Jest kilka osób, które uważają, że mogłyby skorzystać na gruntach od sąsiednich krajów.
Według Claudiu Târziu, senatora Stowarzyszenia na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR), Rumunia może być suwerennym krajem tylko wtedy, gdy zaanektuje także terytoria, które kiedyś należały do Rumunii, a obecnie są częścią Ukrainy.
„Jesteśmy na dobrej drodze do odpowiedzi, podobnie jak w innych przypadkach musimy pogodzić się z tymi wielkimi mocarstwami, aby zdobyć i uzupełnić naszą suwerenność. Prawdziwie suwerenni będziemy jedynie wtedy, gdy przywrócimy naturalne granice państwa rumuńskiego. Nie możemy zapomnieć o Północnej Bukowinie! Południowa Besarabia jest niezapomniana! Herța, Podkarpacie, wszystko, co należy do narodu rumuńskiego, musi wrócić do granic państwa!” - powiedział polityk, który jest drugim przywódcą AUR w święto zjednoczenia Mołdawii i Havasalandu 24 stycznia w Jassach.
Târziu zaczął później wyjaśniać. Stwierdził, że tak naprawdę nie żądał aneksji terytoriów, mówił jedynie o suwerenności.
W marcu ubiegłego roku przedłożony parlamentowi przez senator Dianę Șoșoacă projekt ustawy, który rozwiązałby rumuńsko-ukraińską umowę o dobrym sąsiedztwie i współpracy z 1997 r., mającą na celu „ponowne przyłączenie” terytoriów należących do Rumunii pomiędzy dwóch wojen światowych i obecnie są częścią Ukrainy.
Polityk, który zdobył mandat z listy AUR, a obecnie reprezentuje założoną przez siebie Partię SOS Rumunia, w jednym z artykułów swojego nieudanego projektu nowelizacji prawa napisał: „Rumunia anektuje należące do niej terytoria historyczne, czyli Bukowinę Północną, Herțę , Bugeac, ukraińska część historycznego Máramaros i wyspa Kıgyó!”.
Zdjęcie na okładce: Claudiu Tarziu ma duży apetyt
Źródło: Facebook/Claudiu Tarziu