Sic transit gloria mundi – moglibyśmy ze smutkiem myśleć o świetności, a potem upadku Ildikó Bangóné Borbély, gdybyśmy nie pocieszali się wiedzą, że świecąca gwiazda MSZP została wywieziona z przeszłości przez jego własnych partyjnych członków – do bardziej przestronnego umieścić na zewnątrz. Na próżno tak się dzieje, gdy jest wielu Eskimosów, ale mało fok.

W niedzielnym oświadczeniu następczyni komunistów poinformowała, że ​​na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Narodowej postanowiła wykluczyć go ze swoich szeregów i wezwać podsłuchującego Ildiko, u którego stwierdzono kłamstwo w sprawie jego dyplomu, do zwrotu mandat parlamentarny. Przez osiem lat waga tego kłamstwa była znikoma, a ani jednego członka partii nie interesowało, co pisze o sobie ich towarzyszka, a co nie, wszak wiadomo, że MSZP luźno traktuje wiarygodność swoich członków, czy to dotyczy praca dyplomowa lub film. Ale teraz, w ósmym roku parlamentarnej reprezentacji Ildikó, wiadomość, że pokazał fałszywy dyplom w swoim tece politycznej, eksplodowała jak bomba atomowa, a to jest niesłychane.

Oczywiście lepiej późno niż wcale, Miklós Hajnal się przygotowuje. Albo nie. Wszak nie był socjalizowany w moralności socjalistycznej, według której należy brać odpowiedzialność, ale w liberalizmie, według której nie należy. Z wyjątkiem sytuacji, gdy jest to konieczne, na przykład, jeśli w wymienionych miejscach jest luka. Kapitan Szanyi też mógłby ci o tym opowiedzieć.

zacytować głęboko poruszonego wiadomością , który pisze w swoim nekrologu:

„Po raz pierwszy usłyszałem o Ildiko wiele, wiele lat temu. Ktoś mi wtedy powiedział, że w Nádudvar krzyczał nieco ochryple: „Chodźmy powiesić Fidesz!”. - ale nawet wtedy nie wierzyłem w tę plotkę."

Wdzierają się słowa, łamią się głosy, łamią się oddechy , bo Ildikó było chyba najbardziej autentyczną plamą partii socjalistycznej,

„on, jak najczystszy, najdokładniej przygotowany destylat, jak kwintesencja, przedstawił lumpenprolit w pełnej prawdzie, czysty, bez ozdobników i kłamstw, bez zbędnych ozdobników”.

Któż nie pamięta, kiedy w jednej z audycji programu ATV Morning Start obraził trzy miliony węgierskich wyborców w taki sposób, że mimo zszokowanych min prezenterów uważał się za dobrego faceta, czyli za „kurwa silnego image”, który stworzył w budynku mediów publicznych? Może do listu, który napisał do Balázsa Orbána, który w trzydziestu linijkach popełnił tylko 27 błędów?

A jeśli mówimy o ortografii, nie przesadzajmy, gdy pytanie „CZY SŁOWO POWINNO BYĆ KONTYNUOWANE DO PRZEDSTAWICIELI?” stał na korytarzu z zapisaną kartką razem z Ágicą Kunhalmi, a była tam z nimi połowa MSZP i nikt, ale naprawdę nikt nie zauważył błędu jelenia.

Pani Bangón umknie jedno słowo więcej niż sto, bo wraz z jej odejściem z życia publicznego zniknie jedno z najświeższych miejsc MSZP, ale niech wszystkich pocieszy świadomość, że moralność socjalistyczna jest stara, a prawdziwym powodem odejścia Ildikó nie jest błahy podsłuch, ale wyczerpana lista miejsc.

Towarzysze nie zmienili się ani na jotę.

Wyróżniony obraz: Árpád Földházi