Imigranci będą potrzebni w Niemczech w dużych ilościach, aby zapobiec spadkowi produktywności i niepowodzeniu przejścia na odnawialne źródła energii, które mogą być spowodowane poważnymi niedoborami siły roboczej. Takie jest zdanie Roberta Habecka, nowego niemieckiego ministra gospodarki i ochrony klimatu, który powiedział:
„Dzisiaj w kraju jest 300 000 nieobsadzonych miejsc pracy i spodziewamy się, że liczba ta wzrośnie do miliona lub nawet więcej. Jeśli tego nie zmniejszymy, wystąpią prawdziwe problemy z wydajnością”. Dodał, że poprawa szkolenia i ułatwienie koordynacji życia rodzinnego i zawodowego może pomóc, ale istotne będzie również zwiększenie liczby imigrantów wśród inżynierów, przemysłowców i pielęgniarek.
Habeck, który upolitycznia się jako poseł Zielonych, podkreślił, że będzie to dla Niemiec „kolosalne” zadanie, jeśli naprawdę chcą osiągnąć redukcję gazów cieplarnianych przy jednoczesnym zaspokojeniu potrzeb energetycznych przemysłu. Oczekuje się, że do 2030 r. będą w stanie zredukować emisje tylko o połowę w porównaniu z poziomami z 1990 r., co jest dalekie od teoretycznego celu rządu wynoszącego 65 proc. Dzięki skutkom pandemii koronawirusa Niemcom udało się utrzymać 40-procentową redukcję założoną na 2020 r., ale do 2021 r. efekty te już zniknęły i emisje ponownie zaczęły rosnąć. Jednym z powodów jest to, że Niemcy zdecydowały się zamknąć do końca roku wszystkie swoje elektrownie jądrowe i przez to w większym stopniu wykorzystywane są elektrownie węglowe, które rząd niemiecki również by wyeliminował" „idealnie” do 2030 r., stopniowo przechodząc na mniej zanieczyszczające źródła energii.
Odnawialne źródła energii - energia słoneczna i wiatrowa - pokrywają obecnie 43 proc. zapotrzebowania Niemiec na energię, ale do 2030 r. powinno to znacznie wzrosnąć do 80 proc. na przykład dlatego, że ludzie zaczynają masowo korzystać z pojazdów elektrycznych.
źródło: MTI
Zdjęcie otwierające: Kay Nietfeld / DPA / AFP