Jeszcze nie zdjęli wiatru z lewego żagla!
Wczoraj Katalin Novák zainicjowała rozmowę z protestującymi, którzy pojawili się przed Pałacem Sándor, którzy nazwali ją „głównie niezależną Katalin”.
Nie rozwodźmy się nad błahymi szczegółami jak np. fakt, że np. „obsceniczna” Lili Pankotai nie wydrapała emblematycznego hasła na koszulce, dużo ciekawsze jest to, jak prezydent republiki wyszkolił dziesiątki prowokatorów.
Po tym, jak Katalin Novák wyjaśniła, że również uważa, że zarobki nauczycieli są niskie, jedna z aktywistek była w stanie powiedzieć, że
„to dość propagandowe, że stoimy na ulicy, a wy nam się poniżacie…”
Ale prowokacja nie osiągnęła celu, prezydent republiki odpowiedział z nieskończoną cierpliwością:
„Nie idziemy do przodu, obrażając się nawzajem. Jeśli ktoś czuje, że przychodząc tutaj, zwróciłem się do ciebie, starałem się ze szczerym zainteresowaniem wysłuchać, co myślisz, jeśli uznasz to za protekcjonalność, nic na to nie poradzę. Myślę, że to obraźliwe mówić to innej osobie”.