török wypowiadał się w ostatnich dniach, że: na podstawie „konserwatywnej” prognozy trudno sobie wyobrazić, że Fidesz nie uzyska przynajmniej bezwzględnej większości, ale „przeczucie” wskazuje na zaskoczenie.
Choć sam Török nie mierzy, wydaje się, że w sondażach opinii publicznej większą rolę odgrywa na wpół wyznawana intuicyjna ocena.
Czego możesz się w takim razie spodziewać? Kilka osób podkreśla, że w tej sytuacji można jedynie bardzo ostrożnie przewidywać. Przede wszystkim nie dotyczy to list partyjnych, ale poszczególnych okręgów, od których w zasadzie zależy ostateczny wynik. Jednakże trzy instytuty – Median, Nézőpont i Republikon – podjęły ryzyko oszacowania mandatu. Niepewność dokładnie pokazuje, jak duże są tutaj różnice: podczas gdy Mediana przewiduje zwycięstwo Fideszu niemal dwiema trzecimi (początkowo więcej, potem byli nieco ostrożniejsi w swoich szacunkach na podstawie najnowszego pomiaru, ale dokładne liczby nie zostały jeszcze opublikowane, więc nie są tu ujęte ), Republikon i Nézőpont spodziewają się znacznie skromniejszego wyniku z punktu widzenia partii rządzącej. Cztery lata temu Nézőpont, przez wielu potępiany i bliski rządowi, najtrafniej przewidział faktyczny wynik, a w ostatnich wyborach Median podała ogólnie najbardziej wiarygodne dane. W niedzielny wieczór okaże się, kto miał rację w 2018 roku.”
Tak, „żałowany” punkt widzenia. I tak, w niedzielny wieczór to naprawdę wyszło na jaw.
Potem, po wyborach w 2018 r., ci sami zaczęli wyjaśniać – słuchajcie uważnie!
„Niemal wszyscy spodziewali się, że wysoka frekwencja będzie dobra dla opozycji, niektórzy nawet uważali, że Fidesz może nie pobić rekordu frekwencji. Była w tym logika: w przeszłości Fidesz zawsze radził sobie dobrze lub bardzo dobrze, gdy głosowało stosunkowo niewiele osób, a sondaże wskazywały, że partie opozycji mogą nadal posiadać znaczne rezerwy.
Frekwencja była wysoka, bo 70 proc., a mimo to Fidesz odniósł całkowite zwycięstwo. Powtórzyli swój sukces w dwóch trzecich z 2014 roku w taki sposób, że teraz poszło o wiele więcej osób – śmiało mogą powiedzieć, że teraz otrzymali taką legitymację i autoryzację, jak nigdy dotąd. Oprócz tego, że zgarnęli także indywidualnie, wynik zestawienia wynoszący ponad 48 proc. jest wręcz niesamowity, znacznie lepszy niż w 2014 r. (wówczas było to 43,5 proc.). […] Jak widać, prawie wszyscy znacząco nie docenili Fideszu i prawie wszyscy przecenili partie opozycji”.
Teraz mi powiedz! No cóż, kto by pomyślał!?
A potem spójrzmy z ekscytującym i pełnym gniewu spojrzeniem na wybory w 2022 r. – najpierw zobaczmy, kto co mierzył, przed wyborami!
W wyborach parlamentarnych w 2022 roku Fidesz uzyskał 54,1 proc. i ponownie uzyskał większość dwóch trzecich. Zjednoczona opozycja pod przewodnictwem Márki-Zaya Paprikjancsiego uzyskała 34,4 proc. – takie są fakty. A potem przyjrzyjmy się szacunkom, „pomiarom”!
Publicus opublikował ten „pomiar”: Fidesz: 47 proc., zjednoczona opozycja: 47 proc. – Fidesz był niedoszacowany jedynie o 7,1 proc., a opozycji przeszło o 13 proc.
Koniec stulecia 24–27 marca. pomiędzy: Fidesz: 49 proc., zjednoczona opozycja: 44 proc. – błąd wynosi odpowiednio 5 i 10 proc.
Punkt widzenia 23–25 marca. pomiędzy mierzonymi dokładnie tak samo.
Idea , 22-28 marca: Fidesz: 50 proc., zjednoczona opozycja: 45 proc. – błąd wynosi odpowiednio 4 i 11 proc.
