„Bycie dobrym człowiekiem” nie jest rozwiązaniem i niestety w obecnym cyklu Karácsony zapłacili więcej. Aby rozwiązać i rozwinąć kwestię romską w stolicy, konieczna jest współpraca rządu z Budapesztem – uważa István Forgács, ekspert ds. romskich, z którym Mandiner przeprowadził wywiad, z którego wybraliśmy kilka przemyśleń.

Zdaniem Istvána Forgácsa Romowie nie powinni głosować w wyborach samorządowych na obecnego burmistrza, czyli Gergely’ego Karácsony’ego, gdyż bez przesady można stwierdzić, że w ciągu ostatnich pięciu lat nie podjęto żadnych znaczących działań mających na celu nadrobienie zaległości Cyganów w Budapeszcie nie powstała żadna koncepcja zagospodarowania stolicy, która byłaby dla nich korzystna ze względu na wyznaczone cele i

nie zbudowano struktury instytucjonalnej, którą można by obsadzić profesjonalną treścią i osobami za nią odpowiedzialnymi.

Niewiele mówi się o Romskiej Gminie Stołecznej, ale otacza ją ten sam skandal, co ogólnokrajowy organ samorządu romskiego: dawne kierownictwo lewicy nie mogło i nadal nie może rozliczyć się z setek milionów forintów, poprzednie prezydent uciekł do dymisji. Oficjalne procedury wciąż trwają, podobnie jak w przypadku rządu krajowego, który niestety także został przechwycony przez lewicę. Jednak Gergely Karácsony nie jest za to odpowiedzialny, ale odpowiada za to, że ani on, ani Gábor Kerpel-Frónius, który jest zmuszony (i nie może) zająć się kwestią cygańską przynajmniej w sposób pokazowy, nie zbadał którykolwiek z tych przypadków. Widmowa szkoła fundacyjna mogła funkcjonować latami bez uczniów, ale jej przywódcy i słudzy niektórych lewicowo-liberalnych interesów przyjęli normy państwowe.

Policja skonfiskowała dokumenty, wszczęto poważne postępowanie, ale i w tej sprawie Kerpel-Frónius jedynie zanucił.

Jednak administracja miasta Budapesztu, zdominowana przez Ferenca Gyurcsány'ego i jego ludzi, udaje ślepą, głuchą i niemą nie tylko w konkretnej sprawie karnej, ale także w sprawach cygańskich w ogóle.

Burmistrz również nie chciał zrobić nic istotnego w tej kwestii. Oczywiście chętnie w każdej chwili wybierze się na wernisaż wystawy społeczno-fotograficznej z udziałem Cyganów, a gdyby inteligencja z Belpes po raz tysięczny bełkotała do siebie, jak ważne jest włączenie społeczne w CEU, z pewnością entuzjastycznie pokiwałby głową, bo no cóż, ale to jest nie do przyjęcia w porównaniu pół dekady.

Tak naprawdę nie chodzi tu o to, żeby na ulicy Dankó Pista była woda i asfaltowa droga, czy żeby autobus zatrzymywał się obok cygańskiej osady.

Wystarczyłoby, żeby Święta Bożego Narodzenia chociaż nawiązały do ​​działań i programów wprowadzonych na poziomie krajowym,

lub przynajmniej wypuścić na rynek podobne lub dodatki do nich. W Budapeszcie wszystko jest po to, aby społeczne nadrabianie zaległości w oparciu o ekonomię, które zawsze uważam za sprawę pierwszorzędną, przebiegało możliwie najskuteczniej.

Natomiast musimy rozmawiać o kwestiach edukacyjnych, pracy, mieszkalnictwa, życia obok siebie, bezpieczeństwa publicznego, kultury, opieki zdrowotnej, a nawet problemów narkotykowych. Wszystko to uzasadniałoby prawdziwie jednolite podejście, które powinno stworzyć własne forum, dla którego Okrągły Stół Rozwoju Cyganów byłby idealny.

Jestem przekonany, że nowy burmistrz to stworzy, podobnie jak powołuje komisarza odpowiedzialnego za integrację społeczną lub nawet niezależnego zastępcę burmistrza, który będzie w stanie reprezentować interesy Budapesztu i całego społeczeństwa w niezbędnych negocjacjach z rząd. Bardzo mi tego teraz brakuje, szczególnie

W Budapeszcie zauważalnie wzrasta napięcie związane z nadrabianiem zaległości społecznych, z którym należy jak najszybciej uporać się.

Typowym obrazem jest to, jak Karácsony jest dumny z gościnnych, tolerancyjnych, kosmopolitycznych Budapeszteńczyków, a jednocześnie życzliwych współobywateli rzeczywiście przyciągają do siebie torby i nerwowo rozglądają się, gdy tramwaj zatrzymuje się na stacji Blaha. Niech wreszcie zostanie powiedziane to, co było jasne od lat: tak naprawdę wyborcy Karácsony'ego również chcą proporządkowego, czystego, przyjaznego do życia Budapesztu i jest to stan schizofreniczny, do którego nie mają odwagi się do tego przyznać, bo antyOrbán wszystko przekreśla w ich umysłach. Ostatnie lata pokazały jednak, że obecny burmistrz nie jest w stanie tego stworzyć, bo nie podziela tych samych przekonań co oni. Ponadto,

Sytuacja jest taka, że ​​tak naprawdę głosowaliby na Alexandrę Szentkirályi, czyli kandydatkę Fideszu, ale racjonalność powoli wraca im do głowy.

Nikt nie zgodzi się z faktem, że Budapeszt oprócz znaczącego, skoordynowanego nadrabiania zaległości społecznych i tworzenia szans potrzebuje także porządku i czystości publicznej, a także przewidywalności i bezpieczeństwa. Właściwie przede wszystkim dla nich. Aby ludzie, którzy tu mieszkają, mogli sobie ufać – niezależnie od pochodzenia etnicznego, religijnego czy społecznego. Karácsony powinien był to stworzyć, ale nawet teraz nie rozumie, że mieszkańcy Budapesztu naprawdę tego chcą. Pastwisko dla pszczół i hotel dla owadów są ładne, ale dla ludzi wciąż ważniejszy jest bezpieczny transport publiczny czy czystość ulic. Ale jakby nie chciał się tym zajmować nawet przez minutę. Dziś stolica jest więźniem politycznego bełkotu, o sprawach zawodowych nie ma mowy. I racja, na pewno nie możesz z nim dalej żyć!

Zdjęcie: MTI/Szilárd Koszticsák