Tak powiedziała Mandinerowi Katalin Novák w związku z faktem, że proces o zniesławienie wszczęty w ubiegłym roku przez ministra właściwego ds. rodziny przeciwko Gergely'emu Homonnayowi, który nazwał go „nikczemnym nazistowskim robakiem”, zakończył się wyrokiem.
Centralny Sąd Rejonowy w Peszcie skazał działacza DK na roczny okres próbny i obciążył go kosztami sądowymi.
Cytujemy z poniższego wywiadu.
Dla mnie stawką tej rozprawy sądowej było sprawdzenie, czy są jakieś granice swobody wyrażania opinii. Jestem przyzwyczajony do zwracania uwagi na uzasadnioną, a nawet niesprawiedliwą krytykę, ale ta sprawa przekroczyła granicę. W tym przypadku uważam, że godność człowieka została naruszona do tego stopnia, że trzeba było zabrać głos. Druga strona nie zważała na to, że ja też jestem człowiekiem, matką trojga małoletnich dzieci.(...)
Musimy zaznaczyć, że ci, którzy domagają się tolerancji, ci, którzy wypowiadają się przeciwko podżeganiu do nienawiści, krok po kroku podżegają do nienawiści. Jako obywatel chciałem zablokować ten proces. (…)
Wiele osób może mieć opinię na temat tego, co uważa za nienawistne; jednak nadal uważam, że komentarz o „nikczemnym nazistowskim robaku” na temat innej osoby jest określeniem nienawistnym. Uważam, że to nie w porządku, że można to napisać dzisiaj bez konsekwencji. Uważam, że podżeganie do nienawiści nie może być bronione przez podżeganie do nienawiści, tak jak nie można przeciwstawić się przemocy przemocą. (…)
Nie sądzę, żeby najważniejszy był powód, dla którego ktoś robi nienawistną minę, ale to, że to mówi. Dlatego dzisiejszy wyrok jest dla mnie ważnym potwierdzeniem, że zgodnie z węgierskim ustawodawstwem i praktyką sądową nie można posunąć się tak daleko.
Cały artykuł tutaj.