Phishing może być celem DK przy tworzeniu funduszu ratunkowego reżimu, ponieważ Ferenc Gyurcsány musi podać szereg danych osobowych, aby przekazać darowiznę. Prezes Krajowego Urzędu Ochrony Danych Osobowych i Wolności Informacji jest już poinformowany o zbiórce pieniędzy partii. Nawiasem mówiąc, przedstawiciele, którzy żyją z milionowych pensji, lubią prosić społeczeństwo o pieniądze, podobnie jak Péter Jakab, Tímea Szabó i Ákos Hadházy.
Tak zwany fundusz ratowania reżimu, ogłoszony niedawno przez Klárę Dobrev, zbiera datki w niejasny, nieprzejrzysty sposób, typowy dla lewicy. Rzekomym celem tego jest pomoc darczyńców „zmagającej się rodzinie w opłaceniu grudniowego rachunku za media”. W poniedziałek Klára Dobrev poinformowała na swoim profilu w mediach społecznościowych, że w nieco ponad tydzień zebrano ponad 15 milionów forintów, z czego „około 10 milionów forintów” przekazali politycy z Danii, a pozostałe 5 milionów od sympatyków partii. oprócz mikrodarowizn”. Magyar Nemzet chciał wiedzieć, którzy politycy z Demokratycznej Republiki Konga byli hojnymi darczyńcami, ile w przybliżeniu osób otrzymało mikrodarowizny i na jakiej podstawie zostaną wybrane rodziny, które otrzymają pomoc, ale dział prasowy partii nie odpowiedział na nasza prośba.
Tym samym na razie można jedynie stwierdzić, że celem całej kampanii jest najprawdopodobniej phishing,
aby przekazać darowiznę, Ferenc Gyurcsány musi podać szereg danych osobowych, w tym imię i nazwisko, adres i adres e-mail – bez tego akcja charytatywna nie może się nawet rozpocząć.
„Po złożeniu wniosku natychmiast wyślemy ci list na podany przez ciebie adres e-mail, w jaki sposób możesz przenieść się do reżimowego funduszu ratunkowego. A dzięki Waszemu wsparciu opłacimy rachunki za media w grudniu, aby mogli mieć Święta i ogrzewanie. Będziemy Cię informować o tym, której rodzinie pomogłeś!” - można przeczytać na oficjalnej stronie DK, Zostańmy ratownikiem reżimu. Tymczasem Hír Tv poinformowało, że prezes Krajowego Urzędu Ochrony Danych Osobowych i Wolności Informacji jest już poinformowany o zbiórce pieniędzy partii.
- Partia Gyurcsány jest tą, która od początku atakowała redukcję użyteczności - przypomniał w związku ze sprawą Lőrinc Nacsa. Rzecznik frakcji KDNP podkreślił, że lewica nie tylko w domu, ale iw Brukseli regularnie atakowała redukcję użyteczności, która pomaga setkom tysięcy węgierskich rodzin w codziennym życiu. - Kiedy Gyurcsányowie rządzili, piętnaście razy podnieśli ceny gazu i prądu - zaznaczył, dodając, że podczas gdy rząd wspiera Węgrów z funduszu ochrony mediów, DK zbiera pieniądze od ludności.
DK nie jest pierwszą partią, której politycy próbują zdobyć pieniądze z publicznych datków. Do tej pory stało się już niemal tradycją, że parlamentarzyści, którzy zarabiają miliony, chodzą na spotkania towarzyskie.
Jobbik był przypuszczalnie założycielem instytucji kapelusznictwa, partia zebrała w sumie sto milionów forintów po otrzymaniu kilkusetmilionowej kary za nielegalne finansowanie partii. Jobbik twierdził, że pieniądze zebrane ze zbiórki przeznaczy na spłatę grzywny, ale Márton Gyöngyösi, ówczesny wiceprezes Jobbiku, przyznał później, że wbrew obietnicom wszystkie pieniądze zostały przeznaczone na kampanię wyborczą w 2018 roku.
- Zbieraliśmy nie tylko na grzywnę, ale też na możliwość zmiany rządu. Użyliśmy w tym celu wszelkich środków - przyznał polityk w ATV.
Notabene najbardziej bezwstydnym kolekcjonerem był z pewnością Ákos Hadházy, który długo nie składał ślubowania, więc ogłosił, że potrzebuje latem sześciu milionów forintów, aby kontynuować swoją pracę. Według jego twierdzenia, żądana kwota została pobrana w ciągu dwóch dni. Ákos Hadházy również nie opublikował relacji.
Źródło i pełny artykuł: Magyar Nemzet
Wyróżniony obraz: femina.hu