Nie ma nic nowego pod słońcem: nie rozumieją, że ochrona wolności słowa kończy się tam, gdzie wyrażona opinia nie może już przyczyniać się do kształtowania woli demokratycznej.
Magyar Nemzet dowiedział się, że przeciwko Péterowi Márki-Zayowi złożono raport interesu publicznego w związku z podejrzeniem podżegania przeciwko społeczności. István Tényi zwrócił się do Komendy Głównej Policji w Budapeszcie po tym, jak w sobotę odrzucił egzekucję polityków rządowych podczas wydarzenia inaugurującego kampanię Węgierskiej Partii Ludowej dla Wszystkich (MMN).
Choć wydarzenie miało dotyczyć prezentacji przedstawicieli tej partii w PE oraz programu PE, głównym tematem nieudanego kandydata lewicy na premiera był Viktor Orbán. Powiedział, że partia rządząca boi się upadku, bo może być dla niej ostateczny.
Boją się, że będą spędzać czas razem, powiedział Márki-Zay.
W swoim uzasadnieniu stwierdza: ochrona życia, integralności fizycznej, godności i praw innych osób jest wartością samą w sobie, którą należy uwzględniać przy regulowaniu praw podstawowych.
Według jego słów, choć Ustawa Zasadnicza chroni opinię bez względu na jej wartość i treść, ochrona wolności słowa kończy się tam, gdzie wyrażona opinia nie może już przyczyniać się do kształtowania woli demokratycznej.
W związku ze sprawą może pojawić się podejrzenie karne o podżeganie do społeczeństwa.
Retoryka węgierskiej lewicy zapada w pamięć, gdy po ubiegłorocznych wyborach w Polsce w Pałacu Prezydenckim w Warszawie aresztowano byłego ministra spraw wewnętrznych i jego zastępcę ustępującego rządu PiS. Wcześniej gabinet Tuska w wyniku zamachu stanu przejął kontrolę nad polskimi mediami publicznymi.
„Uwaga na Warszawę! To, co dzieje się teraz w Polsce, tak samo będzie i tutaj po zmianie rządu!” - Márton Tompos, parlamentarny przedstawiciel Momentum, odniósł się do wydarzeń w Polsce na swoim profilu w mediach społecznościowych.
W nawiązaniu do oświadczenia dyrektor polityczny premiera stwierdził, że w kajdankach będą zabierani ludzie lewicy, którzy zgodnie z prawem nic nie popełnili, i będą systematycznie uciszać opinie, z którymi się nie zgadzają.
Według Balázsa Orbána dla wszystkich jest teraz jasne, że kiedy lewacy twierdzą, że walczą o demokrację i korupcję, tak naprawdę walczą jedynie o własną władzę i przeciwko ludziom, którzy myślą inaczej.
Partner partyjny Mártona Tomposa, András Fekete-Győr, upadły prezydent Momentum, skazany II stopnia za przemoc wobec urzędnika, obiecał wcześniej, że z powodów politycznych wykluczy z wykonywania zawodu prawicowych specjalistów pracujących w mediach którzy w swojej pracy wyrażają opinie, które mu się nie podobają.
Pamiętny był także moment, w którym w grudniu 2018 roku grupa lewicowych polityków, nadużywając immunitetu, wkroczyła nielegalnie do siedziby MTVA i stosując przemoc fizyczną, utrudniała produkcję programów, stosując groźby.
A Ferenc Gyurcsány, który zawsze wspomina europeizm i rządy prawa, przeniósł zagrożenie na sam szczyt i udowodnił, jaka naprawdę jest jego koncepcja demokracji.
Jedna z najbardziej pamiętnych sytuacji miała miejsce, gdy Attila Vidnyánszky obrzucił go obelgami za to, że został mianowany przewodniczącym rady nadzorczej fundacji utrzymującej Uniwersytet Teatralny i Filmowy.
„Teraz nie ma nic do zrobienia. Musisz się przygotować. Vidnyánszky i jego towarzysze zostaną tak długo, jak Orbán. Potem upadają. W rzeczywistości! Będą Ziemianami pod każdym względem. Nie będzie pochówku w okopach. Będzie nawias. Świat bez powietrza dla tych, którzy zabili węgierską wolność” – napisał prezydent DK, która sama nazywa się „najbardziej europejską partią”. A innym razem ujął to bez ogródek: „To będzie więzienie, chłopcy i dziewczęta”. Zasłużenie. Wtedy opowiadali sobie nawzajem o wyższości moralności obywatelskiej. Widziałem na filmach, że w rury trzeba uderzać łyżką. Zacznij uczyć się techniki. Będziesz tego potrzebował".
W okresie Covid-19 wielkie oburzenie wywołało także oświadczenie Bendegúza Szarvasa Koppány’ego, który na swoim oficjalnym profilu w mediach społecznościowych napisał: „Leczenie pandemii w stylu Fideszu. Trudno na to odpowiedzieć w sposób godny, raczej ująłbym to tak: chłopcy ciężko pracują na żelazko do lampy.”
Obecny przedstawiciel Józsefváros uważał, że powieszenie członków Fideszu byłoby uzasadnione.
Zdaniem lidera frakcji Fidesz-KDNP w Józsefváros, kilkakrotnie zdarzało się, że Szarvas formułował niesamowite myśli pod adresem przedstawicieli Fideszu na posiedzeniach komisji i zarządu w Józsefváros.
- Zdarzało się, że groził więzieniem swoim przeciwnikom politycznym, ale swoją najnowszą manifestacją przekroczył wszelkie granice - stwierdził Tamás Vörös. Jak stwierdził, każdy, kto potrafi komunikować się jedynie z tak bojowymi, agresywnymi, morderczymi namiętnościami, nie ma nic wspólnego z polityką i politycznie i po ludzku nie nadaje się do tego zadania.
Zdjęcie na okładce: Péter Márki-Zay, burmistrz miasta przy ratuszu w Hódmezővásárhely
Źródło: MTI/Tibor Rosta