Władzom Budapesztu zależy tylko na centrum miasta, dlatego Gábor Kubatov uważa podział stolicy na kilka części za możliwy. W wywiadzie opublikowanym w sobotę na hirado.hu dyrektor partii Fidesz ujął to w ten sposób: w wyborach Jászberény w ten weekend wyborcy mogą również zdecydować, czy chcą kandydata uznanego lokalnie, budującego społeczność, czy też „finansowanego z zagranicy generatora konfliktów”. "na czele miasta.

Mówiąc o aferze korupcyjnej toczącej się w Unii Europejskiej, Gábor Kubatov powiedział, że postawa Brukseli, która praktycznie nie toleruje istnienia opozycji, teraz wraca, bo w normalnej, funkcjonującej demokracji opozycja jest potrzebna ze względu na możliwość oględzin i kontroli.

„Najwyraźniej tam na to nie pozwalają, bo jak tylko ktoś wyrazi inne zdanie, to od razu go dyskwalifikują. Jest piętnowany jako ekstremalny, radykalny, antydemokratyczny i próbują wszelkimi sposobami uniemożliwić jego działanie”

powiedział.

Jak zaznaczył, rola opinii publicznej i mediów byłaby w tym przypadku szczególnie istotna, ale większość zachodnich mediów jest lojalna wobec lewicy.

Szef partii przypomina, że ​​w związku było praktycznie całkowicie akceptowane, że na decyzje mogły wpływać łapówki lub inne środki za pośrednictwem lobbystów i firm.

„A niektóre z tych funduszy – nawet nie z Europy, ale najwyraźniej z Ameryki – również prowadzą do węgierskiej opozycji”

zauważył.

Ma to jednak swoje niebezpieczeństwa - ostrzegał: biznesmeni zwykle nie dają szczodrych datków, ale pewnego dnia poproszą o coś w zamian, a kto te pieniądze przyjmie, będzie musiał za to zapłacić. Jednak sam Péter Márki-Zay przyznał, że z zagranicy przyjmowano „ciężkie miliony dolarów” – przypomniał.

Gábor Kubatov przypisuje nieskuteczność opozycji częściowo temu, że znaczna część zagranicznych pieniędzy została skradziona, ponieważ nikt nie mógł kontrolować ich wykorzystania.

Węgierskie finansowanie partii zapewnia całkiem sporo środków frakcjom, partiom i fundacjom partyjnym właśnie po to, aby na formacje polityczne nie można było wpływać spoza granic. Tu jednak panuje bardzo ścisła regulacja i rozliczenia, inaczej niż w przypadku pieniędzy pochodzących z zagranicy – ​​zaznaczył.

Gábor Kubatov podkreślał: z drugiej strony w Fideszu nie buduje się partii, ale wspólnotę.

„Prawica obywatelska to taka zwarta wspólnota, z charakterystycznym i znakomitym premierem na czele, co też jest ewenementem w skali Europy”

powiedział.

Kolejną tajemnicą sukcesu jest to, że Fidesz od dziesięcioleci jest dobrze funkcjonującą organizacją

zauważył.

On dodał:

„To, co odróżnia nas od naszych przeciwników politycznych, to to, że władza nie jest dla nas ważna, nie jest celem, jest tylko środkiem do budowy dobrego kraju dla wszystkich Węgrów. Z drugiej strony lewica chce czegoś zupełnie innego, ja tam nic innego nie widzę, tylko to, że chcą stanowiska i kluczyków do Skody”.

Zdaniem Gábora Kubatova do klęski opozycji przyczyniło się jednak wykonanie osiedli pod ich kierownictwem w 2019 r., w tym w stolicy. „Widzimy niezmiernie niepokojący obraz” – ocenił.

Dyrektor partii odniósł się również do niedzielnych wyborów burmistrza w Jászberény, podkreślając, że osadą Jászság kierował w 2019 r.

„Widząc występ burmistrza, widząc jego osobowość i kontrastując nasz kandydat, który już sprawdził się jako lekarz, jest rozpoznawany i szanowany w Jászberény, czuję, że mamy szansę w weekendowych wyborach”

powiedział.

Gábor Kubatov podkreślił: obecny burmistrz przyznał też, że otrzymał pieniądze od Pétera Márki-Zaya, który powiedział, że pieniądze pochodzą z zagranicy.

Jak dodał, mieszkańcy Jászberény widzą, że mogą teraz oddać zarządzanie miastem w ręce normalnego, lokalnego patrioty, sympatycznego burmistrza, który chce zakończyć konflikty, chce pokoju i chce budować wspólnotę.

Mówiąc o Péter Márki-Zay, Gábor Kubatov powiedział, że osobowość burmistrza Hódmezővásárhely jest dość myląca, ale jego osobowość jest drugorzędna, ponieważ Ferenc Gyurcsány jest liderem lewicy. Czegokolwiek chcą po lewej stronie, muszą na samym końcu zgodzić się z Ferencem Gyurcsány - podkreślił.

Dyrektor partii odwiedził także Budapeszt, omijając występ burmistrza Gergely'ego Karácsony'ego. - Denerwują mnie korki, ale widzę, że jest tego bardzo dużo, co dobrze pokazuje sprawa z Urzędem Miasta, kiedy praktycznie za jego plecami sprzedano budynek, w którym pracuje - powiedział.

Zauważył to jako dodatkowy problem

kierownictwo stolicy uważa, że ​​Budapeszt składa się tylko z części śródmiejskiej, mimo że większość budapeszteńskich forintów podatkowych pobierana jest z dzielnic peryferyjnych, które są następnie wydawane w śródmieściu.

Widać to było też w wynikach wyborów parlamentarnych: mieszkańcy przedmieść dokładnie czują, że są okradani, że ich dzielnica się nie rozwija, a na centrum miasta wydawane są ogromne pieniądze – zwrócił uwagę.

„A jeśli tak dalej będzie, głosy, które zalecają oddzielenie tych dzielnic od Budapesztu, będą coraz głośniejsze, bo po prostu o wiele bardziej opłaca się działać jako samodzielna osada niż jako część stolicy” – powiedział hirado.hu- w wywiad z Gáborem Kubatowem.

MTI

Zdjęcie: hirado.hu