Mediana, 24-26 marca: Fidesz: 50 proc., zjednoczona opozycja: 40 proc. – błąd wynosi odpowiednio 4 i 6 proc.
Závecz Research , 21–27 marca: Fidesz: 39 proc., zjednoczona opozycja: 36 proc. – błąd wynosi odpowiednio 15 i 2 proc., Fidesz jest „tylko” 15 proc. niedoszacowany!
Badacz społeczny , 21–23 marca: Fidesz: 52 proc., zjednoczona opozycja: 41 proc. – Fidesz mieści się jedynie w granicach błędu, 2 proc. poniżej normy!
Republicon , 16-18 marca: Fidesz: 49 proc., zjednoczona opozycja: 46 proc. - Fidesz uzyskał wynik 5 proc. poniżej, a opozycji „tylko 12 proc. powyżej”.
I tak dalej – może to wystarczy, to wystarczy przekonująco.
W tamtym czasie Telex formułował swoje pobożne życzenia w następujący sposób – oczywiście tak, jakby była to precyzyjna rzeczywistość:
„Stawka wyborów jest dla elektoratu wysoka, poparcie partii politycznych wskazuje na bliską sytuację – wynika z najnowszego badania opinii publicznej Instytutu Republikon, ostatniego przed wyborami. Z wyników wynika, że pomiędzy Fidesz-KDNP a Jednością na Węgrzech margines błędu wynosi 2 punkty procentowe, 35 proc. wyborców popiera rząd, a 33 proc. opozycję.
– pisze Marianna Tóth-Bíró w Telexie 30 marca 2022 r. Następnie kontynuuje:
„Badanie jest ważne nie tylko ze względu na obecną liczbę dwóch wielkich kandydatów, ale także dlatego, że przed wyborami Instytut Republikon zbadał, oprócz preferencji partyjnych, postawy węgierskich wyborców wobec emigracji, tj. o emigracji i z jakich powodów. Okazało się, że 23 proc. Węgrów z jakiegoś powodu myślało już o przeprowadzce za granicę. Wśród osób w wieku aktywnym odsetek ten jest znacznie wyższy: co trzeci pracownik w wieku produkcyjnym (33 proc.) rozważał już wyjazd z kraju.”
Tak naprawdę nie ma nic nowego pod słońcem. Wszyscy uciekają, a opozycja walczy łeb w łeb z partiami rządzącymi. W rzeczywistości:
„Zbadano także główne przyczyny tej tendencji do emigracji: najważniejszą z nich jest to, że płace na Węgrzech są tak niskie, że nie da się z nich żyć. Opinię tę podziela prawie cztery dziesiąte respondentów (39 proc.) . Jednak powodem o podobnym znaczeniu dla możliwości zarobienia na życie jest to, że w ciągu ostatnich 12 lat Viktor Orbán całkowicie zniszczył demokrację w kraju, więc nie warto tu mieszkać, z tym stwierdzeniem zgodziło się 32 proc. wyborców. […] W rezultacie w badaniu pytano także o związek zamiaru emigracji z wynikiem niedzielnych wyborów. Odpowiedzi są szokujące: 27 procent wyborców uważa, że jeśli Viktor Orbán utrzyma się u władzy po wyborach, nie warto pozostać w tym kraju”.
To wszystko „zmierzył” Republikan na tydzień przed wyborami, wówczas Fidesz uzyskał 54,1 proc., a opozycja 34,4 proc. I nikt nie został...
Podobnie na tydzień przed wyborami 24.hu narzekała: „Závecz: kilka procent to różnica między Fideszem a opozycją, 8 procent aktywnych niezdecydowanych może decydować”.
A to tylko tytuł! Nadchodzi sequel:
„W tygodniu rozpoczynającym się 21 marca 39 procent populacji w wieku uprawniającym do głosowania poparło listę partii rządzących, a 36 procent sześciopartyjny sojusz opozycji, więc ich konkurencja jest bliska. ZRI Závecz Research , który jest ostatnim przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 3 kwietnia, w tej turze Mi Hazánk uzyskał 3 proc., a Kétfarkú Kutya Párt 2 proc.
