Nie tylko dlatego, że jest brzydka i niebezpieczna. Ale ja nie mówię o plagiacie, mówię o prawdziwych długopisach.
Wiadomość (lub fake news) rozprzestrzenia się w Internecie: lewicowo-liberalne gminy chcą umieścić w lokalach wyborczych długopisy, których atrament po pewnym czasie znika. Oznacza to, że oddany głos będzie nieważny.
Szczerze mówiąc, nie bardzo w to wierzę, ale lepiej być bezpiecznym niż żałować. Aby zyskać przewagę, przed wypełnieniem karty do głosowania powinni wiedzieć, czy wyborca głosuje za nimi, czy przeciwko niemu. Ponieważ atrament nie wie, czy wymaże piłkę, czy konserwatywne X, prawda? Kto śmie o to pytać w głosowaniu tajnym? A nawet jeśli zapytasz i uzyskasz odpowiedź online, co powiesz? „Jesteś wyborcą Fidesz-KDNP? Wtedy możesz używać tylko tego pióra.
Szaleństwo.
Z drugiej strony, jeśli lewicowcy już zrezygnowali z wygrania wyborów, kampania „Deep Ink” może się jeszcze odbyć. Wtedy liczy się tylko to, że jest skandal. Żeby mogli krzyczeć o oszustwach wyborczych z powodu masy pustych kart do głosowania i dać amunicję obserwatorom OBWE: Patrzcie, na Węgrzech depczą najważniejszą instytucję demokracji! W rzeczywistości udałoby im się doprowadzić do unieważnienia w tak wielu okręgach, że całe wybory stałyby się nieważne.
Myślę, że to też nie jest prawdopodobne.
Jednak to, co daje ci do myślenia, to referendum. Lewicowo-liberalna strona atakuje intencję ochrony dzieci tysiącami , a jeśli uda im się stworzyć wystarczającą liczbę nieważnych kart do głosowania, samo referendum staje się nieważne.
Wszystko to jest spekulacją, prawdziwą lub nie, nie można powiedzieć z góry. Mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Ale nawet jeśli nie ma to podstaw w rzeczywistości, nie zaszkodzi być ostrożnym. W końcu epidemia jeszcze się nie skończyła i nie jest bez niebezpieczeństwa chwycić za pióro, którego używało nie wiadomo ile osób przed nami. Ostrzeżenie jest uzasadnione choćby w celu samoobrony: nie ozdabiaj się cudzymi piórami, zabierz ze sobą własne, nie sprawi to żadnych problemów.
Do tej pory pisałem o swoich wątpliwościach, ale teraz napiszę o swoich podejrzeniach: strona lewicowo-liberalna prawdopodobnie przygotowuje się do oszustwa wyborczego. Ja tego nie mówię, oni sami to powiedzieli. Co prawda Fidesz-KDNP został oskarżony o zamiar defraudacji, ale już udowodniono, że opozycja stosuje sprawdzoną receptę bolszewików: oskarż przeciwnika o to, co zrobiłeś (lub chcesz zrobić).
Tylko kilka przykładów, żebyśmy nie rozmawiali na powietrzu. Co Ferenc Gyurcsány w 2006 roku podczas debaty o kandydacie na premiera? Zaprzeczył zamiarowi wprowadzenia opłaty za wizyty, dziennej opłaty szpitalnej oraz zmniejszenia liczby szpitali i szkół, zarzucając to Fideszowi. Następnie dokonali wszystkiego, o co zostali oskarżeni.
Ich ulubionym jest wspominanie o korupcji. W międzyczasie w City Hall Gate, Kispest, Zugló i innych lewicowych dzielnicach ujawniono wiele przypadków korupcji. Obwiniaj rząd i rób to, o co go oskarżasz.
Lubią też oskarżać rządzący o kradzież funduszy unijnych. ale w takim razie czym jest to, co OLAF już prowadzi dochodzenie, a konkretnie Katalin Cseh ? Albo kto ukradł 164 miliardy z budowy metra nr 4? No właśnie!
FIDESZ wprowadził dyktaturę. Ale w międzyczasie, jesienią 2006 roku, terroryzowali Węgrów metodami typowymi dla prawdziwej dyktatury, bijąc protestujących przeciwko nim jak prawdziwe państwo policyjne.
FIDESZ zniósł wolność prasy. Tak krzyczą ze swoich tysięcy organów, ale obiecują, że jeśli wygrają, to uciszą dziennikarzy, którzy wyrażają opinie, które im się nie podobają.
FIDESZ podważył praworządność. Naprawdę? Ale kim są ci, którzy obiecują zniesienie dwóch trzecich ustaw większością połowiczną? Prawdziwi demokraci, prawda?
Moglibyśmy tak wymieniać i wymieniać, ale po co? Wystarczy zauważyć: to, o co nas oskarżają, to popełniają. Musimy więc uważać, ponieważ mówią o oszustwach wyborczych.
Jeśli mogą, zrobią to.
(Zdjęcie w tle: MTI/Zoltán Balogh)