W MSZP, która przygotowuje się do reformy, większość posłów najbardziej chciałaby widzieć Attilę Mesterházy'ego na czele, ale kierownictwo partii wciąż walczy o wybór obecnego wiceprezesa Imre Komjáthiego.
Według źródeł Magyara Hírlapa zastrzelenie Mesterházy, którego tylko niewidomi nie widzą, służy zapewnieniu, że nikt i nic nie stanie na przeszkodzie osobistym interesom wąskiego kręgu i gromadzeniu bogactwa.
„Chcę tylko poinformować wielu inteligentnych graczy: we wrześniu Imre rozpoczął korespondencyjnie studia na kierunku Personal and Labour College na Uniwersytecie w Miszkolcu ÁJK (Wydział Stanu i Prawa – red.)! Wiem, bo zaczynałem kurs administracji sądowej, a wczoraj mieliśmy razem zajęcia z prawa konstytucyjnego. W każdym razie przy zapisie trzeba było przedstawić oryginał świadectwa ukończenia studiów i dobrze, żeby wszyscy wiedzieli, że do przyjęcia trzeba było zdać egzamin na poziomie rozszerzonym z danego przedmiotu” – napisała Anna Kormos, partnerka partyjna kandydata na prezydenta MSZP Imre Komjáthi, na jej stronę w mediach społecznościowych.
Jednocześnie wiele osób w wewnętrznych kręgach partii wątpi też, czy kandydat na prezydenta, faworyzowany przez obecne kierownictwo partii, a zwłaszcza dyrektora partii Zsolta Molnára, Komjáthi ma w ogóle maturę.
W biografii wiceprezydenta napisał tylko, że maturę zdał w 1999 roku, czyli w wieku 29 lat, ale nie wspomniał gdzie, w jakiej miejscowości, w którym liceum. W związku z tym nasz portal zwrócił się do kandydata na prezydenta, który obiecał odpowiedzieć na piśmie, ale od tygodni nie odpowiada na przesłane przez nas pytanie.
Zastanawiam się, po co ta tajemnica?
W każdym razie w partii jest wielu wątpiących, a nawet kandydaturę Komjáthiego na prezydenta uważają za jawną katastrofę. Na portalu społecznościowym Grupy Sympatyków MSZP czytamy również, że Komjáthi, który określa się jako typowy pracowity, od lat jest wspierany przez kierownictwo partii.Jako niezależny wiceprezes otrzymywał pensję w wysokości 800 tysięcy forintów miesięcznie z MSZP przez wiele lat, a także został powołany do rady nadzorczej spółki komunalnej w stolicy, gdzie miesięcznie dodatkowo otrzymywał 161 tys. HUF.
Közmunkás Szekszwezet, częściowo przez niego założony, został opisany na portalu społecznościowym jako fałszywy związek zawodowy i dodano, że
Marsz Głodowy był również tylko pozornym buntem robotniczym, ponieważ oprócz tych członków partii w marszu nie uczestniczył syn jednego robotnika.
Wysłaliśmy również nasze pytania do obecnego wiceprezydenta i kandydata na prezydenta Partii Socjalistycznej, ale nie otrzymaliśmy ani odparcia, ani odpowiedzi.
Kolega z partii, który rozmawiał z naszą gazetą i prosił o zachowanie anonimowości, a który jest dobrze zaznajomiony z działalnością Komjáthiego, powiedział Magyarowi Hírlapowi: „Imre sprawuje przewodnictwo w partii od pięciu lub sześciu lat. Przyjmował też członkostwo na stanowisku prezydenta tylko wtedy, gdy jego poprzednia pensja, którą otrzymywał w swoim zakładzie pracy w Kazincbarcice, zostałaby zwrócona przez partię. Było to całkowicie zrozumiałe, ponieważ ma sześcioro dzieci na utrzymaniu. Później jednak za duże pieniądze podjął się bycia marionetką prezydenta, jak niezależni sekretarze partii w okresie partyjnego państwa, aw 2022 r. został też wepchnięty do parlamentu ze wspólnej listy. No tak, po tym wszystkim nikt poważnie nie myśli, że będzie się opierał procesowi, o którym mówi się od dłuższego czasu o outsourcingu aktywów partii, i jeśli przepchną się, by Imre został prezydentem, podpisze wszystko”.
Nasze źródło dodało również:
„Imre potrzebuje tylko kogoś, kto wyłączy elektryczność pod koniec procesu rozbiórki. Przykro mi, że on tego nie widzi, nie dostrzega, a teraz nie ma tygodnia, żebyśmy nie słyszeli o sprzedaży jakiegoś partyjnego biura. Wzrost bogactwa odbywa się dzięki mocy pary.
Tylko ślepi nie mogą zobaczyć ponownego zabijania Attyli Mesterházy'ego, służy to zapewnieniu, że nikt i nic nie stanie na przeszkodzie indywidualnym interesom wąskiego kręgu. Mogę tylko współczuć Imre i naprawdę mam nadzieję, że w końcu to nie on będzie musiał iść do więzienia…”
Kilka tygodni temu informowaliśmy, że MSZP sprzedał swoją dwukondygnacyjną nieruchomość o powierzchni trzystu metrów kwadratowych w centrum Keszthely za 32 miliony HUF. Wysłaliśmy powiązane pytania do współprzewodniczącego Bertalana Tótha i szefa partii Zsolta Molnára, którzy – podobnie jak Imre Komjáthi – nie udzielili odpowiedzi. W poniedziałek tego tygodnia Ákos Hadházy, poseł z Zugló, poinformował, że Budapeszt XIV. Według Hadházy'ego firma żony Csaby Tótha, wybranego na przewodniczącego lokalnego okręgu, kupiła partyjną siedzibę MSZP przy Thököly út za znacznie niższą cenę.
Ogólnie można powiedzieć o sprzedaży siedziby partii, że odbywają się one w ten sposób, że partia wynajmuje nieruchomość z powrotem od nowego właściciela, gdyż członkostwo – nawet tam, gdzie taka organizacja jeszcze istnieje – musi jeszcze nadejść gdzieś razem.
„W ten sposób koza zginie, a kapusta nie przetrwa”
- nasze socjalistyczne źródło skomentowało technologię odzyskiwania mienia. Na przykład w stolicy jest biuro partyjne, które lokalna organizacja wynajmuje za 270 000 forintów miesięcznie.
Ostatnio otrzymaliśmy też od Siófok zdjęcie, na którym widać dawną siedzibę MSZP w Siófoku, która stała na wydzielonej działce i również znalazła nabywcę. Jednocześnie w innej części miasta wynajmowane jest biuro z budżetu przedstawiciela MSZP.
Károly Bán / Magyar Hírlap
Wyróżniony obraz: Facebook