15 sierpnia skończy siedemdziesiąt lat, w co trudno uwierzyć. Nawet to, że nie ma ani jednej odznaczenia państwowego... Wywiad.

Dlaczego nie?

Nie znam odpowiedzi, ale też jej nie szukam. Spędziłem 51 z moich siedemdziesięciu lat na scenie. Publiczność mnie lubi, mam uznanie zawodowe, do tej pory omijano mnie z odznaczeń państwowych. Jeśli go otrzymam, przyjmuję z podziękowaniem, jeśli nie, też nic się nie dzieje. Zawsze chodziłem po ziemi na dwóch nogach, trudno zatrząść moim światem.

Urodził się w Sashalmon. Pod jakimi warunkami?

Byliśmy biedni, mieszkaliśmy w siódemkę w domu z pokojem i kuchnią, moi rodzice, moi trzej bracia, moja siostra i ja.

Ale nie radziliśmy sobie z trudnościami, dziecko i tak inaczej postrzega świat. Mój ojciec był szewcem, a mama sprzątała dzień i noc dla dobra rodziny. Kochałam go. Był mądry, choć ze względu na sytuację rodzinną doszedł dopiero do trzeciej klasy. Odziedziczyłem po nim tytuł Karakan.

Spośród czterech braci uznanym muzykiem stał się także Gábor Antal Szűcs. I inni?

Oni też grali muzykę, gdy byli młodzi, to było dla nas naturalne, że graliśmy muzykę. Na przykład nasz ojciec gra na mandolinie. Może stąd wzięło się zamiłowanie do muzyki. To nie mogło pochodzić od mamy, biedaczka nie miała na to czasu. Posprzątał trzy miejsca i rozdał obok siebie lunch. Nigdy nie zapomnę, miałem pięć lat, kiedy powiedział mi kiedyś, zobaczysz, będziesz sławny!

Na początku oprócz śpiewania grał również na pianinie. Skąd wziął się pomysł?

Powinieneś wiedzieć, że moja mama też przez jakiś czas pracowała w Mátyásföld i zawsze chodziłem do niej trochę po szkole podstawowej. Tam, w piwnicy budynku, stało pianino. Lubię to. Później dostałem pianino do domu, cena była spłacana co miesiąc. Kupienie go było dla nich poważnym problemem finansowym, ale zrobili to. Od drugiej klasy uczęszczałem do muzycznej szkoły podstawowej Táncsics Mihály w Mátyásföld, byłem solistą w chórze. Kiedyś udało mi się nawet uścisnąć dłoń Zoltána Kodály'ego. Miałem bardzo dobrego nauczyciela śpiewu. Miała na imię ciocia Ili, która kiedy pierwszy raz usłyszała jak śpiewa, powiedziała do mojej mamy, to dziecko ma złoto w gardle!

Grał na pianinie, śpiewał w chórze, a mógł obrać prostą drogę do muzyki klasycznej...

Muzyka klasyczna była również ważna w moim późniejszym życiu, ale ze względu na sytuację rodzinną musiałem pracować, nie miałem innego wyjścia. I tak poszłam do fryzjera. Potem przyszedł 1972 Who Knows? gdzie wygraliśmy z chórem Fodrász Egyesület Tavasz 67, a ja zwyciężyłem solo w kategorii muzyka pop. Miałem wtedy dziewiętnaście lat.

Kto wie co? czy zrobiło to dużą różnicę w twoim życiu?

Nie na początku. Mieszkałem w tym samym pokoju i kuchni, co wcześniej, nie mieliśmy oczywiście telefonu.

Zawsze wychodziłem do budki telefonicznej na rogu i rzucałem napady złości podczas omawiania moich możliwych występów.

Oczywiście ludzie mnie poznali, nadarzyły się okazje, ale prawdziwy kamień milowy nastąpił w 1977 roku, kiedy na festiwalu Metronóm Táncolj jeszcze! Z numerem zająłem trzecie miejsce Wcześniej, mimo że odnosiłem sukcesy na zagranicznych festiwalach, mimo że zebrałem wiele notatek, które można było zgrać na płytę, Péter Erdős, dyrektor węgierskiej sceny muzycznej, nie pozwolił na to.

