CÖF-CÖKA zwróciła się do burmistrza z prośbą o dokumenty w interesie publicznym w celu zapoznania się z korespondencją i administracją związaną ze sprzedażą Urzędu Miasta. Mamy nadzieję, że przestrzegają zasad zarządzania i archiwizacji dokumentów w trakcie swojej działalności. Nie jesteśmy naiwni, ale uważamy, że sprzedaży ratusza nie da się załatwić samymi słowami i klapsami. - pisze László Csizmadia, prezes zarządu CÖKA.
Artykuł opublikowany w Magyar Hírlap publikujemy w całości.
Setki urzędników pracujących obecnie uczciwie w instytucji wie, że kierownictwo szantażowało ich sumienną pracę, dlatego również oni cierpią z powodu publicznej krytyki.
Bezduszne i niemoralne jest wyrywanie im krzesła spod naszej wiedzy bez naszej wiedzy, eliminowanie ich miejsc pracy. Wigilię potajemnie, załatwiając to ponad ich głowami. Po tym robotnicy słusznie mogą uważać Anonymusa za swojego przyjaciela, więc nie zdziwi nas, że coraz więcej informacji o partyjnej szumowinie wychodzi na jaw. Osoby ubiegające się o dokumenty mają nadzieję, że w związku ze sprzedażą nieruchomości nie będzie szyfrowania, że dokumenty wskazujące na możliwe przestępstwa nie staną się kamforą lub że miejscowa straż pożarna nie będzie miała zadania przypadkowego pożaru.
Sprzedaż ratusza w Budapeszcie nie może odbyć się bez zgody obywateli!
Jeśli chodzi o losy charakterystycznych budynków stolicy, obywatele Węgier, którzy płacą podatki, niezależnie od tego, czy mieszkają na wsi, czy w Budapeszcie, mogą oczekiwać bezpośrednich i natychmiastowych informacji od tych, którzy chcą podjąć w tej sprawie decyzję. Mamy nadzieję, że wokół tymczasowego domu burmistrza panowała atmosfera jarmarku bożonarodzeniowego.
Z pomocą wielu poległych członków partii rozpoczęła się wyprzedaż Budapesztu. Społeczeństwo widzi, że żądna władzy, samozwańcza liberalna firma, jeśli znajdzie się w sytuacji, już rabuje srebro ze skarbca. Próbują, bo skradzione pieniądze są potrzebne do wygrania wyborów w 2022 roku. Wtedy ludzie mogliby łyżką czarnej zupy, jak w 2010 roku. Kieszenie zainteresowanych towarzyszy będą pełne, podczas gdy zachodni giganci finansowi otrzymają stół zastawiony na pomoc z zagranicy poprzez ponowne sprzedanie kraju za pośrednictwem Bajnai. Spójrzmy prawdzie w oczy, grzmot nie grzmi, jeśli nie wieje wiatr. Szprychy świątecznego roweru chwieją się. Jego los jest losem baranka ofiarnego. Jeśli opozycja przegrywa, a tak wygląda rzeczywistość, to nawet wtedy spisała się dobrze. Można przypuszczać, że nawet wtedy ofiarny baranek nie będzie robił nic poza żebraniem. A o towarzyszach w owczej skórze wiemy już, że są wilkami.
Péter Márki-Zay, który został umieszczony jako rezerwowy, jako burmistrz Hódmezővásárhely, również gra z partytur drugorzędnych wybranych z zagranicy.
Ten człowiek ma doskonałe pojęcie o uprawie grzybów, ponieważ przywiózł do domu dobrze funkcjonujący system franczyzowy z Ameryki i natychmiast zakomunikował to wyborcom. Pokazał, że zna się na nawożeniu. Dopóki istniała szansa na prowadzenie Karácsony, Gyurcsány pełnił rolę statysty. Po pierwszym akcie spektaklu nie było owacji na stojąco. Trzeba było przyjąć wersję B, Péter Márki-Zay . Kolarz sporo kosztował, ale pieniądze na wsparcie opozycji napływają z zagranicy. Gy. F. mawiał po prostu, że lepiej jak nie wiemy skąd. Oczywiście są też zwolennicy z Węgier, jak László Bige , który swoją przyszłą wolność próbuje kupić za pieniądze.
Oligarchowie spiskujący w celu usunięcia rządu narodowego oszukali zachodnie media i w ten sposób wpływali na instytucje prawne Unii. Nie żałują też dawania pieniędzy organizacjom pozarządowym pod kierownictwem
György Sorosa Zbudowali system sieciowy, który wyglądał jak organizacje obywatelskie. Pieniądze można nie tylko dawać, ale także brać. Dlatego Komisja Europejska wstrzymuje należny Węgrom fundusz naprawczy, licząc na załamanie węgierskiej gospodarki, a jeśli tak się nie stanie, oczekują odsunięcia węgierskiego rządu od przeprowadzenia procedury praworządności.
Kiedy Węgrzy wchodzą do społeczności, trzymają się jej do końca.
tacy jesteśmy. Weszliśmy do UE na zaproszenie. Postrzegamy społeczność jako nasz drugi kraj. Zadania wejściowe wykonaliśmy w całości. Mogliśmy wówczas słusznie czuć, że dołączyliśmy do grona równych sobie narodów. Do tej pory się nie zmieniliśmy, ale jako nowe zjawisko pojawiła się większość polityczna partii zielono-liberalnej, która nadużywa swoich szans. Wyeliminował ideowe partnerstwo debaty politycznej prawicy i lewicy oraz zglobalizował korzystne dla siebie interesy. Jego ostatecznym celem jest stworzenie federalnego imperium zamiast państw narodowych. Naruszają zasady umowy podstawowej dotyczące równych stron i narzucają wszystkim swoje idee władzy poprzez ukradkowe ustawodawstwo. To z tego kręgu węgierska opozycja wywodzi swoje spekulacje, że może zmienić lub obalić naszą demokratyczną konstytucję nawet połową większości. Wydaje się, że jeden jest psem, a drugi psem.
W Warszawie dwanaście prawicowych partii UE stanęło w obronie wspólnoty równorzędnych państw narodowych i chce nadal zachować nieoddaną suwerenność narodową.
Ich konkluzja jest jasna, z góry można założyć, że chcą kształtować przyszłość związku i zachować tożsamość swojego państwa. Idea federalnej Unii Europejskiej kłóci się z tysiącletnim postrzeganiem, tradycjami i kolorowymi wartościami europejskiej populacji. Istnienie narodów gwarantuje zasada suwerenności ludu, więc bez konsultacji z elektoratem zamyka się bariera demokracji przed jednostronnymi partyjnymi ambicjami politycznymi.
Na Węgrzech w 2022 r. członkostwo w UE nie będzie tematem wyborów parlamentarnych. W ramach rządów prawa wyborcy decydują o tym, czy zwycięży któryś z przeciwstawnych poglądów ideologicznych i partyjnych.