Péter Jakab, jego zastępca, nie złożył skargi na niewierne lub niedbałe traktowanie Anity Potocskáné Kőrösi, pisze Károly Bán w Magyar Hírlap. Zastąpienie Pétera Jakaba, który chciał zachować dla siebie przywództwo frakcji, zainicjował Brenner Koloman, który jest jego zastępcą w grupie reprezentatywnej.
Po złowieszczym posiedzeniu prezydium Jobbiku, kiedy po odejściu jego szefa sztabu i wspólnika oraz szefa IT partii, przewodniczący partii Péter Jakab wycofał się z posiedzenia prezydium, dokładnie 30 maja, zamieścił na swoim portalu społecznościowym: „Jako przewodniczący Jobbiku mogę podjąć tylko jedną słuszną decyzję: dziś, z racji moich obowiązków prezesa, czuwania nad legalnym funkcjonowaniem partii, składam zażalenie na usiłowanie znęcania się lub niedbałe traktowanie, a na jednocześnie inicjuję wyrzucenie Anity Potocskáné Kőrösi z Jobbiku w partyjnej komisji etyki. Dostarczę władzom dowody i dokumenty stanowiące podstawę postępowania, nie będę komentował sprawy prasie”.
Cóż, minęły dwa tygodnie od wspomnianego wpisu, ale skontaktowana przez gazetę rzeczniczka Prokuratury Metropolitalnej Bettina Bagoly poinformowała, że do piątku ubiegłego tygodnia Péter Jakab dotyczącej tego, co wydarzyło się na ul. fundacji partii Jobbik.
Jednocześnie na światło dzienne wychodzi coraz więcej szczegółów dotyczących zwołanego w czwartek ub. tygodnia posiedzenia klubu, na którym Jakab się nie pojawił, a jedynie ogłosił w mediach społecznościowych, że rezygnuje z funkcji przewodniczącego partii. Jak wskazuje nasze prawicowe źródło, Gábor Szabó zainicjował pełne przetasowanie w związku z rezygnacją prezydenta, tj. wybranie nowego przewodniczącego oprócz przewodniczącego, ale komisja to odrzuciła. Spośród ośmiu pozostałych członków obecnej prezydencji pięciu głosowało za zastąpieniem Jakaba od samego początku, a jedynie wiceprzewodniczący Dániel Z. Kárpát i György László Lukács poparli Jakaba.
Gábor Vona , prezes-założyciel Jobbiku, powiedział w piątek wieczorem w ATV Öt, że jego zdaniem były prezes Jobbiku może wkrótce pożegnać się z przywództwem frakcji. Vona powiedział, że po klęsce wyborczej 3 kwietnia doszło do sytuacji, że partia nie ma już pomysłów. „Pierwszy miesiąc po wyborach polegał na tym, że Péter Jakab nie ma już takiego poparcia, jakie miał wcześniej, ale nie ma nic więcej” – wyjaśnił. Dodał, że w maju chodziło już o to, że "jeszcze lepiej, jak nie ma nikogo" . Przyczyną tego była seria złych decyzji, po których zawsze szedł Jakab w amoku swoimi wypowiedziami i postami na Facebooku. Vona kontynuował, mówiąc, że jego zdaniem Jakab chciał pełnić „Rambo wszczepionego Maty'emu Lúdasowi” , ale z czasem ludzie już z nim nie rezonowali. Zamiast tego okazało się, że jest bardziej „ekonomicznym Chuckiem Norrisem z Tesco” , a to już było nieprzyjemne dla partii. Zdaniem byłego przewodniczącego partii, coraz więcej osób zdawało sobie sprawę, że za przesłuchaniem Viktora Orbána w parlamencie nie stoi żadna realna idea polityczna. A kiedy powinien był wskazać kierunek po upadku, Jakab tego nie zrobił.
Andrea Varga-Damm , były członek parlamentu Jobbiku, podzielił się kolejnym szczegółem na temat tego, co wydarzyło się na spotkaniu klubu. Zgodnie z tym, kiedy ujawniono rezygnację Jakaba, zastępca lidera frakcji Brenner Koloman „Myślę, że powinien dostać 2,5 miliona pensji przywódcy frakcji” – napisał Varga-Damm.
Przypomniał sobie, że to Brenner rozśmieszył cały parlament, kiedy dotarł do pup Pétera Jakaba i biegł za nim, liżąc jego pupę ogromnymi pociągnięciami języka. Dokonał tego człowiek, który nigdy w życiu nie zostałby wiceprzewodniczącym parlamentu, gdyby Péter Jakab nie nominował go w podzięce za wielokrotne lizanie tyłków. „Nic dziwnego, że politycy są postrzegani przez ludzi jako nietypowe towarzystwo. Większość z nich atakuje najpierw od tyłu tego, który dobrze im zrobił. Jeśli to będzie kręgosłup Jobbiku w przyszłości, nie będzie szans na wyleczenie skoliozy – dodał były reprezentant.
Źródło: Magyar Hírlap/Károly Bán
(Zdjęcie na okładce: mandiner.hu)