Mam tylko jedno pytanie: czy polityczny poszukiwacz przygód o nazwisku Gyurcsány jest ponad prawem? Szukam odpowiedzi na to pytanie od moich przyjaciół i znajomych prawników i prawników.
Bo są dwie opcje: jedna to Ferenc Őszödi Gyurcsány jest ponad prawem.
W tym przypadku wszystko jest w porządku, nic nie powiedziałem, awanturnik polityczny może powiedzieć wszystko w Wysokiej Izbie i gdzie indziej bezkarnie, wiadomo: bez konsekwencji.
Wolny po Attila József: jeśli GYF jest nie do pokonania, „wtedy świat będzie mały i pozwolę mu grać”. (Zbrodnia, 1935.)
Z drugiej strony, jeśli ta postać nie jest ponad prawem – mam nadzieję, że tak – to powinno zostać wszczęte przeciwko niemu postępowanie prawne po jego szaleństwie w parlamencie 7 kwietnia. Tu i teraz.
Bo ryknął to w parlamencie:
„Istnieje rząd odpowiedzialny za śmierć tych, którzy odeszli w ciągu ostatnich kilku tygodni. To lekkomyślne zagrożenie zawodowe... Zabiłeś ich. Zamykają ludzi za dużo mniej. Ciebie też zabiorą. Za rok, półtora roku. Kiedy wygrywamy. Nie będziesz miał litości”.
I nie powinno się wszczynać postępowania sądowego przeciwko Ószödzkiemu poszukiwaczowi przygód, bo dałoby to komukolwiek jakąś pożądliwą przyjemność. Nie liczy się nawet wyrok. Jest to jednak jasny i jednoznaczny sygnał dla niego i jego kolegów partyjnych – którzy wcześniej wypowiadali się pod jego adresem w podobnych słowach, patrz teksty László Varju i Zoltána Vargi, o których pisałem wcześniej – że
zniesławienie, zniesławienie, zniesławienie itp. nie można go popełnić nawet w parlamencie bez konsekwencji prawnych.
Nawet w Zgromadzeniu Narodowym - co ja piszę, skoro w Zgromadzeniu Narodowym powinniśmy mówić jak najmniej.
Swoją drogą szaleństwa Gyurcsány'ego, który jest zupełnym absurdem, nie można uznać za wyrażenie opinii, ponieważ stwierdza on fakt, a mianowicie, że rząd zabija ludzi pośrednio.
Jego „twierdzenia” to bzdura, bo cały świat walczy z pandemią, prawie każdy rząd na świecie próbuje walczyć z nieznanym wcześniej wirusem, który wszędzie zabiera swoje ofiary. To niezwykła sytuacja, a rządy, często błądząc po omacku, ale zawsze mając jak najlepsze intencje, starają się znaleźć najlepsze rozwiązania w błędnym kole zacieśniania-rozluźniania-zaciskania-rozluźniania, otwierania-zamykania, szczepienia-bo szczepienia -więcej szczepień, no i rzecz naturalna, każdy próbuje trochę - lub bardzo - inaczej, a jak jedno rozwiązanie nie działa, to idzie drugie i tak dalej.
I w tej walce
jak dotąd węgierski rząd bardzo dobrze wykonywał swoją pracę iw porównaniu z innymi krajami UE osiąga znakomite wyniki w zakresie zamówień na szczepionki i jest wzorem dla innych krajów.
Poza tym rządy, które toczą wojnę z nieznanym wrogiem, często są zdane na łaskę szczęścia, losu i przypadku. Ale partie opozycyjne na całym świecie też są tego świadome i tylko najbardziej zdeprawowane z nich pójdą tak daleko, jak węgierska opozycja, w tym DK, a nawet w jej ramach moralnie niezrozumiały awanturnik z Özöd. Według mieszkańców DK „rząd szczepi ludzi fałszywymi chińskimi szczepionkami” (Varga), „Orbán przynosi śmierć” (Varju), a „beztroskie narażanie rządu jest przyczyną masowej śmierci ludzi”. I „Zabiłeś ich”. (Gyurcsány)
Powiedzmy więc:
DK, jako czołowa siła opozycji, chce osiągnąć przewagę polityczną najbardziej zdeprawowanymi i nieludzkimi środkami do wyborów w 2022 roku.
To nie może pozostać bez odpowiedzi, nie tylko werbalnej, ale także bez odpowiedzi prawnej. Tym bardziej, że jeśli szał Gyurcsány'ego pozostanie bez odpowiedzi – i to trudnej – rzeczywiście wpłynie to na wyborców, ponieważ słabość kontrodpowiedzi sprawia, że czują się niepewnie. To niedopuszczalne w tak fundamentalnej sprawie.
Albo czego się boimy?
Nie dlatego, że gdyby Gyurcsány poszedł do sądu, związek zawodowy i globalistyczno-liberalny świat, w tym Soros i Sleepy Joe, byliby na nas źli?
Ale jeszcze nie zauważyliśmy, że sytuacja już jest taka, że gorzej być nie może, a raczej lepiej, że potrafimy budzić szacunek naszym karakanizmem, że jest się widzianym: myślimy to, co mówimy i my nie odpuszczać – jak na przykład Ukraina W zapobieganiu jej wstąpieniu do NATO do czasu przyznania praw mniejszości zakarpackim Węgrom?
Niestety, teraz konserwatyzm „zależny od małych palców” niewiele pomaga.
Teraz potrzebna jest „zwalczanie” konserwatyzmu. Czy Ci się to podoba, czy nie.
Artykuł Tamása Fritza został opublikowany w Magyar Nemzet 12 kwietnia .
Zdjęcie: Péter Szalmás