„Jeśli to prawda, że rząd bez końca podsłuchiwał dziennikarzy, biznesmenów, niezależnych intelektualistów i polityków, to są to zdradzieccy przestępcy” – napisał Ferenc Gyurcsány na swojej stronie na Facebooku w związku ze sprawą spyware .
Post jest niezwykle zaskakujący, bo właśnie
od czasów rządów Gyurcsány'ego można przytoczyć wiele przykładów wykorzystywania służb specjalnych do celów politycznych.
W czerwcu 2008 r. Sándor Laborc, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (NBH) (obecnie Biuro Prewencji, następca prawny) spotkał się z Tamasem Portikiem, skazanym za kilka czynów popełnionych w latach 90. Celem spotkań zainicjowanych przez naftowego przestępcę było utrzymanie władzy MSZP i wpłynięcie na wybory w 2010 roku. - Naszym zadaniem byłoby wzmocnienie premiera [Gyurcsány - red.] lub przynajmniej samego MSZP - powiedział Portik na spotkaniu, którego stenogram został później upubliczniony. Na drugim spotkaniu dyskutowano: „Co jeszcze, jak sądzę, cię interesuje?” Media, gmina, sędzia, prawnik, prokurator?” — zapytał Portik. A odpowiedź Laborca brzmiała: „tak właśnie jest”.
Jeden z dominujących przywódców półświatka i dyrektor generalny prewencji zasadniczo zgodzili się, że były przestępca naftowy będzie zbierał informacje o prawdziwych politykach Fideszu.
Aby zapewnić udaną, niezakłóconą pracę, Sándor Laborc skonfigurował nawet bezpieczny telefon dla Tamása Portika.
Sándora Laborca na czele NBH zastąpił później László Balajti, już za rządów Bajnaia, który trzymał urząd z dala od polityki. Ale został zmuszony do złożenia skargi na działania swojego poprzednika za nadużycie urzędu i inne przestępstwa. Demeter Ervin, ówczesny teść Fideszu, tak ujął tę sprawę: po zmianie rządu w 2010 roku ujawniono, że istniały akta operacyjne, w których znajdowała się treść rozmowy telefonicznej z 2006 roku między prezydentem Fideszu a prezes partii został nagrany.
Ponadto ujawniono również, że przywódca Fideszu był regularnie podsłuchiwany.
Były dyrektor generalny posiadał akta analizujące rozmowy telefoniczne i relacje pod nazwiskami „Ovi” i „Bajusz”, z których niektórzy eksperci wywnioskowali, że te foldery zawierały przechwycone rozmowy Viktora Orbána i László Kövéra.
Sándor Laborc – który oczywiście zna wiele wrażliwych, stanowiących tajemnicę państwową informacji – pracuje obecnie jako doradca Koalicji Demokratycznej.
Ale jeśli to tajne służby i dziennikarze. Warto przypomnieć, że po tym, jak pracownicy Magyar Nemzet wykonali zdjęcia i zebrali informacje na miejscu wielkiej budowy Kancelarii Ministra György Szilvásy w Lesencefalu w 2007 r., w mieszkaniu jednego z dziennikarzy pojawili się pracownicy NBH. „Kiedy nasz kolega wyjaśnił, że odwiedził osadę jako dziennikarz naszej gazety i nie chce już udzielać żadnych informacji, obaj mężczyźni zapytali, jak bezpieczna jest jego praca w Magyar Nemzet” – czytamy w numerze gazety. wydawaną wówczas gazetę.
Źródło: magyarnemzet.hu
Na pierwszym zdjęciu Sándor Laborc, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (NBH) i György Szilvásy, były minister bez teki nadzorujący cywilne służby wywiadowcze.