Dziś pytanie brzmi, czy MSZP w ogóle będzie istnieć – mówił o tym między innymi nowy współprzewodniczący partii w audycji radiowej. To dziwny obrót spraw, biorąc pod uwagę fakt, że przed swoim wyborem Imre Komjáthi powiedział: nie ma mowy o grzebaniu socjalistów.
Niedawno wybrany współprzewodniczący partii dokonał w krótkim czasie przewartościowania sytuacji i wizji MSZP - informuje program Spirit FM. Tutaj Imre Komjáthi przypomniał, że kiedy były prezydent Bertalan Tóth poprosił go o kandydowanie na stanowisko współprzewodniczącego, powiedział mu: dla MSZP nie chodzi już o to, czy kiedykolwiek stanie się partią 30-proc. w ogóle będzie istnieć.
Choć badania opinii publicznej w pełni uzasadniają tę sugestię, warto przypomnieć, że przed wyborami Komjáthi prowadził kampanię z tym samym oświadczeniem, które złożył Népszavie: nie zgadza się z analitykami, którzy grzebią MSZP. „Oczywiście wiem, że wiele osób bardzo chce zobaczyć finał, ale to nie wchodzi w grę, ponieważ mamy trzysta lokalnych organizacji oddolnych, czterdziestu burmistrzów i około trzystu przedstawicieli samorządów” – powiedział.
W audycji Komjáthi mówił też o tym, jak jego zdaniem MSZP jako partia socjaldemokratyczna powinna krytykować nie tylko obecny rząd, ale także system kapitalistyczny i jego protagonistów, w tym banki, które wywołały kryzys z 2008 roku.
„Musimy powiedzieć, że rzeczywiście zerwaliśmy z neoliberalną polityką gospodarczą i że kryzys nie powinien być rozwiązywany przez oszczędności, ale przez opodatkowanie beneficjentów kryzysu”
on dodał.
Zapytany przez prezentera, dlaczego uważa, że nie powiodły się próby byłych liderów MSZP, którzy chcieli wrócić do lewicowej polityki, Imre Komjáthi powiedział: jego poprzednicy nadal uważali partię socjalistyczną za partię ludową i dlatego pracodawcy i pracownicy nie odważyli się wybrać (neo) między polityką liberalną a lewicową. Polityk mówił też o tym, jak
jego zdaniem MSZP miał wyjątkowo dobry program w kampanii 2022, ale został on podważony przez Pétera Márki-Zaysa i przez to zniknęli z sześciopartyjnej koalicji.
Komjáthi poruszył również fakt, że nie zgadza się z wcześniejszymi wypowiedziami Ferenca Gyurcsány'ego, że 3 kwietnia to nie opozycja, ale Péter Márki-Zay poniósł historyczną porażkę. Podkreślił to współprzewodniczący MSZP
włożyli cały swój wysiłek w kampanię, ale nie widział takiej samej determinacji wśród działaczy DK.
- Na naszych oczach rozgrywa się agonia MSZP, prawdopodobieństwo znacznego wzmocnienia partii nawet z nowymi współprzewodniczącymi jest znikome, co jest wodą na młyn Ferenca Gyurcsány'ego - oceniał ostatnio reformę socjalistów János Zila. Zdaniem analityka Centrum Praw Podstawowych MSZP nie byłyby w stanie samodzielnie dotrzeć do Parlamentu Europejskiego, ani zdobyć znaczących stanowisk w gminach, więc są zmuszone do współpracy z prezesem Dania.
Źródło: naród węgierski
Zdjęcie na okładce: zrzut ekranu z YouTube