W prasie ludzi z krajów rozwiniętych, którzy z nudów skłaniają się ku liberalizmowi, pobrzmiewa znajomy obraz: Kościół, chrześcijaństwo samo w sobie jest piekłem na ziemi, niezrozumiałe jest, kto za nim podąża; ale teraz ten obraz też się zmienia - można powiedzieć, że jest tu 50 odcieni ciemności.
Podano przykład serbskiego pustelnika, który uciekł ze świata, bo inaczej musiałby ciągle kłócić się z byłą żoną, sąsiadem, policjantem, ale w jego jaskini nikt mu nie przeszkadza. 70-letni mężczyzna, który żywi się grzybami leśnymi i zawartością miejskich śmietników i w tym odnajduje swoją wolność, zapowiedział, że jak najszybciej się zaszczepi. Teraz wszyscy to oglądają. Nawet dla tak prostej osoby jest jasne, że wirusy można zatrzymać tylko za pomocą szczepionki.
Mówi się, że „jeden z najbardziej wpływowych przywódców Kościoła”, kard. Raymond Burke , no cóż, on jest zdania – podkreślam, zdania – że tylko Jezus może wyleczyć tę chorobę. Nie ma co tego upiększać, niestety, godna ubolewania i błędna opinia kardynała na temat leczenia obecnej sytuacji epidemicznej nie jest wśród chrześcijan odosobniona. Więcej ludzi podziela ten pogląd, niż zdrowy na umyśle człowiek chciałby się z nim zadawać, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, ale nawet wtedy jest to tylko opinia.
Stanowisko Watykanu jest takie, że nie, jest dokładnie po stronie szczepień (po co Bóg miałby dawać człowiekowi powód, jeśli nie używa go dla własnego dobrobytu?), w rzeczywistości papież Franciszek i papież XVI byli jednymi z pierwszych, którzy zostali zaszczepieni w Watykanie . Papież emeryt Benedykt jest również krytykowany za konserwatyzm. Jednak tutaj to jakoś nie wchodzi w rachubę.
Patrząc na swoich liberalnych kolegów, zawsze lubią dochodzić do wniosku, że Kościół jest moralną kolonią trędowatych. Jeśli chodzi o szczepienia, to dlatego, że patrzycie na „Burke'a” – zostawimy was Benedkowi – a jeśli chodzi o ochronę interesów homoseksualistów, to dlatego, że patrzycie na wielu obłudnych, homoseksualnych homofobów, na przykład „Burke ” – wolimy pozostawić faktyczne stanowisko Kościoła w całym temacie i nie mówmy nawet o kręcącym płaszcze Franciszku, który najpierw był dobrym człowiekiem, a potem zakazał wszelkich „zwykłych” małżeństw. Lepiej więc dla nas (dla nich) propagować bezdomnych dobrowolnie, niż kiedykolwiek uznawać prawdę Kościoła.
Bo oczywiście kardynał jest (również) homofobem, a więc statystycznie homoseksualistą, czyli hipokrytą (à la Frédéric Martel, który w swojej książce posuwa się nawet do stwierdzenia, że jeśli ksiądz jest homofobem, to jest homoseksualistą, ale jeśli jest progejowski, jest bardziej prawdopodobne, że będzie heteroseksualny, patrz papież Franciszek). A ponieważ sam Kościół z największą gorliwością na świecie walczy z homoseksualizmem, większość przywódców kościelnych to prawdopodobnie samorepresyjni homoseksualiści, ale przede wszystkim hipokryci. Więc oni wszyscy są mózgami, nie słuchajmy ich natomiast wujka pustelnika w jaskini w Serbii. Robi to dobrze.
Liberalni dziennikarze zazwyczaj dochodzą do wniosku, że działanie Kościoła nie jest bez zarzutu – w końcu nie ma na świecie ani jednej firmy, która miałaby cały szereg doskonałych ludzi. (Założę się, że nawet biedny Steve Jobs nosił tę samą czarną koszulkę dwa dni z rzędu).
Skłonność do poznawania drugiego, nie powiem: zaakceptuj to, teologia i inne rzeczy nie są nawet obecne na poziomie wzmianki, jakoś nigdy nie zataczają kręgu głębiej niż powierzchnia, do poziomu dlaczego. Czy Kościół jest naprawdę homofobiczny? A co ze słynnym na całym świecie dysonansem, że intelektualiści też mają wierzących? Czy Kościół rzeczywiście byłby największą organizacją przestępczą na świecie, która wykorzystuje i prowadzi ludzi zgodnie z własnymi interesami? Co więcej, nie ma nawet kontaktu ze studentami kolegiaty Csóringer, bo organizuje Kongres Eucharystyczny tutaj, w Budapeszcie, bezpośrednio, żeby mogli się wprowadzić tydzień później? (Mało to wpływa na armię studentów wykluczonych z kolki przez pół roku z powodu Covid.)
Chrześcijanie, z drugiej strony, są członkami Kościoła nie dlatego, że spędzają swoje dni w przekonaniu, że kierują nim lepsi od nich ludzie, ale z powodu Chrystusa. Co więcej, z jakiegoś powodu powierzył tym ludziom swój Kościół. Oczywiście można powiedzieć, że „ale to już nie jest wprost wola Chrystusa”, ale wtedy warto przyjrzeć się „składowi” zespołu, do którego Jezus posłał Kościół na początku.
Autor: Zoltán Varga Gergő/Vasarnap.hu
( Obraz podpisu: edition.cnn.com )