W osiedlach na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych trwa fala rozrachunków: po tym, jak wyborcy z najbardziej liberalnego amerykańskiego miasta, San Francisco, oddalili we wtorek prokuratora generalnego okręgu o ponad 60 proc. Wyborcy innej kalifornijskiej metropolii, Los Angeles, również wyrazili swoją opinię na temat Black Lives Matter i LGBTQ oraz na temat działań postępowej administracji miasta reprezentującej kierunek strajkowy ruchów obudzonych - donosił o tym Daily Mail .
Według doniesień brytyjskiej gazety, Chesa Boudin, jeden z prokuratorów György Sorosa, który objął urząd dzięki ogromnym funduszom na kampanię w całym kraju, został obalony przez ludność San Francisco w połowie swojej kadencji, podczas gdy w radzie miejskiej W wyborach, które odbyły się w tym tygodniu w Los Angeles, większość głosujących opowiedziała się za Rickiem Caruso, biznesmenem-miliarderem, który był kiedyś republikaninem.
Caruso obiecał uratować miasto pogrążone w przestępczości i bezdomności ze szponów lewicowych przywódców. Choć zdobył najwięcej głosów, nie przekroczył progu 50 proc., więc w listopadzie będzie musiał walczyć o fotel burmistrza ze swoją lewicową rywalką Karen Bass. Według relacji gazety, gdy dwa lata temu wybuchły zamieszki po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda, który pogrążył wiele miast w Stanach Zjednoczonych, nikt nie odważyłby się wyrazić sprzeciwu wobec postępowej polityki wspierającej nowe ruchy.
Dziś jednak sytuacja się zmieniła: w Los Angeles Caruso wspierały nawet zagorzałe liberalne celebrytki, takie jak Gwyneth Paltrow, Kim Kardashian, Katy Perry czy raper Snoop Dogg.
– podkreśla korespondent brytyjskiej gazety w Stanach Zjednoczonych.
Jak pisze, po San Francisco równie radykalny lewicowy prokurator okręgowy Los Angeles, George Gascon, może liczyć na swój upadek.
Pojęcie czuwania (po węgiersku) nabiera teraz nowego znaczenia w San Francisco, kolebce kontrkultury hipisów, oraz w Los Angeles, gdzie można spacerować całymi dniami, nie spotykając ani jednego republikanina.
- mówi autor.
Kalifornijscy analitycy wskazywali miesiące temu, że stanowi wyborcy nie byli tak niezadowoleni ze swoich lokalnych przywódców od późnych lat siedemdziesiątych. Ponadto na niezliczonych frontach toczy się wojna kulturowa – od praw osób transpłciowych i wolności słowa, przez indoktrynację polityczną w szkołach, po kwestię odszkodowań za niewolnictwo – która rozprzestrzeniła się na Europę po stanach USA. W artykule wspomniano również, że podczas wizyty w Los Angeles miesiąc temu burmistrz Londynu pytał administrację miasta m.in. o to, w jaki sposób państwo dekryminalizuje konsumpcję i handel konopiami indyjskimi. „Gdyby Sadiq Khan przyjechał teraz do Los Angeles, mógłby wrócić do Londynu z zupełnie innymi lekcjami” – dodaje brytyjski korespondent.
Caruso, miliarder, deweloper z Los Angeles, do niedawna był republikaninem, przechodząc na Demokratów z powodów czysto taktycznych. Rozpoczął wyraźnie propolicyjną kampanię, obiecując zwiększenie liczby policji w mieście o 1500 oraz wyeliminowanie przestępczości i bezdomności. Analitycy porównują jego kampanię i cele do kampanii i celów byłego burmistrza Nowego Jorku Rudy'ego Giulianiego, który później przekuł je w działania i konkretne rezultaty.
W artykule szczegółowo omówiono warunki panujące w San Francisco, które wykazują znaczne podobieństwa w zakresie pogorszenia do sytuacji w Los Angeles. Według tych
odwiedzających dziś miasto wita armia bezdomnych i widok ludzkich odchodów na placach publicznych, a na ulicach panuje jawna konsumpcja narkotyków.
Liczba kradzieży samochodów, rozbojów, włamań i przestępstw z użyciem przemocy, z których wiele kończy się śmiercią, również gwałtownie wzrosła, a niektóre dzielnice stały się już swego rodzaju strefą zakazaną.
Wielu złodziei chodzi po sklepach z kalkulatorami, bezwstydnie obliczając, ile mogą bezkarnie ukraść, czyli do 950 dolarów. A inni idą po łup z bronią.
Przestępstw jest wiele, ale ściganie kończy się fiaskiem jeden po drugim, sprawcy pozostają bezkarni i wychodzą na wolność.
Sklepy są rabowane przez brutalne gangi przestępcze liczące do osiemdziesięciu osób i wcale nie są wybredne: okradają wszystko, od aptek po sklepy Louis Vuitton, pozbawiając właścicieli towarów wartych jednorazowo do 100 000 dolarów.
