Nasze mózgi są zdolne do dziwnych rzeczy i tylko brak mózgu może nas do tego zachęcić. Ciekawe, która sprawa dotyczy prezydenta USA? Jego „praca” może doprowadzić do tego, że już urodzone dzieci będą mogły zostać „abortowane”.

O ile Donald Trump konsekwentnie reprezentuje podstawowe stanowisko pro-life i jest wrogiem „wygodnego” lub innego „na żądanie” zabijania płodów, obecny prezydent USA,

Joe Biden jest entuzjastycznym zwolennikiem dzieciobójstwa.  

Kampania przed wyborami prezydenckimi trwa pełną parą, za granicą odbywają się jedna po drugiej prawybory. Ostatnim razem, gdy Śpiący Joe przekręcił, a raczej skłamał w Las Vegas, skłamał bardzo mocno. W swoim przemówieniu zaprzeczył sam sobie, co nie prowadzi do wniosku o wysokiej inteligencji nawet w przypadku przeciętnego obywatela, bo taką osobę słusznie można nazwać kłamcą. Ale proszę, pradziadek Joe nie jest zwykłym obywatelem, jest w zasadzie prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki!

Co głosił ten nieszczęśnik? To

opowiada się za prawem do aborcji, ale nie jest zwolennikiem aborcji na żądanie. Czego więc jest fanem? Cóż, za „aborcję dozwoloną we wszystkich trzech trymestrach ciąży”.

Biedny tata Joe zupełnie nie ma pojęcia, o czym mówi. Jeśli płód można przeprowadzić w ciągu trzech trymestrów, oznacza to, że dziecko można zabić aż do chwili narodzin. W razie potrzeby!

Mój żołądek skręca się na widok tej okropności. Ale nie mogę się złościć na tego obłąkanego człowieka, bo on naprawdę nie wie, o czym mówi. Nie wiedział tego aż do teraz, niezliczone przypadki to potwierdzają

zamiast tego ukrywająca się w tle „elita” Demokratów przemawia wyłącznie głosem Joe Bidena.

Rajd w Las Vegas pokazał także, dlaczego ta elita jest tak bezwarunkowym zwolennikiem morderstw dzieci. Bo można zdobyć dużo głosów, jeśli histeryczne, elitarne, nieskończenie egoistyczne wyborczki (nie wszystkie kobiety takie są, tylko kochające seks Amazonki, które nie chcą stawić czoła możliwym konsekwencjom) ukształtują zasady według własnego gustu. To oni krzyczeli, celebrując tekst wujka Bidena.

„Dzięki” amerykańskiemu liberalizmowi istnieje obecnie znaczna liczba kobiet, które postrzegają rosnące w nich życie jako przykry przypadek, a nie radosny prezent i które odwołują się do prawa do „samostanowienia o własnym ciele” w sposób faryzejski.

Ale jakoś nie rozumieją, a raczej nie chcą zrozumieć, że płód nie należy do kategorii „własnego ciała”.   

Kocięta popierające Bidena znów mogły piszczeć, gdy Śpiący Joe obiecał unieważnić niedawno uchylone orzeczenie w sprawie Roe przeciwko Wade, jeśli na niego zagłosują. Istota sprawy polega na tym, że prawo kobiet do aborcji zostało uznane za podstawowe prawo człowieka, co oznacza, że ​​zabójstwo stało się prawem podstawowym. Decyzję tę zmienił Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, co nie oznacza zakazu aborcji, ale raczej umożliwienie poszczególnym państwom członkowskim tworzenia własnych przepisów regulacyjnych.

Innymi słowy Śpiący Joe (to znaczy nie on, ale marionetkowi Bidena) ogłosił uchylenie decyzji prawnej, zgodnie z prawem prawdziwego Demokraty. Brawo! I znowu Brawo!

Oczywiście nadal trudno jest zrozumieć – poza wyrokiem w sprawie morderstwa dziecka – w jaki sposób

dlaczego tylko kobieta ma mieć prawo decydować o płodzie? Przecież część człowieka zostaje włączona w rozpoczynające się nowe życie. Jeśli jest równość kobiet, dlaczego nie ma równości mężczyzn?

Oczywiście jako kontrargument można podać, że rodzi kobieta, a nie mężczyzna, ale kto tak twierdzi, stoi jednocześnie w sprzeczności z liberalnym toposem drugiego żywiołu, wedle którego mężczyzna rzeczywiście może rodzić jest to także jego demokratyczne prawo.

Panie stwórco, nie musisz być obłąkany, żeby stracić rozum. W naszym przypadku jest to niewielka, ale agresywna część społeczeństwa i niewątpliwie do niej należą chorzy psychicznie posłowie do Parlamentu Europejskiego.

Demokraci, którzy „nie popierają aborcji”, ale uważają, że zabijanie płodu jest dopuszczalne do ostatniej chwili ciąży (szacunek dla rozsądnej mniejszości wśród nich)

jego „praca” może doprowadzić do tego, że nawet dzieci, które już się urodziły, będą mogły zostać „abortowane”.

Taką sprawę podejrzewają zwolennicy pro-life stojący za sprawą znaną jako „Waszyngtońska Piątka”. Dwa lata temu w pobliżu kliniki aborcyjnej odnaleziono ciała pięciorga dzieci, najwyraźniej urodzonych żywych, ale dwa lata nie wystarczyły na zbadanie w ogóle ciała. W rzeczywistości krąży obecnie wiadomość, że Ministerstwo Sprawiedliwości zaleciło biuru koronera zniszczenie zwłok. Jeśli to prawda, celem może być po prostu uniknięcie jeszcze większego skandalu, ponieważ sekcja zwłok może wykazać, w jaki sposób zginęły dzieci...

Ktoś mógłby to wyjaśnić Śpiącemu Joemu (chociaż ten może nie rozumieć, co mu tłumaczą).

aborcja nie jest prawem, ale desperacką próbą uniknięcia odpowiedzialności, nawet za cenę morderstwa.

To nie przypadek, że w niektórych stanach aborcja jest dozwolona tylko w dwóch przypadkach. Jeżeli ciąża jest wynikiem przemocy lub jeśli w sposób ewidentny można uratować życie matki. A prawo do samostanowienia przysługuje kobiecie tylko wtedy, gdy sama decyduje, z kim i w jakich okolicznościach idzie do łóżka.

Joe Biden nie wie, o czym mówi. Nie można tego oczekiwać od chorego, który przedstawia swoją wnuczkę jako zmarłego syna, który rozmawia z duchami, uważa, że ​​jego wiceprezydent jest prezydentem USA i gubi się nawet tam, gdzie jest to prawie niemożliwe. Natomiast kryjące się za nim liberalne łajdaki wiedzą, co mówią wujkowi Joe.

Nie daj Boże, żeby utrzymali się u władzy jeszcze cztery lata, bo wtedy Ameryka się skończy.

Wiemy jednak, że prędzej czy później wszystko, co się tam wydarzy, przeniesie się także do Europy…

Zdjęcie na okładce: Ilustracja / ujno.sk