W wieży panuje nie lada kłopot, gdy Telex i inne media już donoszą o tym, że kobieta nie może wybrać tradycyjnego życia z mężem i rodziną. Trzeba mu zrobić pranie mózgu! Mąż nią manipuluje! Ratuj go przed nim samym!
Jest bardzo źle. Ale zacznijmy od początku!
Telex opublikował artykuł , w którym z krytycznej perspektywy przedstawia historię Hannah Neeleman, która zyskała popularność w mediach społecznościowych jako założycielka Ballerina Farm. Dla tych, którzy nie znają tej pani: mieszka z mężem na amerykańskiej farmie w stanie Utah i jest mamą ośmiorga pięknych dzieci. Anno była tancerką baletową, a teraz jest w domu ze swoimi dziećmi, uprawiając ziemię na ich farmie, gotując, uczestnicząc w konkursach piękności i tworząc treści. Uch, to straszne, prawda? Według artykułu w Telexie (nawiasem mówiąc, zainspirowanego artykułem w Timesie) życie Hannah wcale nie jest tak idylliczne, jak się wydaje, i stoi przed wieloma wyzwaniami, takimi jak kontrolowanie relacji z mężem. Powiedz mi jak na to wpadli, jestem ciekaw...
Jednak ja, jako konserwatystka, w jakiś sposób widzę tę historię z zupełnie innej perspektywy. Na wstępie uważam, że należy podkreślić, że dopiero decyzja Hanny skupiła się na rodzinie i tradycyjnych rolach, co – nie oszukujmy się – w dzisiejszym całkowicie zagubionym świecie jest wyborem honorowym i bardzo pięknym!
Bo w stringach z łatwością mogłaby potrząsnąć tyłkiem na OnlyFans, ale założyła rodzinę i szczęśliwie piecze, gotuje, uprawia ziemię, a czasem nawet bierze udział w konkursach piękności. Wspomnianą w artykule „restrykcyjną” relację zrozumiałem bardziej jako przywiązanie do wspólnych wartości i celów rodzinnych, gdyż każdy, kto był w poważnym związku (lub prowadził życie rodzinne) doskonale wie, że nie chodzi tu o chęć spełnienia sobie i narzucamy to drugiemu do gardła, ale staramy się wspólnie spełniać siebie, wspólnie pracować, aby było dobrze dla nas obojga (lub jeśli mamy dzieci, to dla nas), i dla wielu to właśnie jest źródło prawdziwego szczęścia i spełnienia, a nie dążenie do samorealizacji w szerszym świecie.
Byłoby wspaniale, gdyby załoga „Wolałabyś mieć psa niż dziecko” zrozumiała, że styl życia Hanny reprezentuje takie wartości, jak szacunek do rodziny, pracy i tradycji, które są dla wielu ważne nie tylko, ale też patrzymy zależy od niej, czy uda mu się tak żyć. W dzisiejszym świecie rzeczy te są często niedoceniane, choć wielu kobietom przynoszą prawdziwą satysfakcję, szczęście i spełnienie. I nie mówmy już nawet o tym, że Hannah nie jest przywiązana do kaloryfera pomiędzy sypialnią a kuchnią, gdzie może wybierać jedynie pomiędzy gotowaniem a porodem. Hannah jest nie tylko żoną, mamą, ale także nauczycielką, która uczy w domu swoje dzieci, rolnikiem, który w niesamowicie fajny sposób prowadzi wraz z mężem gospodarstwo rolne i przedsiębiorcą (lub BOSSASSBITCH w twoim żargonie)… Gdzie więc leży problem? Po prostu wydaje mi się, że połączenie i równowaga tych elementów nie pokazuje, że w rzeczywistości tradycyjne role utrudniają kobietom! Te role powstały z wyboru i dla tej kobiety oznaczają szczęście i sukces. Dlaczego więc chcą go ciągnąć?
Zamiast „krytycznych punktów widzenia” prezentowanych przez Telexa, widzę raczej, że historia Hannah bardzo ładnie podkreśla, że wybieranie tradycyjnych ról kobiecych może dawać szansę na samorealizację. Dla wielu kobiet skupienie się na życiu rodzinnym nie oznacza rezygnacji z marzeń zawodowych czy osobistych, ale raczej ich uzupełnienie.
Hannah inspiruje mnie i, jak sądzę, wiele innych kobiet, do szanowania kobiecych wyborów, bez względu na to, jakie życie wybiorą. Jego życie i twórczość udowadniają, że sukces i satysfakcję można osiągnąć trzymając się tradycyjnych wartości...