Lajos Bokros, minister finansów byłego rządu Horna, uważa wprowadzenie 13. miesięcznej emerytury za bezsensowne i niepotrzebne, a obniżenie użyteczności za jedno z najbardziej szkodliwych działań. Lajos Bokros wyjaśnił, że skoro nikt na Węgrzech nie płacił 13. miesięcznej składki emerytalnej, nikt nie ma również prawa do 13. miesięcznej emerytury.
Lajos Bokros, wykładowca wiedeńskiej CEU, udzielił wywiadu Népszavie. Podczas rozmowy analizującej sytuację węgierskiej gospodarki minister finansów byłego rządu Horna wyjaśnił:
według niego obecny gabinet oferował zbyt duże i uniwersalne ogólne wsparcie budżetowe zamiast ukierunkowanego wsparcia budżetowego.
Dobrym tego przykładem jest "moratorium na spłatę, które jest zupełnie niepotrzebne i szkodliwe, bo absolutnie nie jest prawdą, że wszyscy cierpieli na brak dochodów w tym okresie i nie byli w stanie spłacić obecnych stóp procentowych i należnej spłaty". Dodał: „nacjonaliści tego nie rozumieją”.
Narzekał, że gospodarka jest również stymulowana środkami luzowania monetarnego, ponieważ stopy procentowe są utrzymywane na bardzo niskim poziomie. Jak to ujął:
„Wsparcie budżetowe dla tych grup i osób – tymczasowo na sześć lub dziewięć miesięcy – które zostały bezpośrednio dotknięte recesją spowodowaną epidemią, byłoby więcej niż wystarczające. Powinniśmy byli pomagać tylko tym, którzy pracują w hotelarstwie i turystyce oraz przedsiębiorcom”.
Lajos Bokros nie zgadza się też z rządową polityką wzrostu płac, którą podał jako przykład „nieodpowiedzialnego i niepotrzebnego przekraczania wydatków fiskalnych”. Stwierdził: „błędem jest dostosowywanie płac do cen. Ich wzrost musi być równoległy do wzrostu produktywności”. On dodał:
„Wprowadzenie 13-miesięcznej emerytury też było bezsensowne i niepotrzebne. To część przekroczenia budżetu. Emerytura nie jest świadczeniem socjalnym uzależnionym od dochodów, ale oczekiwaniem nabytym w systemie ubezpieczeniowym. Opiera się na tym, kto ile wpłacił składek. A ponieważ nikt na Węgrzech nie płacił 13. miesięcznej składki emerytalnej, nikt też nie ma prawa do 13. miesięcznej emerytury”.
Zdaniem Lajosa Bokrosa, jeśli aktorzy gospodarki widzą, że ceny rosną, to spodziewają się, że tak się stanie, co działa jak samospełniająca się przepowiednia i zmienia zachowania producentów i konsumentów. Konsumenci przyspieszają zakupy, popyt wciąż rośnie, a jednocześnie zmniejszają się oszczędności. Aby inflacja oczywiście rosła, konieczna jest również akceptacja i potwierdzenie przez rynek podwyżek cen, co w naszym kraju nastąpiło w wyniku skrajnie przesadzonej kreacji pieniądza.
Lajos Bokros jak najszybciej wprowadziłby euro. Jak to ujął: „Głównym interesem naszego kraju jest jak najszybsze wejście do strefy euro, co powinno było nastąpić dziesięć lat temu. Niezrobienie tego wyrządziło krajowi ogromne szkody (…) Niewprowadzenie euro jest też winą sporej liczby ekonomistów, którzy wmówili węgierskiemu rządowi, że niezależność monetarna jest dla nas korzystna. Jednak w małym, otwartym kraju z w pełni wymienialną walutą to nigdy nie ma zastosowania, więc nie ma żadnej przewagi”.
Odnosząc się do ustalania cen, były minister finansów rządu Horn powiedział, że "przypomina to okres socjalizmu". Dodał: z jednej strony uważa to za "wyraźnie szkodliwe", bo stwarza przeszkody w normalnym funkcjonowaniu łańcuchów dostaw. Z drugiej strony
„tania benzyna nie wspiera biednych, ale bogatych i klasę średnią. Ci, którzy codziennie poświęcają czas na tankowanie, otrzymają znacznie większe wsparcie niż ci, którzy tankują tylko raz w tygodniu lub co miesiąc. Jeśli nie masz samochodu, nie dostaniesz nic. Tutaj jest to zatem środek, który wspiera osoby o wyższych dochodach przeciwko tym o niższych dochodach”.
Podobne zdanie na temat redukcji użyteczności ma Lajos Bokros: „jeden z najbardziej szkodliwych środków na Węgrzech. Zakłóca produkcję i powoduje poważne straty dla firm energetycznych, które są w strzępach, nie rozwijają się i nie inwestują. Inwestycje mające na celu poprawę efektywności energetycznej są opóźnione. Tutaj również wspierają konsumpcję bogatych”.
Zdaniem Bokrosa po wyborach na pewno zaczną redukować media, bo „straty zaczynają osiągać poziom, który może zniszczyć zarówno budżet, jak i podstawowe zaopatrzenie. Sytuacja jest nie do utrzymania”. Dodał: „rosyjska inwazja na Ukrainę jeszcze bardziej pogorszyła sytuację. Nie wiemy, jak długo potrwa wojna, ale mimo wszystko wierzę, że świat wokół nas zmieni się całkowicie. Mianowicie, przez długi czas, nawet przez długi czas. Pojawia się już kilka oznak tego zjawiska. Unia Europejska, jeśli nie w krótkim czasie, to w ciągu 10-15 lat, zrobi wszystko, aby wyeliminować zależność energetyczną Rosji, co będzie wymagało ogromnych nakładów inwestycyjnych, a Węgry nie mogą być wyjątkiem. Ale to wymaga innego podejścia. Jeśli poważnie traktujemy fakt, że będziemy korzystać głównie z energii odnawialnej, to warto wspomnieć, że są one droższe niż spalanie gazu i oleju. Oznacza to, że nie ma miejsca na jakąkolwiek redukcję kosztów ogólnych. Marzeniem jest wierzyć, że za 15-20 lat energia będzie tania. Skali wzrostu cen nie da się jeszcze oszacować, wszystko zależy od zastosowanej technologii – powiedział Lajos Bokros w rozmowie z Népszavą.
Wyróżniony obraz: MTI