Jak wiemy, Klára Dobrev – czyli Ferenc Gyurcsány, jej mąż – utworzyła we wrześniu tzw. rząd cieni. Jako pierwszą reakcję na to mogliśmy tylko żartobliwie powiedzieć: jest w porządku. Jest tu jednak kilka kwestii, którym warto się przyjrzeć.
Dobrev powiedział, że wzięli angielski przykład za podstawę, kiedy założyli swój rząd cieni. To już samo w sobie jest żartem: bo angielska opozycja może stworzyć rząd cieni, czy to Partii Pracy, czy Konserwatywnej, bo obie partie mają realną szansę na zdobycie władzy w kolejnych wyborach, w ramach swoistej anglosaskiej dwupartyjności do władzy doszedł system oparty na większościowym systemie wyborczym. Dzieje się tak dlatego, że od dziesięcioleci toczą ze sobą względnie zrównoważoną walkę polityczną, dzięki czemu wyborcy mogą poważnie potraktować możliwość zmiany rządu w następnych wyborach, powinni więc z dużym wyprzedzeniem wiedzieć, co partia, która nadal jest w opozycji, zrobiłaby, gdyby doszła do władzy.
Z drugiej strony na Węgrzech nie ma tak zrównoważonych relacji władzy politycznej między rządem a opozycją. Wręcz przeciwnie: w czwartych (!) wyborach parlamentarnych Fidesz-KDNP ponownie zdobył większość dwóch trzecich głosów, aw sondażach ma nawet dominującą przewagę nie tylko teraz, ale już od 16 lat! W tej sytuacji nie można mówić o podobieństwach do stosunków anglosaskich, w języku nauk politycznych nasz kraj ma tzw. Węgry od 12 lat. Dlatego udawanie, że choć jedna partia lewicowa ma realne szanse na odebranie władzy rządowi narodowemu tu i teraz, jest pomysłem niedorzecznym i śmiesznym. Ale co nas dziwi: od 2004 roku jesteśmy przekonani o oszukańczej i śmiesznej polityce Kláry Dobrev i Ferenca Gyurcsány'ego...
Innymi słowy, pierwszym problemem związanym z rządem cieni jest to, że jest on niczym więcej niż brzydotą. Nie ma to nic wspólnego z modelem angielskim czy australijskim. Jest to formacja gorzka i wymuszona, a służy temu, by Koalicja Demokratyczna pokazała swoją siłę na lewicy i ponownie przejęła inicjatywę, do której muszą się dostosować wszystkie pozostałe partie opozycyjne.
Drugi problem polega na tym, że w modelu anglosaskim rząd cieni zajmują prawdziwi i autorytatywni profesjonaliści lub półpolitycy i profesjonaliści. Słowem kluczowym jest więc władza polityczna oparta na wiedzy.
Ale czy ludzie, którzy są ministrami cieni rządu cieni, którzy zostali „wyznaczeni” przez parę Dobrev-Gyurcsány, naprawdę mają jakikolwiek autorytet zawodowy lub polityczny? Trudno przyjąć to nawet jako żart.
Dlatego warto w dalszej części rozprawić się z nazwiskami i osobami. Przede wszystkim jest tu najważniejsza osoba, nikt inny jak premier rządu cieni, Klára Dobrev. Co daje lub mogłoby dać mu władzę?
Wiemy o nim, że jego dziadek, Antal Apró, wraz z Jánosem Kádárem i Bélą Biszku odegrał decydującą rolę w stłumieniu 56. rewolucji i wojny o niepodległość oraz w zarządzeniu działań odwetowych. Oczywiście można tu wspomnieć, że wnuki nie odpowiadają za grzechy dziadka. OK, ale „szanująca się” kariera Dobrev też nie jest galerią sław. To on, w związku z brutalnością policji z 2006 roku, nigdy ani jednym słowem nie oskarżył policji, a działania policji wobec pokojowych demonstrantów uznał za słuszne i sprawiedliwe, nawiązując do afrykańskich dyktatur. Drugim ważnym momentem jest to, że nieustannie rozmawia z liderami związku przeciwko Węgrom odbierającym należne nam sumy z funduszu naprawczego, a zresztą jako przedstawiciel PE robi wszystko, aby procedury praworządności przeciwko naszemu krajowi kontynuować, a na końcu zostanie nam odebrane nawet prawo głosu i nie powinniśmy nawet otrzymywać żadnego poparcia.
Byłby więc premierem cienia. W takich przypadkach mówiono: jeśli taki jest szef, to jacy są podwładni? I to powiedzenie w tym przypadku jest dość dokładne i jasne.
