Felvidék.ma poinformował o inauguracji pomnika, która odbyła się w Komját podczas „obchodów” 101. rocznicy Trianon. Napisane przez Daniela Szűcsa.

Chociaż zdaniem wielu (w tym przywódców spraw zagranicznych) stosunki słowacko-węgierskie znajdują się na historycznym szczycie, zawsze jest miejsce na celny cios poniżej pasa ze strony państw-sukcesorów. A jeśli ktoś z najwyższych dygnitarzy prawa publicznego jest w to osobiście zaangażowany, to śmiało można powiedzieć: taka jest oficjalna opinia i polityka państwa wobec Węgrów.

Boris Kollár , przewodniczący słowackiego parlamentu, nie tylko uczestniczył, ale także wygłosił przemówienie na uroczystości, która odbyła się w Komjáton, kiedy odsłonięto pomnik „Trianon – 100+1 lat”. Oto, o czym kłamał:

„Dzisiejsze państwa narodowe utworzone na terenach dawnej monarchii austro-węgierskiej są demokratycznymi, pełnoprawnymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Bez traktatu pokojowego z Trianon nigdy nie doszłoby do prawdziwej współpracy opartej na równości między nimi. Respektowanie tego traktatu przyczynia się do stabilności regionu Europy Środkowej”.

I to dzięki temu, myśli, że

„z poszanowaniem traktatu w Europie Środkowej panował pokój przez sto lat”.

Cóż, jeśli tak było, to (Czechosłowacja) dokonała i nadal dokonuje ludobójstwa na mieszkających tu Węgrach w czasie pokoju, co jest chyba nawet bardziej ohydne niż zbrodnie wojenne , jeśli można tak powiedzieć. Od Beneša do Klusa - i do Kollára, oto cała historia.

I oczywiście nie zapominajmy o dobrym byłym szefie państwa, Ivanie Gašparoviču , bez którego ta wspaniała impreza w imię braterskiej koegzystencji mogłaby się nie odbyć.

Jednak co gorsza: w wydarzeniu wzięli udział także zagraniczni dyplomaci, którzy albo są ignorantami, albo bardzo dobrze wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. W obu przypadkach nie nadawaliby się na swoje stanowisko - w lepszym świecie. Odznaczono tam ambasadorów Czech i Japonii, kilku parlamentarzystów, urzędników państwowych i przedstawicieli władz lokalnych.

Co świadczy o tym, że zostało tutaj potwierdzone oficjalne stanowisko, podobnie jak w parlamencie w 2007 r., kiedy dekrety Beneša, uznające naszą zbiorową winę, zostały wzmocnione uchwałą sejmową.

W antywęgierskiej prowokacji w Komjácie zabrakło tylko jednej osoby: przewodniczącego Komisji Europejskiej, czyli jednego z czołowych marksistowskich urzędników.

I wreszcie część przyprawiająca o mdłości: skradziony kraj, skradziony herb, niech pomnik Trianon też będzie tego godny:

pomnik Margaréty Horákovej , rozciągający się na granitowym cokole, tworzy rękę złodzieja chroniącą skradziony podwójny krzyż stojący na stosie skradzionych trójek.

Historia i teraźniejszość odlana z brązu.

Nigdy nie było bardziej odpowiedniego symbolu tego, czym naprawdę jest słowacka „polityka węgierska”…

(Daniel Szűcs/Felvidék.ma)

(Zdjęcie na okładce: Felvidék.ma)