To nie przypadek, że kilka sieci supermarketów opuściło miasto w ostatnich miesiącach, podczas gdy inne są zmuszone sprzedawać podstawowe produkty, takie jak pasta do zębów, z szafek chronionych kratami.
San Francisco ma więcej miliarderów i więcej bezdomnych na milę kwadratową niż gdziekolwiek indziej w Stanach Zjednoczonych.
Wielu z tych ostatnich mieszka w ogromnych miastach namiotowych, którym władze starają się nie przeszkadzać. Liczba bezdomnych w Kalifornii wzrosła od 2019 roku o dziesięć tysięcy, wielu z nich to narkomani. Dziś wielkie kalifornijskie miasto to dziki zachód narkotykowej konsumpcji, gdzie strzykawki leżą na chodnikach, a handlarzy narkotyków sprzedających heroinę czy fentanyl łatwo rozpoznać po czarnych ubraniach i plecakach.
Według „Daily Mail” nawet ci z lewicy przyznają, że wszystkiemu winni są skrajni, „postępowi” liberalni przywódcy, którzy przede wszystkim skupiają się na kwestiach rasowych. Amerykanie pochodzenia azjatyckiego oskarżyli Boudina o ignorowanie rasistowskich ataków na nich, co według wielu jest dowodem na to, że niektóre mniejszości są uprzywilejowane w oczach prokuratora generalnego.
Władze miasta stworzyły specjalne „schroniska” dla osób uzależnionych, które mogą bezpiecznie się zastrzelić, zapewniając jednocześnie żywność, pomoc medyczną, strzykawki i poradnictwo mieszkaniowe. Oczywiście nie poprawia to statystyk konsumpcji i zgonów: codziennie w mieście z powodu przedawkowania narkotyków umierają średnio dwie osoby. Na domiar złego Boudin stwierdził wcześniej:
prokuratura nie chce wszczynać postępowań karnych przeciwko ulicznym handlarzom narkotyków, bo "sami są ofiarami handlu ludźmi".
Jednak obywatelski opór przeciwko opresyjnej polityce budzi wykracza poza kwestię przestępczości, narkotyków i bezdomności – piszą. Wskazuje na to również fakt, że w lutym wyborcy w San Francisco usunęli trzech członków siedmioosobowej rady oświatowej zarządzającej szkołami w mieście po tym, jak mieli dość ich arbitralnego zachowania.
Chińsko-amerykańscy rodzice byli oburzeni, że dynamiczne trio przyjęło uczniów do jednej z elitarnych szkół w mieście nie na podstawie umiejętności, ale w drodze loterii, twierdząc, że tradycyjna metoda była rasistowska.
Na dodatek wiceprezes zarządu grubiańsko obraził i porównał Azjatów, którzy w większości świetnie radzą sobie w szkołach, do niewolników.
„Przewrotne priorytety” liderów edukacji stały się jasne, gdy po pandemii opóźnili ponowne otwarcie instytucji edukacyjnych, powołując się na niewolnictwo i ucisk rdzennych Amerykanów, aby zmienić nazwy 44 szkół, które otrzymały imiona prezydentów USA George'a Washingtona , przedtem salutowali Abraham Lincoln i szkocki pisarz Robert Louis Stevenson.
Według artykułu jest to częściowo spuścizna ruchu Black Lives Matter, a także niechęć policji do egzekwowania prawa, zwłaszcza wśród Afroamerykanów, w wyniku protestów. Jednocześnie w związku z zakończeniem finansowania organów ścigania rekordowa liczba policjantów przechodzi na emeryturę, a nowi nie ubiegają się o ich miejsce.
W rezultacie departamenty policji w San Francisco i Los Angeles przeżywają kryzys rekrutacyjny, a ich poziom zatrudnienia pozostaje znacznie poniżej swoich mandatów.
Z artykułu wynika, że podobne warunki panują w Los Angeles pod rządami prokuratora generalnego, który również ma do czynienia z przestępcami w rękawiczce. W tym roku liczba zgonów z powodu przemocy może być wyższa niż w 2021 r., kiedy wskaźnik zabójstw osiągnął najwyższy poziom od 15 lat.
Po tym, jak radykalni lewicowi prokuratorzy okręgowi zostali wybrani w kilku dużych miastach w Stanach Zjednoczonych, w tym w Nowym Jorku, przy znaczącym wsparciu George'a Sorosa, a liczba brutalnych przestępstw dramatycznie wzrosła w kierowanych przez Demokratów miastach Ameryki od czasu protestów BLM , można stwierdzić:
szaleństwo obudzenia rozprzestrzenia się już daleko poza granice Kalifornii
Jednak wyniki wyborów przeprowadzonych w metropoliach stanu wysyłają wiadomość do wszystkich zakątków kraju, że szaleństwo może wkrótce się skończyć – pisze pracownik „Daily Mail”.
Zdjęcie: MTI/EPA/Craig Lassig