Ale na co czekamy? Bruksela to Bruksela, a Ursula von der Pfizer to skorumpowana kłamczyni. Co mają ze sobą wspólnego? Wszystko.
Foresight, organizacja, dokładne przygotowanie, współpraca krajowa. To doświadczenie, ta praktyka przyniosła sukces i uchroniła kraj przed katastrofą powodziową. Dzięki temu udało się utrzymać w korycie szalejący Dunaj, co oczywiście kosztowało mnóstwo pracy i mnóstwo pieniędzy, ale nie tak dużo, jak gdyby rzeka płynęła swobodnie.
Bruksela, roniąc krokodyle łzy, zapewniła dotknięte powodzią kraje Europy Środkowo-Wschodniej o swojej solidarności. Co więcej, obiecał także pomoc finansową.
Wszystkim, z wyjątkiem sędziego w Gyevi, czyli na Węgrzech. Ale też udawał, że tego nie robi.
W pierwszym swoim wybuchu Urszula wspomniała, że kraj dotknął wszystkie powodzie, więc Unia udziela pomocy finansowej także Węgrom, ale ktoś jej musiał powiedzieć, że nasz kraj ma kłopoty, więc jakimś cudem węgierski trójkolorowy został pominięty z jej wpisu na Facebooku ozdobionego flagami dotkniętych krajów.
Wtedy mogliby mu jeszcze raz powiedzieć, że było to ujawnienie informacji, więc powierzył załatwienie sprawy swojemu rzecznikowi.
A rzecznik udawał, że i tak nam pomogą. Powiedział, że wsparcie UE należy się oczywiście wszystkim zaangażowanym państwom członkowskim, w tym Węgrom.
I wyjaśnił chorążego następująco: w chwili składania przedmiotowego oświadczenia dane na temat szkód wpłynęły jedynie od wspomnianych pięciu krajów – Austrii, Czech, Rumunii, Polski i Słowacji. Oczywiście o ramę 10 miliardów euro mogą się także ubiegać Węgry.
Nie dodał tylko, że może aplikować, ale po co? Z funduszu spójności mogą skorzystać jedynie te kraje, które spełnią niezbędne „kryteria”. Oznacza to, że: „W przypadku poważnej klęski żywiołowej całkowite szkody bezpośrednie muszą przekraczać 3 miliardy euro w cenach z 2011 r. lub 0,6 procent DNB dotkniętego państwa, w zależności od tego, która wartość jest niższa”.
Teraz, skoro skutecznie się obroniliśmy, kwota ta prawdopodobnie pozostanie poniżej kwoty określonej w warunkach i choć nie ma jeszcze podsumowania szkód, oglądając wiadomości i doniesienia w Brukseli, pani Von der Pfizer powinna była wiedzieć, a przynajmniej domyśliłem się, że może spokojnie obiecać, że nie dostaniemy ani jednego żelazka.
Myślę, że możemy się nawet cieszyć, że nie wszczynają przeciwko nam postępowania za naruszenie obowiązków, bo nie wpuściliśmy fal migrantów na nasze ziemie i możemy się cieszyć, jeśli nic nie dostaniemy, ale oni nie ukarze nas za miliardy euro za obronę.
Po raz kolejny udowodniono, że Viktor Orbán nie ma racji, ale będzie miał rację. Co powiedział na temat możliwej pomocy z Brukseli? To jest jak obiad dla psa – to znaczy niepewne.
Cóż, nie może być bardziej niepewne.
Ale nie dużo bardziej podły.
György Toth Jr
Zdjęcie na okładce: Ursula Von Der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej
Źródło: MTI/EPA/Martin Divisek