Jeśli to nie przeraża Władimira Putina na śmierć, to nic go nie przeraża, pisze vasarnap.hu , po tym, jak Momentum zorganizowało kolejny domowy konkurs rysunkowy na asfalcie, tym razem domagając się uwolnienia rosyjskiej osoby publicznej Aleksieja Anatolijewicza Nawalnego. Z grupy Lila Berni, Bandi i Áki pojawili się przed węgierskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych w koszulkach z napisem „Uwolnić Nawalnego” i wyposażeni w farbę w sprayu, by przed wejściem namalować swoje żądanie „#WolnyNawalny” z umiejętnymi umiejętnościami motorycznymi, a następnie wyjść zadowolony.
Z jednej strony, dlaczego dwóch węgierskich parlamentarzystów i desygnowany na premiera Węgier na Węgrzech porozumiewają się z węgierskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych w języku angielskim? Oczywiste jest, że zestaw liter „Uwolnij Nawalnego” zużyłby o 50 procent więcej farby, ale kto kupuje osobną koszulkę na co drugi występ z importu z Bangladeszu, dostarczanego za pomocą dużych statków, aby wydrukować swoje aktualne przesłanie, prawdopodobnie nie ma głównej motywacji oszczędzania zasobów.
Oczywiście wyjaśnieniem jest to, że akcja nie była skierowana tak bardzo do węgierskiej publiczności, ale raczej do zagranicznych przedszkolaków i wujków – dla nich te trzy momenty chciały zostać zrealizowane.
W takim przypadku jednak zupełnie zbędne jest pisanie po chodniku. Jest na przykład burmistrz Budapesztu Gergely Karácsony: po prostu zrobił sobie kiedyś zdjęcie przed biurkiem z papierem z napisem #FreeAhmedSamir w dłoni, w nieco wymyślonej pozie Grety Thunberg, z smutnym i wymagającym spojrzeniem, by zaprotestować egipski student CEU studiujący w Wiedniu (to ważny obszar odpowiedzialności zarządcy miasta w Budapeszcie). To więc więcej niż potrzeba, aby polityk wyglądał jak marionetka bez pomysłów, pracująca z zagranicznych programów nauczania; nie trzeba kłaniać się przed Ministerstwem Spraw Zagranicznych, potrząsając puszką z farbą.
Między innymi dlatego, że nie jest jasne, dlaczego jakikolwiek opozycjonista myśli, że węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które rzekomo jest skrajnie odizolowane i działa jedynie jako teatr lalek Putina, mogłoby zrobić wszystko, by zreformować rosyjski wymiar sprawiedliwości, tak by był zgodny z euro. Teraz Péter Szijjártó byłby potężniejszy niż cały zachodni świat razem wzięty i byłby narażony na dyskretne zmarszczenie brwi, a drzwi więzienia otworzyłyby się w całym wschodnim świecie, gdyby Szamír Ahmed mógł swobodnie biegać po polu i łajdak Aleksiej Nawalny będzie mógł się najeść do syta w swoim domu? Bo jeśli nie, to niezrozumiałe, dlaczego rosyjska, a może amerykańska ambasada nie jest bombardowana różowymi hasztagami przez oddział farby w sprayu.
Ale uderzające jest też to, że tym razem samo Momentum sięgnęło po sprawdzoną metodę samooczerniania przez graffiti, mimo że w poprzednich podobnych akcjach chętnie przyłączali się do nich inni towarzysze kooperacji (oczywiście nie wszyscy, bo jednego nie można odmówić parze Gyurcsány : mają rozum).
Obecny występ nie mógł więc olśnić nawet potencjalnego wyborcy opozycji, który jest za bardzo fanem Nawalnego, bo na próżno występuje on teraz z bardzo stanowczym asfaltowym planem przeciwko najbardziej niepopularnemu premierowi-kandydatowi-kandydatowi Putinowi, jeśli najpopularniejszego premiera-kandydata-kandydata w Koalicji (paryskiej) ze swoją partią, z której ruskie szkielety padają jeden po drugim. Pamiętamy np. Jobbika z Újpest, który w grudniu, czyli cztery miesiące po otruciu Nawalnego, podróżował prywatnym samolotem do Afryki z rosyjskimi pieniędzmi – i wszyscy zaangażowani muszą wypić tyle Unicum, by uwierzyć, że to ostatni żenujący pro -Rosyjski odcinek dla swoich sojuszników.
A potem byłoby pozostałych prawie osiem milionów węgierskich wyborców, którym w dużej mierze obojętna jest sytuacja blogera Nawalnego, który imigrantów nazywa karaluchami. Wśród nich Momentum mogłoby pozyskać część wyborców, gdyby zamiast kompulsywnych występów w stylu #FreeAktuálisKülföldiNév, np. intensywniej zajmowało się prawami Węgrów za granicą, zwłaszcza na Zakarpaciu. Ale oczywiście możesz zamiast tego kontynuować błaznowanie farbą w sprayu, jest to niewątpliwie bardziej spektakularne.
Autor: Francesca Rivafinoli
Zdjęcie na okładce: mindaszo.hu