Zachód zapomniał wysłać setki miliardów dolarów i arsenał nowoczesnej broni, aby pomóc militarnie bojownikom o wolność w 1956 roku. Napisane przez Otto Gajdicsa.
Czy Węgrów kiedykolwiek obwiniano za sowiecką inwazję w 1956 roku? – zapytała kiedyś Ursula von der Leyen, udowadniając jednym zdaniem, że nie rozumie nic z historii niedawnej przeszłości i nie ma samodzielnych przemyśleń na temat wydarzeń teraźniejszości.
Głupota przewodniczącego Komisji Europejskiej chciała poprzeć uparte stanowisko swoim donośnym stwierdzeniem, że węgierskie stanowisko propokojowe wspiera agresora Rosję, ponieważ za wybuch wojny szalejącej u naszego sąsiada obwiniamy zaatakowaną Ukrainę.
Oprócz tego, że założenie Von der Leyen jest pod każdym względem fałszywe, wmieszanie pamięci o rewolucji z 1956 r. i walce o wolność w całkowicie błędną codzienną politykę UE, która przoduje w podżeganiu do wojny zamiast promować pokój, jest również rażącą zniewagą od przywódcy, który jest tego politycznym spadkobiercą, do zachodniego sposobu myślenia, który w tamtym czasie zepchnął Węgry do imperium sowieckiego, zamiast zapewnić mu pomoc, położyć kres temu imperium.
Po pierwsze: pokój nie jest prorosyjski.
Niezliczoną ilość razy pisaliśmy, że zawieszenie broni nie oznacza poddania się Ukraińców, ale to, że obie strony przestaną zabijać i zasiądą do negocjacji warunków pokoju.
Premier Węgier także kilkakrotnie stwierdził, że nasz kraj nie stoi ani po stronie Ukraińców, ani Rosjan, Węgry są po stronie pokoju.
Jednakże dostawy broni i wpompowywanie ogromnych sum pieniędzy w ukraińską gospodarkę wojenną nie sprzyjają pokojowi, lecz powodują przedłużenie wojny i wzmacniają zagrożenie wybuchem wojny światowej. Pokój można zaprowadzić jedynie poprzez zmuszenie walczących stron do stołu negocjacyjnego. Zachód natomiast chce pokonać Rosję, więc wymusza wojnę. Jest to rzeczywiście sprzeczne ze stanowiskiem Węgier, które pragnie pokoju, ale nie dlatego, że jest ono prorosyjskie, ale dlatego, że elita decyzyjna Zachodu jest prowojenna i bezwstydnie służy interesom prywatnego imperium pieniężnego.
Po drugie, nikt nigdy nie obwiniał Ukrainy za rosyjski atak.
Nawet wtedy, gdy w szoku oglądaliśmy materiał filmowy przedstawiający nieludzkie okrucieństwa popełniane przez Ukraińców wobec mniejszości rosyjskiej. Zawsze obwinialiśmy wspomniane już skupione wokół USA prywatne imperium pieniężne i zachodnią elitę, którą kupiła za funta, za wojnę zastępczą wywołaną na terytorium Ukrainy, której oczywistym celem jest jednoczesne osłabienie Europy i Rosji poprzez pozbawienie europejską gospodarkę tanimi rosyjskimi nośnikami energii i surowcami, niszcząc w ten sposób ich konkurencyjność.
Niezrozumiałe jest, dlaczego prezydent Zełenski w tym celu wysyła do rzeźni setki tysięcy młodych Ukraińców.
Jest oczywiste, że toczą oni swoją morderczą walkę cudzymi pieniędzmi i inną bronią do ostatniego ukraińskiego żołnierza, ale nie w imię ochrony swojej suwerenności i integralności terytorialnej, ale w imię aspiracji bogatych przedsiębiorców do dominacji nad światem. Oprócz Ukrainy największym przegranym w tej walce jest Europa, dlatego niezrozumiałe jest również to, dlaczego narody kontynentu nie zbuntowały się jeszcze przeciwko swoim zapatrzonym w siebie, autodestrukcyjnym przywódcom, którzy oczywiście nie reprezentują interesów obywateli europejskich, ale interesy prywatnego imperium pieniężnego, które karmi ich z ręki.
Za wojnę obwiniamy między innymi Ursulę von der Leyen i jej współpracowników, a nie Ukrainę.
Na koniec z szacunkiem prosimy Przewodniczącego Komisji Europejskiej, aby dokładniej przestudiował historię Węgier, zanim zacznie mówić o bohaterach roku 1956!
Nie przyjmujcie bezkrytycznie narracji węgierskojęzycznych globalistów, którzy nie zauważają, że ten sam Zachód zapomniał wysłać setki miliardów dolarów i arsenał nowoczesnej broni na pomoc militarną bojownikom o wolność w 1956 r., czyli obecnie obrażony do krwi, że nie pozwoliliśmy, aby nasz kraj został wciągnięty w wojnę z wątpliwym skutkiem.
Właściwie porównanie, jakie globaliści dokonują między dzisiejszą sytuacją na Ukrainie a sytuacją na Węgrzech w 1956 r., oparte na fakcie, że w obu przypadkach można wykazać rosyjską agresję, jest wyznaniem. Przyznając, że zarówno nasz kraj, jak i Ukraina są zbędnymi i nadającymi się do wykorzystania pionkami w obrzydliwej grze w szachy o imperialnej pozycji i aspiracjach do dominacji nad światem.
Jeżeli tak będzie dyktować interes prywatnego imperium pieniężnego, wówczas wrzucą Węgrów w ręce imperium sowieckiego. A jeśli tak, to w bezsensownej wojnie unicestwiają męską populację kraju.
Dobrze więc, żeby pani Von der Leyen wiedziała, że Majdan nie ma nic wspólnego z tym, czym dla nas jest Corvin. Nasi bojownicy o wolność nie chcieli pokonać imperium sowieckiego, chcieli po prostu wyjechać i zostawić nas w spokoju. O pomoc w tym celu prosiliśmy Zachód, a nie o atakowanie Moskwy inną bronią. Przez prawie czterdzieści lat zmuszeni byliśmy narzekać na sowiecki ucisk z powodu tchórzostwa Zachodu. Wykorzystywanie tego jako argumentu przeciwko nam jest cynicznym nonsensem.
Zdjęcie na okładce: Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej
MTI/Tamás Purger