Jak już wspomnieliśmy w naszym artykule, Mi Hazánk zapowiedział marsz na 15 marca, ponieważ – ich zdaniem – nie ma potrzeby wprowadzania nowych restrykcji w związku z epidemią koronawirusa. Twierdzą, że nie tylko dlatego, że program szczepień postępuje dobrze, tzn. całkiem sporo osób jest już częściowo lub całkowicie chronionych. A parada nie jest zabroniona pod pewnymi warunkami, wystarczy mieć na sobie maseczkę i przestrzegać zasady półtora metra odległości.
Z tymi twierdzeniami wiąże się kilka drobnych problemów. Jednym z nich jest to, że dzienne dane epidemiologiczne nie wskazują dokładnie na spadek , więc odporność nie dotyka prawie wystarczającej liczby osób, aby stwierdzić, że sytuacja się poprawia. A „angielski” wariant wirusa jest wielokrotnie bardziej zaraźliwy i może powodować poważne choroby niż koronawirus podczas pierwszej fali.
Innym problemem jest to, że odwrót nie jest dozwolony nawet pod „pewnymi warunkami”. Potwierdziła to również Komenda Główna Policji w oficjalnym komunikacie:
„Ktokolwiek uczestniczy w zgromadzeniu podczas obecnej sytuacji epidemicznej nie tylko łamie prawo, ale także naraża siebie i swoich bliskich na poważne niebezpieczeństwo. Organizator nielegalnego zgromadzenia z 15 marca opublikował film zawierający wprowadzające w błąd twierdzenia. Oto oficjalne stanowisko:
Organizator nielegalnego zgromadzenia ogłoszonego w Budapeszcie na 15 marca opublikował wideo, w którym składa wprowadzające w błąd twierdzenia. Według niego uczestnictwo nie jest nielegalne pod pewnymi warunkami. Prawdą jest natomiast, że Rozporządzenie nr 484/2020 w sprawie drugiego etapu działań ochronnych obowiązujących w czasie stanu wyjątkowego. (XI. 10.) Zgodnie z rozporządzeniem rządu zabrania się organizowania, przeprowadzania i przebywania w miejscu imprezy lub spotkania. Nawet jeśli uczestnicy noszą maseczki i zachowują dystans od siebie.
W razie potrzeby Komenda Główna Policji w Budapeszcie zastosuje sankcje w ramach przewidzianych przez obowiązujące przepisy. Uczestnikom nielegalnego zgromadzenia grozi grzywna do stu pięćdziesięciu tysięcy forintów, a w przypadku powtarzających się wykroczeń do dwustu tysięcy forintów, aw przypadku wszczęcia postępowania w sprawie naruszenia grzywna może wynieść do pięciuset tysięcy forintów. "
Dlatego ani sytuacja, ani stan faktyczny nie pozwalają na przeprowadzenie marszu. Nie mówiąc już o ostrożności podyktowanej zdrowym rozsądkiem.
Szczególnie dziwne jest to, że László Toroczkai obiecał protestującym w nagraniu wideo: ci, którzy zostaną ukarani grzywną, a sąd ją utrzyma, zapłacą grzywnę.
Nie masz ochoty łamać zasad? Jakoś nie możemy się z tym zgodzić..