Tłumy cywilów śledzących politykę wyrażają swoją opinię na temat tzw. fenomenu Pétera Magyara, dając świadectwo rzeczywistości. Większość komentarzy otrzymanych przez CÖF-CÖKA ma charakter krytyczny i negatywny. Prawdą jest również, że wymieniona osoba ma całkiem sporo obserwujących. Ma szczęście, że krajowa lewica od dziesięcioleci systematycznie słabnie, a opozycja atakująca Orbána w UE zapewnia „niezbędną” pomoc, aby temu zapobiec. Péter Magyar podchwycił tę falę.
Patrioci lojalni wobec swojego kraju podnieśli głowy, pokazując wyraźnie różnicę, jaka istnieje pomiędzy tymi, którzy nigdy nie rezygnują ze swojego idealizmu, a superegoistycznymi politykami-piratami. Péter Magyar każdego dnia udowadnia swoimi czynami swoje prawdziwie egoistyczne intencje, rezygnując ze złożonych dotychczas obietnic.
Nie może zastąpić swoich genów, działa na ich polecenie. Świadczy o tym fakt, że potrafił przez dekadę zdominować Fidesz-KDNP. Korzystając z kariery swojej żony, cieszył się bezrobociem i niezasłużonym dobrobytem. Wypychając swoją osobowość do przodu, manipulował żywicielami rodziny i spychał na dalszy plan opiekę nad rodziną. W złośliwych intencjach urządzał zastraszające bitwy przeciwko swojemu małżonkowi. Jest to dokładne przeciwieństwo wszystkiego, czego oczekuje się od prawdziwego pater familias.
Przyjrzyjmy się bliżej amatorowi potykającemu się w szkole żądzy władzy, który za swojego przeciwnika uważa Viktora Orbána, który jeszcze przed zmianą reżimu, mając 20 lat, mówił już, że wróci do domu, do Rosji. Ten, który jest legalnie wybranym premierem większości Węgrów i rządzi swoim krajem od 15 lat większością dwóch trzecich w imieniu majestatu ludu. Jeśli mówią, że Makó jest daleko od Jerozolimy, to jest w niewyobrażalnej odległości od premiera Węgier. Nasz współobywatel, który uważa się za króla, sam zrzuca przebranie, odsłaniając nagość upragnionych marzeń.
Co teraz robisz? Pomimo obietnic wstąpił jako przedstawiciel do Partii Ludowej Unii Europejskiej. Tym samym złamał już obietnicę daną swoim naśladowcom. Chętnie zgodził się reprezentować swój kraj za oferowane co miesiąc 6 mln HUF. Będzie to jednak miało swoją cenę, ponieważ uważa zwolenników, których zdobył kłamstwami, za ślepe konie. Połączył siły z Gyurcsánem, który ma podobnego ducha, i obaj wyznają, że połączyliby siły z diabłem, aby pokonać Viktora Orbána. Ich ego zaćmiewa im oczy, a ich politycznie ubogi repertuar jest skazany na zagładę. Zdrowy rozsądek wyciągnięty z przeszłości nie da władzy kopiującemu egoiście.
Przysłowie mówi: „ Nie zostawiaj utartych ścieżek dla nieprzebytych ”. Musimy zwrócić szczególną uwagę na utrzymanie drogi. Nie wystarczy przypominać historię i pokazywać, jak komuniści i postkomuniści, przybrani dziś w całkowicie liberalną szatę, roztrwonili i wyczerpali majątek ciężko pracujących obywateli za swoich rządów.
Obecnie Krajowy System Współpracy (NER) jest poddawany ciągłym atakom. To też nie przypadek, bo nie potrafią stworzyć porządku, regularności i współpracy. Wystarczy pomyśleć o tym, jak ze sobą trafili i jak obalili partię, której przysięgali wierność.
Węgrzy wyciągnęli z tego wnioski, że nie potrzebują nowych lizaków i cukrowych wujków.
Cyrkowe popisy Pétera Magyara prezentowane dotychczas na scenie politycznej służą jedynie dalszemu wzmacnianiu i utrwalaniu muru moralności publicznej. Nie powinniśmy powierzać ochrony naszej wolności takiemu marnotrawnemu człowiekowi, który jako niezachwiany propagator wolności przeżywa cisowy los swojego politycznego losu jako automat połykający pieniądze.
László Csizmadia jest przewodniczącym rady nadzorczej CÖF-CÖKA
Foto: Tisza Party Facebook