Czytałem w wiadomościach, że przewodniczący Komisji Europejskiej zaapelował w sobotę do społeczności międzynarodowej o przyjęcie afgańskich uchodźców.
Von der Leyen powiedział to, kiedy odwiedził ośrodek recepcyjny dla osób ewakuowanych z kraju Azji Południowej w bazie lotniczej Torrejón pod Madrytem.
Polityk przedstawił też perspektywę zwiększenia pomocy humanitarnej dla Afganistanu o 57 mln euro. Stwierdził, że potrzebna jest pomoc nie tylko tym, którym udało się ewakuować, ale także tym, którzy pozostali w Afganistanie. Stwierdził też, że talibowie nie mogą korzystać z obiecanych Afganistanowi funduszy unijnych, jeśli nie respektują praw człowieka, w tym praw kobiet i mniejszości.
Teraz pozostaje tylko pytanie, w czyim imieniu pluszowy miś – tak Ursula miała na myśli – nuci. Bo Austriacy, Szwedzi, Grecy i niektórzy inni ogłosili, że nie przyjmą Afgańczyków, tylko tych, którzy bezpośrednio pomagali im w pracy. Nasz kraj robi to samo. Kogo zatem reprezentuje pani poseł Von der Leyen zamiast państw członkowskich? Barwna garstka prawników? Nie wspominając już o pomocy humanitarnej, którą jego zdaniem otrzymają talibowie, jeśli będą się odpowiednio zachowywać. Och, będziemy grzeczni i wykorzystamy pieniądze na zakup większej ilości amerykańskiej broni!
Przynajmniej można się spodziewać, że osoba, która wymyśliła to całe szaleństwo, w pierwszej kolejności udzieli wsparcia. Jednak amerykański prezydent akurat się zmywa, bo Biden postanowił zostawić bidet nam.
Zdjęcie: Javier Soriano/AFP