Spójrzmy na listę ministrów gabinetu cieni: kanclerz Csaba Molnár, minister odpowiedzialny za programy rządowe Gergely Arató, minister spraw wewnętrznych Géza Mustó, minister spraw zagranicznych Sándor Rónai, minister finansów Zoltán Bodnár, minister gospodarki Dávid Ferenc, minister płac i pracy László Kordás, Minister Spraw Społecznych i Emerytur Erzsébet Gy. Németh, Komáromi Minister Zdrowia Zoltán, Minister Edukacji Balázs Barkóczi, Minister Energii i Usług Komunalnych László Varju, Minister Środowiska i Ochrony Klimatu Lajos Oláh, Minister Obrony Narodowej Ágnes Vadai, Minister Rolnictwa Benedek Szilveszter, Minister Samorządu Terytorialnego Sándor Szaniszló.
Myślę, że nazwiska mówią same za siebie: trudno sobie wyobrazić lewicowo-liberalną, tęczową opozycję, która byłaby wyraźniej politycznie stronnicza niż ta, wykorzystująca co najwyżej profesjonalizm – i tu warto zacytować Istvána Csurkę – jako starą bolszewicką sztuczkę.
Nie ma sposobu, aby przejść przez każdą nazwę, ale warto wspomnieć o jednym lub dwóch przykładach. O Csabie Molnárze nie warto szerzej wspominać, bo to on jest uważany za nosiciela teczki Ferenca Gyurcsány'ego, a jeśli ktoś akceptuje Gyurcsány'ego bez krytyki, to mówiąc wprost, może zrobić wszystko przeciwko węgierskiemu społeczeństwu i interesowi narodowemu .
Osoba Zoltána Komáromi, początkowo lekarza rodzinnego, jest żałosna, ponieważ to on podczas największego kryzysu wirusowego dał jasno do zrozumienia, że chińska szczepionka jest czymś, co rząd stosuje i nadużywa, co jest całkowicie nie do przyjęcia. To, co wtedy powiedział, mogło mieć znaczenie wśród obywateli – nie tylko lewicowych – ponieważ sprawiał, że czuli się nieswojo, a także mogli być bezsensownymi ofiarami tego. Lekarz nie może sprzeciwiać się działaniom rządu mającym na celu ochronę interesów ludzi z powodów czysto politycznych, zwłaszcza gdy stawką jest życie. (Oczywiście fakt, że Ursula von der Leyen decydowała o losie obywateli Europy i sposobach pozyskiwania szczepionek za pośrednictwem sms-ów - cóż, ani Komáromi, ani DK już na to nie zwracają uwagi.)
Za kluczową pozycję moglibyśmy nawet uznać László Varju, który został wyznaczony do spraw energii i mediów, ale niestety jego osobowość jest szczególnie irytująca.
W tej chwili czekają go dwie sprawy w sądzie: z jednej strony za nielegalne zachowanie w siedzibie MTVA (uderzył jednego z ochroniarzy jak zapaśnik w stylu dowolnym), ale jeszcze poważniejsze jest to, że próbował przekupić Imre Horvátha przed wyborami w 2018 r., który już nie żyje, niezależnego przedstawiciela socjalistów, aby ustąpić mu miejsca i ustąpić, za co DK jest gotowa zapłacić. Wspomnę tu, że stał za tym także Gyurcsány, który już powiedział miejscowemu działaczowi, że sprawę Imre Horvátha trzeba rozwiązać pieniędzmi. Udało im się, ale teraz Varju jest w sądzie i jeśli zostanie uznany winnym któregokolwiek z zarzutów, w zasadzie zarządzałby swoim portfelem z więzienia.
Balázs Barkóczi został powołany na stanowisko ministra edukacji i kultury w gabinecie cieni „słusznie”, bo na podstawie swojej przeszłości uczy młodzież, że kontrowersyjne sprawy trzeba rozstrzygać siłą. W 2006 roku został ostatecznie skazany za zamieszki przeciwko kobiecie. Nieważne, jest również odpowiednim wzorem kulturowym dla Gyurcsány i Gyurcsány.
W 2014 roku w barwach LMP zdobył 2,1 proc. głosów. Sándor Szaniszló znany jest z tego, że zrezygnował z funkcji członka MSZP i przeniósł się do Danii, jak wielu innych.
Wielkim problemem jest to, że są to niewykwalifikowani i niekompetentni politycy – nie wspominając o niewykwalifikowanej działalności politycznej Gergely Arató, Ágnes Vadai i Erzsébet Gy. Németh. Innymi słowy, parze Gyurcsány udało się stworzyć zespół bez prestiżu i wiarygodności. To wszystko, co mogą zrobić, a tak bardzo nie nadają się do wyjścia z cienia i stworzenia prawdziwego rządu.
Autor jest politologiem i konsultantem badawczym w Centrum Praw Podstawowych
Źródło: naród węgierski
Zdjęcie na okładce: Klára Dobrev przedstawia członków rządu cieni (Zdjęcie: Miklós Teknős/Hungarian Nation)