Coś spływa, ale tu nie ma klimatyzacji. Ze scenariuszem György’ego Tótha Jr.
Jeśli lubisz debaty, w dni powszednie po południu warto włączyć kanał Hír TV, bo w programie Komment możesz być świadkiem wielu znaczących zderzeń opinii prowadzonych ludzkim głosem. Chociaż od czasu do czasu zdarza się też gość, który podnosi ciśnienie myślącej osobie.
Jednym z uczestników wtorkowej debaty był poseł na parlament nieznanej prawnie mikropartii MSZP. Cóż, od niego, a dokładniej z tego, co powiedział, mniej tolerancyjni widzowie musieli wspiąć się na ścianę.
Mężczyzna zachował się dokładnie jak Móricka z żartu, która o wszystkim pamięta to samo. Niech tematem będzie stan francuskiego społeczeństwa, igrzyska olimpijskie lub punkt zwrotny Gergely'ego Karácsony'ego, najważniejsze jest brak klimatyzacji.
Oprócz kilku tematów uczestnicy dyskusji wymienili także poglądy na temat tego, jaki cud spotkał Karigeriego, który w rozmowie z prezydentem MKOl oświadczył, że stolica posiada już obiekty sportowe niezbędne do organizacji igrzysk olimpijskich. Na swojej stronie na Facebooku napisał (jeśli to napisał): „Spotkałem się z Thomasem Bachhalem, prezesem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, przy okazji otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Uzgodniliśmy, że Budapeszt posiada już prawie wszystkie obiekty sportowe potrzebne do organizacji letnich igrzysk olimpijskich.
Nie dodał, że tak jest, mimo że zaciekle walczył z budową takiego obiektu. Cóż, to się nazywa czysta bezczelność.
Co prawda, w przypadku uśmiechniętego przedszkolaka można by się do tego przyzwyczaić. Gardzi wszystkim, co jest związane z rządem, ale tylko tak długo, jak może mieć nadzieję na zdobycie przez niego popularności. Phúj, stadion Puskás, projekt phúj Városliget, abcug mokry veebe, koniec z mistrzostwami świata w lekkoatletyce! Potem szpera tam, w Puskás, bo rydwan drużyny piłkarskiej dobrze jeździ, tam wyleguje się na trybunach stadionu lekkoatletycznego, bo tak jest modnie.
Tą dwuznaczną postacią w debacie przeżyła Móricka z MSZP.
Ponieważ według niego w stolicy żyje się lepiej i przyjemniej niż za czasów Tarlósa (co jest wyraźnie i na co dzień doświadczane, nie jest prawdą), jedynym problemem jest to, że rząd wykrwawia Budapeszt.
To topos, który kłamał aż do znudzenia, podczas gdy liczby pokazują coś zupełnie odwrotnego. Stolica ma znacznie więcej pieniędzy niż za poprzedniej kadencji miasta, ale są one po prostu szybciej rozrzucane, marnowane i wpychane do kieszeni znajomych.
O czym ten facet mówi?
Nieważne, jak bardzo się nad tym zastanawiam, nie mogę znaleźć ani jednej inwestycji, która byłaby zasługą liberalnego, bolszewickiego władz miejskich. Moglibyśmy tylko wspomnieć o Moście Łańcuchowym, gdyby nie został ukończony o 5 miliardów drożej i przy mniejszym zapleczu technicznym, niż wynikałoby to z planu i umowy wykonawczej stworzonej za czasów Istvána Tarlósa, a ukończony (?) most nie został skradziony osobom dojeżdżającym do Budapesztu, a gdyby mu nie towarzyszyło, inwestycja byłaby bardziej transakcjami podejrzanymi o korupcję. Czy to jest lepsze?
A jeśli chodzi o bardziej znośny, co to oznacza w rozumieniu przedstawiciela? Może miasto jest bardziej znośne, bo pola chwastów nazwano pastwiskami pszczół? Jak zdemontowali 3 tysiące kontenerów na śmieci, żeby śmieci zalały miasto? A może z faktu, że niektóre części miasta stały się oazą brutalnych narkomanów i pijanych bezdomnych? A może z tego, że w wielu miejscach zwężono drogę publiczną pomysłowo pomalowanymi ścieżkami rowerowymi i utrudniono ruch nawet ambulansom z palikami?
