Ostatnio drużyna piłkarska Sepsi OSK odniosła historyczne zwycięstwo w Bukareszcie. Po raz pierwszy drużyna Triszéka pokonała FCSB na wyjeździe. W toczonym w dobrym tempie, ale bez napięć meczu Sepsi dwukrotnie objęła prowadzenie, którego Bukaresztom nie udało się wyrównać po raz drugi.
To jest krótka wiadomość! Pewien człowiek, który jako dziecko wypiekał chleb w piekarni swojego ojca i dziadka w Sepsiszentgyörgy nad brzegiem rzeki Olt, poznał prastare tajniki wypieku pityóká. Istota tego polega na tym, że bochenek musi pozostać duży, bez okruszków i świeży nawet przez tydzień na stole osoby z Székely. W piecach wypiekano ogromne bochenki chleba, którymi przez długi czas karmiono małych i dużych członków rodziny.
Kiedy nie pracował w piekarni na podwórku ich rodzinnego domu, zawsze gapił się na piłkarzy wokół boiska, którzy wtedy grali w piłkę nożną w jakiejś niższej lidze, no i oczywiście stadion też był dość zdewastowany, jak obiekt sportowy za plecami Boga. Czasami był przyjmowany do drużyny, jego marzeniem było zostać piłkarzem.
Dorastający młodzieniec i jego żona niemal sumiennie kontynuowali rodzinne tradycje, ciężką pracą dniami i nocami zdołali mieć samodzielną fabrykę na obrzeżach miasta, z której początkowo dostarczają tylko pyszne pieczywo w okolice, ale teraz dla całej Siedmiogrodu i dla 200 osób - głównie dając pracę Węgrom!
Przyjazd na Węgry zawsze był w jego sercu świętem. Rzadko pozwolono mu podróżować iz rumuńskim paszportem, za co był upokarzany i bardzo zawstydzony. Ale wiedział, że jest Węgrem i że ojczyzna też jest jego. Kiedy w 2004 roku usiadł z nadzieją przed monitorem Duna TV i okazało się, że Gyurcsány bagázs skutecznie sfałszowali referendum i że nie może mieć węgierskiego paszportu, poczuł ogromny ból, a cała jego rodzina zalała się łzami. Być może nie trzeba odświeżyć, co to znaczyło, że mógł przyjąć niebieski jako pierwszy środek rządu Orbána po 2010 roku.
W ramach wdzięczności pomyślał, że powinien pradawną techniką upiec największy chleb historycznej ojczyzny, symbolizujący jedność: chleb Kotliny Karpackiej. Aby to zrobić, zbudował gigantyczny piec w swoim rodzinnym mieście, a następnie także w Szolnok, i stworzył powtarzającą się tradycję Dnia Świętego Szczepana. Największy chleb pitoká ważył 300 kg i był rozprowadzany wśród ludzi.
Ale piłka nożna też nie została w tyle. Wszystkie oszczędności wydawał – jak Ede Minarik w ponadczasowym filmie Pála Sándora – na piłkę nożną. Zorganizował drużynę, odnowił budynki, starał się zachować wiarę i nadzieję w futbol Székely. W tym czasie, zaledwie 8-10 lat temu, grali jeszcze w piłkę nożną w rumuńskiej piątej klasie. Potem, ku jego wielkiej radości, poszli w górę po jednym.
Pewnego razu, gdy robił zakupy w fabryce, wykonując swoje zwykłe czynności, nieoczekiwanie wszedł premier Viktor Orbán. Nie zniosę jego zaskoczenia, możesz sobie wyobrazić, co to dla niego znaczyło. Według niego Orbán niczego nie obiecywał, rozmawiali dwie godziny, ale premier dobrze mu się przyjrzał. I nawet wtedy wsparcie nie płynęło ze strony węgierskiej. Zbudowali doskonałe krzesła Fradi, ciężko pracowali i zawsze wspinali się coraz wyżej z jednym.
Wsparcie przyszło później, ale były młodzieniec, zbliżający się już do pięćdziesiątki, był w stanie spotkać się z samym sobą, realizując to, o czym marzył! Dziś jego drużyna zajmuje 4. miejsce w rumuńskiej ekstraklasie i celuje w mistrzostwo, do którego może wkrótce zostać pretendentem. W międzyczasie hodują zapas dzieci z Székely, które również żyją i umierają za „skórę”!
I chleby rosną duże, a on wraca z prawie wszystkich konkursów piekarniczych ze złotymi pucharami.
Czasami przechodzimy przez most Olt i wtedy cytuję wiersz Ady'ego: "Dunaj ma taki sam głos jak Olt". To też jest bardzo ważne - to melisa na chwilę, ale czy wiecie co zawsze mi przed oczami przepływa, co wszędzie mówię i noszę w sercu?
To jest to: „Pozostań niezłomnie lojalny wobec swojego kraju, o Węgrzynie”
László Diószegi! Mój przyjaciel!
Wyróżniony obraz: foter.ro