Czy on cię nienawidził?

Nie nienawidziła go, po prostu go powstrzymywała. Ale już w 1978 roku czuł, że po tylu sukcesach byłoby dziwne, gdyby Szűcs Judith nie miał płyty iw końcu płyta mogłaby zostać wydana. Stał się platynowym albumem, co oznaczało, że sprzedano 250 000 egzemplarzy. Nawiasem mówiąc, Erdős próbował mnie też namówić na występ z Neotonem i wyjazd z nimi do Japonii na Festiwal Yamaha. Ponieważ byłem już na Yamaha, gdzie dzieliłem scenę z Bonnie Tyler, udało mi się go zdjąć bez obrażania się na mnie. Oczywiście od pierwszej chwili wiedziałem, że nie powinienem wchodzić do Neotonu, bo w mgnieniu oka siedziałbym na tylnej ławce jako wokalista.

Czy jesteś zadowolony ze swojej kariery?

Nie mam powodu do narzekań. Mogłem występować w niezliczonych miejscach za granicą. We wschodnich Niemczech, Związku Radzieckim, Kubie, Czechosłowacji, nie wspominając o Szwajcarii, poważny wydawca muzyczny nalegał, abym pojawił się na ich dyskotekowym albumie z dwoma utworami. Podobało im się to, bo w 1979 byłem już na okładce płyty pod pseudonimem Judith. Do tej pory nagrałem dwadzieścia albumów, wiele przebojów, cztery razy byłem piosenkarzem roku w swoim kraju. Żałuję jednak, że gdybym nie miał czerwonego paszportu i nie potrzebował wizy do wielu miejsc, może znalazłbym karierę w Niemczech Zachodnich. Menadżer Boney M., fajnego wówczas zespołu, Frank Farian, wierzył we mnie i chciał ze mną nagrać LP, ale z powodu ciągłych problemów wizowych ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Nie myślałeś o ucieczce?

Nawet mi to nie przyszło do głowy. Jestem Węgrem, węgierska publiczność mnie kochała i tej miłości nie można tu zostawić. I też nie pojechałabym na Zachód ze względu na rodzinę. Wrażliwość uczyniła mnie twardszą, po jakimś czasie sama o wszystko zadbałam. Stałem się swoim własnym kierownikiem spektakli, kontraktów. Nadal.

Kto nazwał królową disco?

Nie wiem, to przyszło automatycznie, oczywiście Tańcz więcej! z powodu

Tymczasem po cichu dodam, że Sashalmon też nie jest honorowym obywatelem...

Przeprowadziłem się stamtąd w 1983 roku, chociaż mieszkałem tam do 30 roku życia. Kiedy zmarła moja mama, wyjechałam z Sashalm, bo wszystko mi o niej przypominało.

Kiedy dorastałem, moja mama była jak moja dziewczyna. Razem sprawiliśmy, że świat się śmiał. Jego śmierć została jednak przeoczona.

Właśnie się rozwiodłam, zostałam sama z moją małą córeczką Timi, a rok później, kiedy skończyłam 40 lat, odeszła też moja mama. Zacząłem nowe życie i wyśpiewywałem swój ból w samochodzie podczas jazdy...

Często ostatnio występujesz?

Nie przyjmuję każdego zaproszenia, a nawet jeśli zostanę zaproszony do telewizji, sam wybieram, dokąd się udam.

Co robi twoja mała dziewczynka, Timi?

Wykonuje biżuterię mineralną i prowadzi terapię kwiatową. Prowadzi już samodzielne życie. On się odnalazł, ja też znalazłam swoją partnerkę, z którą jesteśmy razem już 13 lat. Chwilę myśleliśmy o ślubie, on też prosił mnie o rękę, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego, nadal jesteśmy szczęśliwi. Przynajmniej mogę powiedzieć o sobie, że w wieku 70 lat nadal jestem panną młodą...

Mandarynka

Wyróżniony obraz: Zdjęcie: Ringier/Csaba Oláh