Péter Hoppál, który 3 kwietnia został ponownie wybrany na posła do parlamentu Peczu i okolic, powiedział Magyar Nemzet, że nie ma nic przeciwko temu, że przerwa w zasilaniu lewicowego projektora wyborczego w Peczu stała się ogólnokrajową wiadomością. Gazeta zapytała też polityka Fideszu, czym jest w stanie podziękować za pewne zwycięstwo w tak trudnym okręgu. Według teścia lewica w czasie kampanii atakowała jego rodzinę metodami mafijnymi, ale wszystkie tego typu próby przyniosły odwrotny skutek.
– W poniedziałek powstał nowy parlament, a lewica od razu zorganizowała dramatyczne wyjście z sali posiedzeń. Jak to było oglądać to na żywo?
- Cynizm, który lewica nieustannie wytwarza pod przywództwem Ferenca Gyurcsány'ego, jest oburzający i nie do przyjęcia. Zostałem wybrany do parlamentu węgierskiego po raz piąty i za każdym razem czułem, że to wielki zaszczyt móc służyć mojemu krajowi i reprezentować interesy mieszkańców Peczu i okolic.
Z kolei na lewicy wydaje się, że poza podwyżkami dla przedstawicieli liczy się tylko cyrk, oni nie chcą pracować nawet po swoim historycznym upadku. Świadczyło o tym również ich zachowanie na zebraniu założycielskim, które choć nie wywołało wielkiego zaskoczenia, to oglądało się z przykrością.
- Mówią, że obecnie pracuje też jako sędzia piłkarski. Przynajmniej Attila Péterffy, burmistrz Peczu, wzbogacił się o czerwoną kartkę na pierwszym po wyborach parlamentarnych zgromadzeniu ratusza.
- Sędzią nie byłem właściwie ja, tylko mieszkańcy Peczu, którzy podczas wyborów jasno dali do zrozumienia lewicowemu burmistrzowi, że polityka, którą reprezentuje od dwóch i pół roku, to ślepy zaułek. Przekazałem jedynie opinię mieszkańców miasta, pokazując Attila Péterffy'emu czerwoną kartkę po moim przemówieniu przed porządkiem obrad.
„Jak dokładnie mieszkańcy Peczu to wskazywali?”
Jest całkiem jasne, że 3 kwietnia więcej mieszkańców Peczu zagłosowało przeciwko lewicowej polityce reprezentowanej przez Attilę Péterffy'ego, niż wybrało go na burmistrza. Udało mi się znacznie zwiększyć liczbę wyborców, mimo że zebrała się cała lewica i wystawiła przeciwko mnie jednego kandydata. Swoją drogą widzimy, że upadek tęczowej koalicji został tak zdyskredytowany, że głosowali na mnie nawet ludzie, którzy byli wyborcami lewicy.
Tamásowi Mellárowi udało się też tylko nieznacznie wygrać w innym okręgu Pecz z kandydatem Fidesz-KDNP, Jánosem Kővárim, mimo że wygrał to znacznie płynniej cztery lata temu.
– Co sprawiło, że wiele osób odwróciło się od władz miasta w Peczu?
„Bardzo trudno wymienić wszystko”. W skrócie: Attila Péterffy obiecał cywilne zarządzanie miastem, ale zamiast tego jest jasne, że jest drugorzędny w stosunku do tego, co dzieje się z Peczem, i woli pójść w ślady burmistrza Budapesztu i wykorzystać swoją pozycję do celów partyjnych. Wszystko po to, aby sprostać oczekiwaniom Ferenca Gyurcsány'ego.
- W czym Péterffy jest podobny do Gergely'ego Karácsony'ego?
- Śpiewa też, że rząd karze miasto, bo ma lewicowe przywództwo. Nigdy nie wspomina, że dzięki mojej interwencji Pecz otrzymał 100% rekompensaty za utracony podatek od działalności gospodarczej. W każdym razie, dlatego Attila Péterffy i ja lobbowaliśmy razem z rządem, nawet jeśli on nie lubi tego publicznie reklamować, ale nigdzie nie widziałem Tamása Mellára. Skoro już przy tym jesteśmy, nie mogę wspomnieć o jednej rzeczy, którą Tamás Mellár próbował zorganizować dla dobra miasta. Nigdy nie widziałem go w żadnych negocjacjach, które prowadziłem z rządem, gdzie mógłby lobbować za Peczem.
Pełny artykuł Magyara Nemzeta można przeczytać tutaj.
Autor: Soma Vizvári
Zdjęcie: Péter Hoppál