Ponieważ są rzeczy, które wszyscy Węgrzy bardzo dobrze rozumieją. Kiedyś to stwierdzenie odnosiło się tylko do piłki nożnej, ale teraz odnosi się do wszystkiego. Zwłaszcza w przypadku wirusów i szczepionek, oczywiście.
Po pierwsze: nie ma czegoś takiego jak wirus. Jeśli tak, to jest sztuczne, uciekło z laboratorium. Jeśli nie, został wydany celowo. (Nawiasem mówiąc, naprawdę nie można tego wykluczyć...) Ale jeśli jest wirus, szczepionka jest bezwartościowa. Szczepienia roznoszą chorobę. Umierają na szczepionkę, a nie na infekcję, a zresztą, jeśli to szczepionka, to Chińczycy przymykają oko, a Rosjanie to putiniści. Za mało maseczek, za dużo maseczek. Za mało szczepionki, za dużo szczepionki. Respiratorów jest za mało, dlaczego kupiliśmy ich tak dużo? Do czego służą zamknięcia? Już dawno powinien być zamknięty! Czas otworzyć, ale jest za wcześnie.
I oczywiście: reżim Orbána jest również odpowiedzialny za epidemię!
Tak, wszyscy tutaj wszystko rozumieją. W rzeczywistości rozumie lepiej niż profesjonaliści, którzy są, czyż nie, rządowymi lizusami.
Nie wszystko rozumiem, po prostu trzymam gębę na kłódkę czytając liczne opinie "ekspertów". Bo może i nie ma wirusa, ale w takim razie na co umierają miliony ludzi? Może nuda?
Szczepienia mogą być nieskuteczne, ale dlaczego w takim razie na całym świecie szczepi się ludzi i dlaczego wirusolodzy są zgodni co do tego, że jest to jedyny sposób ochrony przed poważną chorobą? Dlaczego chiński jest taki zły, skoro nawet matki go akceptują. Chociaż mają wielu konkurentów wschodniej szczepionki. I dlaczego Rosjanin jest wrogo nastawiony, kiedy angielscy naukowcy (!!!) uznali to za skuteczne?
Fakty są uparte, powiedział towarzysz Potocsnyi odźwiernemu Józsefowi Pelikánowi (który, podobnie jak ja, nie wszystko rozumie), i tak samo jest ze szczepionką. Co oczywiście może mieć dla niektórych nieprzyjemne skutki uboczne, są też tacy, dla których nie jest wystarczająco skuteczny, ale według danych empirycznych (nie tylko danych węgierskich, ale danych światowych) zdecydowana większość zapewnia ochronę. Sporo moich zaszczepionych przyjaciół zachorowało, ale ich objawy były nawet łagodniejsze niż zwykłe przeziębienie…
I faktem jest też to, że jeśli nie bezbłędnie, to biorąc pod uwagę sytuację, jakiej nigdy nie było, rząd radził sobie i radzi sobie z tą gorzką sytuacją najlepiej jak potrafi. My też tego nie mówimy, ale – między innymi – WHO. Na pewno można było to zrobić lepiej, ale przykłady większości krajów europejskich pokazują, że było znacznie gorzej.
A teraz nadeszła czwarta fala, nieszczepieni są wielokrotnie bardziej zagrożeni niż zaszczepieni, dlatego możemy mieć nadzieję, że sceptycy również uspokoją się. Ale nie, wręcz przeciwnie. Atakują coraz ostrzej, przeklinają, oczerniają, wręcz potrząsają pięściami i wbrew faktom oczerniają tych, którzy wierzą w ekspertów. Zupełnie jakby okazało się, że mieli rację.
Historię czteroosobowej rodziny (dwoje dorosłych i dwoje dzieci) polecamy antyszczepionkowcom, którzy deklarują się z wielką, wielką supremacją. Ojciec nie żyje, nic nie wiemy o matce i jej dzieciach, które są w ciężkim stanie. Lub porozmawiaj z osieroconymi lub półsierotami.
Nie, tych potrząsaczy pięściami nie przekonują fakty ani dramaty. To oni wiedzą wszystko lepiej, którym nikt nie powinien narzucać, co mogą, a czego nie. Ich ciała, tylko ich. To wszystko, jeśli ktoś odważy się zasugerować w Internecie, że chociaż ma prawo nie szczepić, to powinien pokryć koszty leczenia, jeśli się zarazi! Już nie to! W końcu one też zasługują na darmową opiekę - a ich pyszczki,
Oczywiście prawdą jest również to, że każdy zabija się tak, jak chce, ale jeśli to możliwe, na pewno nie wybrałbym tej formy śmierci pełnej cierpienia.
No w końcu pokój dla nich...
(Zdjęcie w tle: MTI/Csaba Krizsán )