Tę rozdzierającą serce i podnoszącą na duchu historię napisało życie.

Mówią, że strata dziecka to największa tragedia, jaka może spotkać rodzica. Mający pięcioro dzieci Levente Koncz wraz z żoną Helgą 26 października 2020 roku, czyli na dzień przed 48. urodzinami głowy rodziny, dowiedzieli się, że ich najmłodsze dziecko, ich sześcioipółletni syn syn Jeromos, miał guza mózgu, był duży i znajdował się w niewłaściwym miejscu. Mała Jeri wróciła do swojego Stwórcy pół roku później, 25 maja 2021 roku.

dużym zainteresowaniem cieszyła się Dzieci od razu trafiają do nieba – książka Jeri . Książka powstała dzień po postawieniu diagnozy lekarskiej jako seria (tylko w minimalnym stopniu zredagowanych) wpisów zapisanych na liście mailingowej znajomych rodziny, uzupełnionych osobistymi refleksjami. Według tekstu ucha

„Ta rozdzierająca serce i podnosząca na duchu historia została napisana przez życie, a dziennik sporządzony na podstawie listów ojca opisuje wewnętrzne zmagania, ból, wspólnotę rodzinną, miłość, ludzką nadzieję, boskie zamiary, wolę i uwolnienie z nieoczekiwaną szczerością”.

Podczas premiery książki Péter Csillag, redaktor publikacji, rozmawiał z autorem, ojcem Jeri i neurochirurgiem Andrásem Csókayem, ordynatorem szpitala Salgótarján, oraz Miklósem Garami, neuroonkologiem z kliniki pediatrycznej SOTE Tűzoltó Street, a także główny lekarz, lekarz prowadzący chłopca.

Levente Koncz opowiadał o narodzinach książki: w miarę napływu listów coraz więcej osób zachęcało do jej wydania w formie książkowej, a Péter Csillag dał ostateczny impuls, mówiąc: Historia Jeri może być świadkiem.

Tytuł książki pochodzi od Andrása Csókay’a. Znany neurochirurg przypomniał, że dziesięć lat temu, 2 lutego 2014 roku, w wyniku ataku epilepsji, ich dziesięcioletni syn Marci utonął w dwudziestocentymetrowej wodzie ogrodowego basenu. On i jego żona byli w strasznym stanie psychicznym. Pierwszy promyk nadziei pojawił się następnego dnia: odwiedziła ich znajoma i powiedziała: „jedno jest pewne, dzieci natychmiast pójdą do nieba” .

"Dlaczego to mówisz?" Zapytałem go. „Ponieważ Jezus tak powiedział. przyszła odpowiedź. „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego!”

Doktor Csókay uważa, że ​​zarówno jego synek, jak i Jeri „przeskoczyli ten poziom”, niemożliwe jest, aby ich dusze były obarczone tak poważnym grzechem, że musieli czekać na pójście do nieba. To powiedzenie uspokoiło Andrása Csókay’a. Wyznaje: Musimy poważnie traktować każde słowo Jezusa, jeśli coś powie, to tak jest. A ojciec jezuita zapytał go: „Mój Andrisku, nie zazdrość temu dziecku Jezusa!” Bardzo trudno mu było to zrozumieć, ale teraz jest tego samego zdania. Przypomniał też, że dziesięć lat temu podczas nabożeństwa w bazylice św. Szczepana ukazał mu się Jezus w opłatku, objął ramionami swojego synka, który kilka tygodni wcześniej zginął tragicznie, i powiedział:

– Dobrze widzisz, tato. „To był dla mnie pokój i prawdziwa radość: chwila, w której poznaje się i czuje królestwo Boże, życie wieczne, w którym już jesteśmy”

— spytał doktor Csókay. Dodał: ta książka kieruje tutaj myślami.