W Budapeszcie żyje się przyjemniej, bo wielkogłowy jeż ogłosił nieistniejący kryzys klimatyczny, a potem serią dyletanckich decyzji – a także tragicznych pomysłów swoich intrygujących kolegów – czy rzeczywiście udało mu się pogorszyć jakość powietrza w stolicy ? Tylko dlatego, że niektórzy burmistrzowie dzielnicy Libsi ze świątecznego gangu tak kształtowali porządek ruchu, aż osoba, która go stworzyła, zgubiła się w chaosie? Czy to czyni Budapeszt bardziej przyjaznym do życia?
Powinno być jednak przyjemniej i lepiej, twierdzi Komcsi, ponieważ Karácsony został ponownie wybrany.
Tak, ale biedna część stolicy o niskim IQ wybrałaby jednookiego kota, gdyby była sprzeczna z rządem.
Cóż możemy zrobić, nasz Budapeszt nie jest wolny od nihilistycznego liberalnego idealizmu, tu też panują tendencje typowe dla miast światowych. Większość to jednomyślni myśliciele, wolący zamknąć oczy i zatkać uszy, aby rzeczywistość nie zakłóciła ich kosmopolitycznej głupoty. To jest. Nie musisz kochać, ale co możemy zrobić?
Swoją drogą, za Piotrem Vengerskim (alias imitacja Pétera Magyara Lenina, klon Béli Kuna) stali ci sami ludzie, którzy wybrali tę nieszczęsną postać.
Zwolennicy śmierci mózgowej są tak samo niezainteresowani rzeczywistością, jak w przypadku Bożego Narodzenia. Gdybyś był zainteresowany, powinni już dawno zauważyć, że ich idol jest rekordzistą Guinnessa, ponieważ do tej pory nie udało mu się wypowiedzieć ani jednego prawdziwego słowa ze swoich brudnych, podżegających ust.
Wróćmy jednak do geniuszu MSZP. Choć aktualnym tematem były igrzyska olimpijskie w Paryżu, jako twardy Komcchi potrafił jednym skokiem przejść od wszystkiego do oczerniania węgierskiego rządu, a w dodatku wypowiedziami, które trudno nazwać inaczej niż kłamstwami.
Nie jest to błąd ani brak informacji, ponieważ przedstawiciel musi wiedzieć, że to, co formułuje w formie oświadczenia, po prostu nie wytrzymuje próby rzeczywistości. A jeśli wie, ale mówi coś innego, czyli celowo przeinacza prawdę, to z pewnością jest to kłamstwo. Nawet jeśli służy państwom, które zostały już przekroczone, ponieważ nadal istnieją.
Oczywiście nasz kłamca jest także mrocznym demagogiem. Nawiązuje do faktu, że choć szpitale nie działają, bo nie ma klimatyzacji, to ludzie zarabiają miliony.
Proletariusze świata! To przeklęci, obdzierający ludzi burżua! Dlaczego chcieliśmy kapitalizmu, w którym nie ma równych szans? Tak, ale nadal cholernie wyzyskujący burżua!
Wspomina o inflacji, która dewaluuje płace, ale nie o tym, że rząd stłumił inflację i od tego czasu – dzięki gwałtownie rosnącym płacom – odzyskaliśmy utraconą wartość, a nawet więcej. Twierdzi, że w naszym kraju płace wzrosły najmniej, ale według danych Eurostadt nasz kraj zajmuje pierwsze miejsce pod względem wzrostu płac realnych.
Innymi słowy, wszystko, co twierdzi przedstawiciel, jest prawdą, ale ani słowa o tym.
Jeśli chodzi o nagłą zmianę kierunku Gergely'ego Karácsony'ego w sprawie olimpijskiej, nie ma tu nic godnego uwagi. Przecież obiekty są naprawdę gotowe - mimo wysiłków burmistrza - ale taki kraj nie może gościć igrzysk - trzymaj się! – gdzie szpitale nie mają klimatyzacji. Nie w jednym szpitalu, nie w kilku – elegancko uogólnia przedstawiciel – w szpitalach.
Dlaczego przez ostatnie 5 lat świetnie działającego, od czasu ponownego wyboru burmistrza, w metrze nr 3 była klimatyzacja? Ponieważ Geri wykonał świetną robotę, tylko rząd mu naprawdę przeszkodził.
