János Volner, poseł niezależny, stracił panowanie nad sobą. Nic dziwnego, skoro przedstawiciele węgierskich globalistów w Brukseli (czytaj: przedstawiciele opozycji) po raz kolejny zaświadczyli, że są gotowi bez mrugnięcia okiem podporządkować sobie interesy Węgier w służbie żądzy władzy własnej strony.
Volner, który jest także liderem partii noszącej jego imię, pisze w swoim oświadczeniu:
„Uważamy za szokujące, że kilku węgierskich lewicowych polityków próbowało ze wszystkich sił zaszkodzić Węgrom podczas trwającej debaty PE na temat planu naprawy, prowadząc kampanię na rzecz wycofania funduszy unijnych należnych naszemu krajowi.
Węgry zasługują na te pieniądze! Nie prosiliśmy o przysługę Unii Europejskiej i nie chcemy też brać oferowanego kredytu. Prosimy o to, na co już zdecydowali czołowi europejscy politycy, nic więcej i nic mniej. Z całą stanowczością odrzucamy ciągłe ataki i próby szantażu lewicy przeciwko naszemu krajowi.
Plan odbudowy nie ma absolutnie nic wspólnego z węgierską ustawą o ochronie dzieci ani jakimkolwiek innym tematem wymienianym przez lewicowców jako wymówkę. Węgry spełniły warunki UE pod każdym względem , przywódcy UE nie będą mieli innego wyjścia, jak tylko wypłacić należne nam, Węgrom, środki”.
János Volner ma oczywiście rację, ale cel globalistów jest jasny: z pomocą swoich przyjaciół w Brukseli starają się spowodować trudności gospodarcze dla chrześcijańsko-konserwatywnego rządu, aby sprawdzić, czy mogą wzniecić wewnętrzne niezadowolenie, aby obalić rząd.
Jednocześnie nie interesuje ich to, że konsekwencją ich żądzy władzy może być pogorszenie jakości życia węgierskich obywateli. Raz po raz udowadniają, że są wrogami Węgier i ignorują naród węgierski, jeśli tego wymagają ich interesy.
Drodzy wyborcy opozycji czas pomyśleć kogo chcą wyprowadzić do władzy.
(Zdjęcie na okładce: János Volner. Źródło: Demokrata)