Zakończono ostatnie ankiety, nadchodzi tydzień mobilizacji i runda finałowa! Napisane przez Dániela Kacsoha.
I wreszcie nadszedł ostatni tydzień kampanii, w niedzielę każdy wyborca może udać się do lokalu wyborczego i wylosować do urny najlepszą ofertę dla kraju i swojej miejscowości. Możliwość podjęcia decyzji obejmuje obecnie przedstawiciela lokalnego i burmistrza, w Budapeszcie listę partyjną i osobę burmistrza oraz jedną z list Parlamentu Europejskiego.
Nie jest to więc głosowanie wielką literą, wybieramy „tylko” przedstawicieli PE i lokalnych przywódców, ale stawka nie jest mała. W rzeczywistości.
Lokalnie jest to oczywiście ważne dla każdego, kto jest burmistrzem w danym mieście, wsi czy dzielnicy, jednak ze względu na niedawną wojnę i reakcje Europy na nią, teraz chyba ważniejsze jest referendum unijne.
Węgry mogą wysłać 21 przedstawicieli do bardzo licznego Parlamentu Europejskiego, który też nie jest jedynym organem zarządzającym UE. Moglibyśmy nawet pomachać.
Sytuacja jest jednak taka, że zachodni mainstream coraz bardziej dryfuje w kierunku jakiejś nieprzewidywalnej eskalacji wojny i choć wielu osobom zapewne się to nie podoba, to jakimś cudem okazało się, że
głos rozsądku, domagający się negocjacji w sprawie zawieszenia broni i pokoju (podobnie jak w przypadku nielegalnej migracji) reprezentują ponownie Viktor Orbán i Fidesz-KDNP.
Jeżeli jednak stanowisko to zyska w niedzielę znaczące poparcie społeczne na poziomie głosów, będzie to sygnał dla europejskiego społeczeństwa.
Zakończono ostatnie ankiety, nadchodzi tydzień mobilizacji i runda finałowa!
Zmarginalizowana opozycja, z pewnością nie niezależnie od interesów własnych i aktorów zewnętrznych, nie uważa kwestii wojny za najważniejszą. Dostrajają protest, Péter Magyar zaangażował się nawet w kampanię pokojową,
Zdaniem Kláry Dobrev nie ma mowy o eskalacji wojny, natomiast niemal wyzerowany Momentum niemal automatycznie wypowiada się na temat głosów Zachodu.
Wiceprezydent Partii Cisa apeluje do Krajowego Urzędu ds. Mediów i Komunikacji o zakazanie antywojennej kampanii Fideszu. Ponadto postawił przed sądem Viktora Orbána za „rozpowszechnianie horrorów”.
Kryzys energetyczny, inflacja, utrata impetu w środku cyklu, sprawa ułaskawienia i Péter Magyar – to tylko kilka okoliczności, które bez trudu mogą wytłumaczyć nawet słabszy wynik partii rządzących.
Jednakże, choć zarówno nowy mesjasz wywracający lewicę, jak i politycy partii Gyurcsány są podekscytowani obaleniem rządu, wygląda na to, że Fidesz-KDNP może nawet utrzymać swoje obecne 13 mandatów w organie brukselskim, a pole opozycji być pokryte „zwłokami bohaterskich poległych”.
Według naszej aktualnej wiedzy np. Momentum nie przekroczy pięcioprocentowego progu, a możliwe jest nawet, że z „wzmacniającej” listy DK z Párbeszédem i MSZP mogą wystawić tylko jednego przedstawiciela. Psy z dwoma ogonami, LMP i oczywiście także drużyna Pétera Márki-Zay’a, mogą się martwić.
Oczywiście, co ostatecznie zakończą się strony, okaże się najwcześniej w niedzielę.
Jedno jest pewne: niesamowita publiczność podczas weekendowego Marszu Pokoju potwierdza również, że partie rządzące odzyskały zdolność tematyzacji, zidentyfikowały kluczową kwestię jako stawkę wyborów, w których pomimo wszystkich ataków i ataków na Putina nie tylko reprezentują prawidłowe stanowisko, ale także konsekwentnie odzwierciedlają opinię większości społeczeństwa.
Nawet w studiu Partizána, który pracował na rzecz upadku Orbána, zmuszeni byli przyznać: pomarańczowa drużyna dobrze się wchłonęła, nie widać po niej niepewności ani słabości.
Z drugiej strony opozycja w dalszym ciągu podzielona, być może bardziej niż kiedykolwiek, łączy ją jednak cel, jakim jest podporządkowanie się Zachodowi i nieprzejednana nienawiść do Viktora Orbána. Mimo że głośniki sceniczne w białych koszulach są niewątpliwą nowością, płyta ta jest nudna.
Chodzi jednak o to, że węgierscy wyborcy znów mogą wysłać sygnał i podjąć decyzję, zgodnie ze swoją wolną wolą. Choć w kampanii właściwie wymieniono nas wszystkich, to od nas zależy, na kogo zagłosujemy. Jednocześnie podczas wyborów do PE możemy wysłać sygnał aż do centrum w Brukseli, mając wpływ na międzynarodową równowagę sił.
W porównaniu z tym, że do lokalu wyborczego wystarczy udać się w weekend, jest to całkiem niezła okazja. Warto z tym żyć!