Kto zabronił firmie Karácsony natychmiastowego uruchomienia klimatyzacji w metrze, w 2019 r., zgodnie z obietnicą? W tamtym czasie w stolicy nie podcięto jeszcze żyły, istniała rezerwa odziedziczona po erze Tarlósa w wysokości ponad 200 miliardów i starczyłoby jej na mnóstwo.
Tak, to prawda, do dziś nie wiemy, gdzie jest to małe kieszonkowe. Może któryś z tych samych Szacsony'ego postawił w kasynie na czerwoną parę i odleciał? Albo jak mówił Hofi o zgrzebnej własności tsz: 40-100 za owcę! Było ts, nie ma ts. Oczywiście możliwe, że fortunę przegrali nie na ulti, a na pokera, przynajmniej o losach pieniędzy milczą z pokerową twarzą.
Niewielka ilość, około 500 milionów, została zebrana w małych, ale niewidocznych pudełkach. Z tymi pieniędzmi też mógł wydarzyć się cud, bo w skrzynkach znajdowały się także węgierskie forinty rezusowe, mikrodarowizny od stołecznych emerytów, a potem hokus-pokus, węgierskie pieniądze niespodziewanie zamieniły się na starannie opakowane, świeże funty i euro. To musiały być cudowne Święta Bożego Narodzenia – wiemy, że w Boże Narodzenie cuda się zdarzają – i oto stało się.
W swoim poście Karácsony dodaje, że choć obiekty sportowe są gotowe na organizację igrzysk olimpijskich, należy poprawić także infrastrukturę, transport publiczny, stan dróg i zazielenianie stolicy.
Innymi słowy, zrobić wszystko, czego Geri i jego zespół nie zrobili przez 5 lat.
Zamiast tego ogranicza liczbę lotów BKV (co oczywiście bez mrugnięcia okiem zaprzecza) i wypłaca 11 mln premii szefowi BKK, który skutecznie wywalczył dla swojej firmy 200 mln kary związanej z nieregularny przetarg na autobusy. Rzeczywiście, to na pewno wymaga jeszcze dopracowania.
Drogi trzeba naprawiać. Ale czy chaotyczne malowanie pasów sagry liczy się jako poprawa drogi? Z pewnością osiągnięcie artystyczne, a nawet wiadomość dla kosmitów od władcy świata. Z góry łatwo zauważyć, że to, co tutaj postrzegamy jako chaos, w rzeczywistości przypomina słynne wersety z Nazca: Witamy, UFO!
Papierówka? Tak. Ale nie. Jeśli rząd zazielenia Városliget, jest to brzydkie zazielenianie, jeśli betonową dżunglę Blaha Lujza tér nazywa się zazielenianiem, jest to fajna rzecz. W końcu dżungla jest zielona, nawet jeśli składa się z betonu i bruku. Z drugiej strony jakoś nie wyszło w Budapeszcie posadzenie drzewka dla każdego noworodka. Lato było gorące, wiosna deszczowa, nie wyszło. Zimą jest zimno, a jesienią nikt nie sadzi drzew.
Jednak to wszystko jest nieistotne, potomku. Ważne, że zdaniem przedstawiciela jest lepiej, w mieście żyje się lepiej. W chwastach i brudzie, ale jednak.
No i klimatyzacja w każdym szpitalu! Bo tak musi być, bez tego nie ma igrzysk. Nie było by? Przecież w Paryżu nie ma nawet papierowej wioski olimpijskiej, dlatego sportowcy stamtąd uciekają! Nie ma problemu, ochłodź się w Sekwanie. A jeśli są konkurentami, sprawią, że pójdą jeszcze szybciej, jeśli zobaczą, że ktoś płynie w ich stronę. Mogą nawet pobić rekord świata, jeśli mu uciekną.
Rozwinięty Zachód jest w... Sekwanie, ale według naszego demagoga z MSZP tam jest lepiej.
No to, drogi poseł, jedźmy do Sejny! Jakoś zorganizujemy igrzyska bez odchodów i przeciwko Karigeri.
Poczekamy.
György Toth Jr
Zdjęcie na okładce: Gergely Karácsony
Źródło: Mediaworks