Lewica broni niesamowitego zastrzyku pieniędzy, którym kierownictwo stolicy obciążyło liderów biznesu w Budapeszcie.
Pensja pierwszej osoby BKV wzrosła do 2,6 mln forintów, natomiast pensja szefa BGŻH wzrosła do 2,2 mln forintów. Zdaniem stołecznego lewicowo-liberalnego polityka nie ma w tym nic złego, zaś lider frakcji Fidesz-KDNP uważa, że Karácsony posługuje się dwumową.
„Podwyżka płac podąża za inflacją, dbamy o członków rodziny Budapesztu” – wyjaśniła Anett Bősz, zastępca burmistrza Danii, że pensja lidera BKV wzrosła o 300 000 HUF.
Według zastępcy burmistrza Socjalistów Katy Tüttő podwyżka mieści się w budżecie, ponieważ BKV jest największą firmą transportową w kraju, a gmina stołeczna opracowała regulamin wynagrodzeń, który wiąże wynagrodzenie dyrektora generalnego BKV z opłacaniem państwowego systemu opieki zdrowotnej .
Według zastępcy burmistrza Ambrusa Kissa podwyżka również była uzasadniona.
A Péter Gajda, socjalistyczny burmistrz Kispest, mówił o tym, że odpowiedzialnemu przywódcy trzeba zapewnić godziwą pensję,
następnie wyraził ubolewanie, że w przypadku burmistrzów tak nie jest. Natomiast Péter Niedermüller, burmistrz Erzsébetváros na SE, powiedział, że jeśli Gergely Karácsony uzna, że mieści się to w budżecie, to na pewno się zmieści.
„Gergely Kárácsony ciągle mówi o upuszczaniu krwi, ale pieniądze zawsze dostają jego ludzie” – i to powiedział już lider frakcji Fidesz-KDNP w Budapeszcie.
Zdaniem polityka burmistrz posługuje się dwuznacznością, a nawet przypomniał, że poważne obawy budziła już premia lidera BKV. Jego zdaniem Tibor Bolla otrzymał podwyżkę i premię, mimo że w firmie doszło do szeregu nieprawidłowości.
Zdjęcie na okładce: Gergely Karácsony i Kata Tüttő
Źródło: Facebook/Gergely Karácsony