Odsetek niezależnych wyniósł 19 procent. W zeszłym tygodniu Fidesz-KDNP miał 50 proc., opozycja 46 proc., Mi Hazánk 3 proc., a Kétfarkú Kutya Párt 1 proc. wśród tych, którzy obiecali udział i też mogli wybierać z list. […] 8 procent populacji w wieku uprawniającym do głosowania – ponad 600 000 wyborców – wskazało, że na pewno lub prawdopodobnie oddałoby głos, ale nie ma jeszcze preferowanego sojuszu partyjnego. Znaczące jest to, że oceniają oni sytuację kraju jako złą (62 proc.), a nie dobrą (18 proc.). Na tej podstawie wydaje się, że szanse przeciwnika są w tej rundzie znacznie większe”.
Tak, moje drogie dzieci. Wtedy pojawił się nasz wujek o imieniu Rzeczywistość i postukał waszą głupią głową kijem...
I oczywiście wtedy przyszedł Márki-Zay i 17 października 2021 r., mniej więcej pół roku przed wyborami, oznajmił – jak wynika z triumfalnego raportu Teleksu:
„Péter Márki-Zay: Zastąpimy Orbánów dwoma trzecimi” .
Jakie to znajome, prawda! Następnie Petike mówił dalej:
„Koalicja czystych jest za mną [...] Armia pomocy musi przybyć na czas, tak jak pod Nándorfehérvár, a nie jak pod Mohács” – powiedział Márki-Zay. Według niego jednak partie nie wygrały prawyborów, bo „zmieniliśmy też opozycję”: zastąpiła ona niezdecydowanych, ekstremistów i tych, którzy igrają z władzą. Mimo to „już teraz trzeba zabezpieczyć nasze plecy”, gdyż i w tej koalicji mogą zdarzać się przypadki korupcji. To rewolucja najmłodszych – stwierdził kandydat na premiera i ponownie podkreślił, że o prawyborach zadecydowali na jego korzyść młodzi ludzie. „Gdy się rozglądam, średni wiek nie sięga 40 lat. Viktor Orbán powinien się bać ciebie, nie mnie. Porozmawiajcie z matkami z Fideszu, babciami z Fideszu!”
Właściwie z karczmarzami Fideszu też warto się zabawić...
I Maki też na ten temat napomknął:
„»Nie chcemy po prostu zmienić partii, nie chcemy po prostu zastąpić Viktora Orbána. Chcemy nowej kultury, w której rządzić będzie miłość, bo nienawiść można zwalczać jedynie miłością. «Żydzi, Cyganie, geje, ludność etniczna, mieszkańcy miast, prawicowcy i lewicowcy oraz Fidesziści zostaliby z miłością objęci przez Márki- Zay, który w przeszłości chce zakończyć trzydzieści lat pokojem. „Aby tego dokonać, trzeba było nie tylko wygrać tę bitwę, ale także wojnę” – przypomniał „model Vásárhely’ego” z 2018 r., kiedy partie zjednoczyły się przy pomocy ludności cywilnej, aby pokonać Fidesz z ojcem siedmiorga dzieci. dzieci, nad którymi partia Fidesz nie mogła się złapać.
»Do tej pory poziom podziału, jaki obserwujemy, nie był dla Fideszu istotny. Teraz rozdają, bo się boją, bo Fidesz szykuje się na upadek” – powiedział kandydat na premiera. Według niego właśnie dlatego większość rządząca chce teraz cementować głównego prokuratora i przewodniczącego Rady ds. Mediów, bo »boją się nowych Węgier, odpowiedzialności. Dołączenie do Fideszu dzisiaj to jak wstąpienie do Gwardii Pracy w 1989 r. – powiedział zwycięzca prawyborów, który osobno powitał sztab Partizána, Zsolta Osvátha i stojącego obok niego Róberta Puzséra. „Zastąpimy Orbánów dwiema trzecimi” – Péter Márki-Zay pożegnał się ze swoją publicznością.
Czyż nie jest dokładnie tym samym, co ten drugi idiota dzisiaj?
Po prostu nie są w stanie wymyślić niczego nowego. Ale przynajmniej mogą być pewni, że ich ankieterzy „dobrze zmierzą” ich przyszłe dwie trzecie i trzy trzecie.
A nasz wujek Valóság z uśmiechem zapala cygaro i wesoło zaciąga się.
Wyróżnione zdjęcie: Demokrata/Tibor Vermes