Miklós Garami, lekarz prowadzący Jeri, twierdzi, że jego miejsce pracy to najlepsza placówka medyczna na Węgrzech, leczy się tu dwie trzecie dzieci chorych na raka i trafiają do nich prawie wszystkie dzieci z guzami mózgu. Wspomina: kiedy po raz pierwszy spotkał Jeriego i jego rodziców, od razu poczuł szczególne promieniowanie miłości, jakie emanowało od nich, pomagając sobie nawzajem. Później doświadczył tego również w przypadku braci. Przed lekarzem stoi ogromny dylemat: skoro dziecko ma tak krótkie życie, to czy lekarz powinien je zabrać rodzinie, czy może ostatni okres swego ulotnego życia spędzić w domu, z rodziną? Dziś uważa, że ​​rodzinie należy szczerze powiedzieć, że nie jest pewne, czy uda jej się wyleczyć chore dziecko, zwłaszcza jeśli ma ono guza mózgu.

Zapewniają swojemu dziecku najnowocześniejszą na świecie terapię, która leczy większość dzieci. Nie mogą jednak obiecać, czy ich dziecko będzie wśród nich. Kiedy widzą, że nie ma już nadziei, zmieniają się i doradzają rodzinie: dziecko powinno spędzić pozostały krótki czas w otoczeniu ich współczującej miłości i troski. Tak jak Jeromos był otoczony takim duchem przez swoich rodziców i rodzeństwo.

Według wspomnień tego ojca, mały Jeri był jak każde sześcioletnie dziecko, „kulą miłości” i jak każde najmniejsze dziecko, wszyscy go kochali i otaczali swoim podziwem. Był rozjemcą wśród swoich starszych braci. Tym, co wyróżniało go spośród pozostałych sześciolatków, była szczególna miłość do sportu – był fanem Fradiego, Dénes Dibusz zorganizował mu obecność na mistrzostwach, a Dávid Sigér podarował mu prawdziwą koszulkę meczową z podpisem – dobrze orientował się w wielu dyscyplinach sportowych, „był teoretykiem”, pamiętał daty, wyniki i strzelców najważniejszych meczów, ale był nie tylko „fotelowym buforem”, ale miał także niezwykły talent do gry. gry w piłkę nożną, siatkówkę i piłkę nożną. A co było szczególnie miłe dla ojca nauczyciela matematyki, to fakt, że Jerin miała wyjątkowy talent do matematyki, uwielbiała liczyć, dodawała w głowie liczby czterocyfrowe.

Na premierze książki powiedziano: pobliskie boisko do piłki nożnej z pluszowymi misiami było dla Jeri szczególnie miłym miejscem. Od jego śmierci w dniu jego imienin organizowany jest tam Jeromos Cup, na który przybywają także światowej sławy gracze z Fradi.

Na pytanie Pétera Csillaga, komu poleciłby tę książkę, Levente Koncz odpowiedział: jego książka nie jest łatwą lekturą. Cierpienie i śmierć Hieronima nie były bez znaczenia.

„Wierzę, że wielu z nas stało się dzięki niemu lepszymi ludźmi. Książka ta powstała, aby dawać świadectwo życia, śmierci, siły wspólnoty i nadziei, że po śmierci nie popadniemy w nicość. Wspominając postać Jeriego, jego dzisiejsza droga krzyżowa jest co najmniej tak samo podnosząca na duchu, jak bolesna. Niech ta historia doda siły i otuchy tym, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji lub przeżywają inny kryzys, który wywraca ich życie do góry nogami. Jest pocieszenie nawet w przypadku największego bólu, jest uzdrowienie nawet w najgłębszym smutku.”

Książka została opublikowana przez Rézbong Kiadó. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, tom będzie dostępny w księgarniach i największych sieciach, ale można go też zamówić u wydawcy i kupić u rodziny Konczów. Rodzina i wydawca cały uzyskany dochód oprócz bezpośrednich wydatków przekazali – w porozumieniu z głównym lekarzem Miklósem Garami – fundacji Playhouse przy Klinice Pediatrycznej SOTE w Tűzoltó utca.

węgierski kurier

Wyróżnione zdjęcie: Viktória Török, József Wágner-Csapó