Gergely Karácsony, który (również) nie nadaje się na burmistrza, opublikował swój program polityki gospodarczej, który, jak przyznaje, jest „zielony i sprawiedliwy”. I dodajmy: jest też krótki, co oznacza długość tekstu. W sumie 9951 znaków, co jest żartem, uzasadnienie zmiany ustawy podatkowej jest dłuższe niż w Magyar Közlöny.
Pewne jest, że trudno to nazwać dogłębną analizą, właściwie opisem pewnych idei, ale nie można tego w żaden sposób nazwać spójną ideą ekonomiczną.
Premier, który chciałby tak rządzić, miałby duże kłopoty. Innym wstydliwym mankamentem „programu” jest to, że nie ma w nim liczb. Między innymi wspomina, że zniósłby podatek liniowy i przywrócił wielozakresowy system podatku dochodowego od osób fizycznych. W programie burmistrza opisano, że dotyczyłoby to ponad miliona osób zarabiających miesięcznie. Po co wyznaczać granicę tutaj? Nie otrzymujemy odpowiedzi , jaki to ma cel społeczno-polityczny. Kto wie, może dlatego, że tak dobrze brzmi ten milion forintów – ale elektoratowi już nie mówią, jaką stawką podatkową opodatkowaliby tych, których ich zdaniem można zaliczyć do bogatych.
Z dokumentu nie wynika nawet, na co zostaną przeznaczone zebrane pieniądze. Istnieje również wynalazek zwany zielonym podatkiem. Jak to ujął: „Nakładamy zielone podatki i zielone opłaty na zanieczyszczającą produkcję i konsumpcję, które utrudniają zrównoważony rozwój środowiskowy i naturalny”. Jest to również zdanie do wyrzucenia; nie wiadomo, jakich i jakich szkodliwych produktów miałby dotyczyć. Gergely Karácsony nie mówi, od czego i za co nałożyłby podatek ekologiczny, nie mówi nam nawet, ile to będzie, to znaczy, jak duży będzie. Więc będzie zielony podatek i tyle.
Wcześniej LMP miał takie pomysły jak podatek węglowy, który miałby zostać nałożony na zawierające węgiel nośniki energii. W języku węgierskim oznacza paliwo, ale nie jest to teraz wyraźnie wspomniane.
Reszta programu to liberalno-lewicowo-komunistyczny bełkot. Zawiera twierdzenia, że 10 procent węgierskich depozytów bankowych należy do 3500 rodzin. Chcą je opodatkować, bo to niesprawiedliwe, ale nie wiemy dlaczego. Nie jest również jasne, skąd znają te dane dla 3500 rodzin. Chodzi o to, że bogaci płacą! A to nic innego jak dobrze znane starożytne hasło Komcsi. I pojawia się też obsesja na punkcie świąt, nieco nudny pomysł podatku Tiborcz.
Chociaż metoda i zakres tego również nie zostały ujawnione, czy jest to jakaś koncepcja podatku od majątku? Czego miałby dotyczyć, co wchodziłoby w skład funduszu podatku majątkowego? naprawdę nie wiem. Lokata bankowa, nieruchomość, majątek firmy, a może produkt luksusowy jak jacht czy biżuteria? Okazuje się, że podatek Tiborcz zostałby nałożony na aktywa powyżej 500 mln. Nie ma znaczenia, czy ktoś go odziedziczył, czy zarobił na nim swoim biznesem, czy po prostu wygrał na loterii. Jest wrogiem, więc niech za to zapłaci. Tak, to tylko komunistyczny temat.
Cały artykuł na stronie Pesti Srácok można przeczytać