Według naszych rumuńskich sąsiadów cykl filmów historycznych Hunyadiego, który będzie pokazywany w Cannes pod tytułem „Powrót Kruka”, to krwawy przykład zawłaszczenia kulturowego.

Na portalu starego dziennika Adevărul ukazał się ciekawy artykuł autorstwa Matei Blănaru, doktoranta Uniwersytetu w Bukareszcie, zatytułowany Film o Jánosie Hunyadim, węgierskiej miękkiej sile i marzeniu Viktora Orbána.

Według autora

podczas październikowej premiery w Cannes film zostanie ozdobiony obcymi piórami, czyli elementami zaczerpniętymi z rumuńskiej historii i kultury.

Blănaru zakłada, że ​​w dziele, które przedstawia także dzieciństwo Jánosa Hunyadiego, a którego bohaterowie mówią w swoim ojczystym języku, z pewnością pominięty zostanie język rumuński, choć powszechnie wiadomo, że głównym bohaterem był Rumun. Bo nawet jeśli istnieją wątpliwości co do tożsamości ojca (według niektórych historyków był on nieślubnym dzieckiem Zsigmonda Hunyadiego z Luksemburga), jego matka jest niewątpliwie Rumunką, ergo:

jego językiem ojczystym mógł być tylko rumuński.

Jednak film przedstawi go jako rodzimego użytkownika języka węgierskiego – oto mrożący krew w żyłach przykład zawłaszczenia kulturowego. János Hunyadi nie tylko przedstawiał go jako „węgierskiego generała”, choć Rumuni, Serbowie i Węgrzy uważają go za swojego bohatera, ale nie był Węgrem. Oczywiście nie zabraknie tu innych kradzieży (gdzie są dwie, na zasadzie będą trzy) – pisze autor, ale te zostaną ujawnione na premierze – podkreśla Mihály Lakatos z artykułu Instytutu Jedności Węgier. z artykułu .

Z powyższego krótka droga prowadzi do wniosku, że rząd Orbána żywi niechęć do języka rumuńskiego, a jeszcze krótsza do tego, że w rezultacie – przy wsparciu rumuńskich decydentów –

młodzi Węgrzy w Rumunii nie nauczą się języka rumuńskiego, a to poważnie zagrozi ich przyszłości,

i ich obecność na rumuńskim rynku pracy. Zobacz, jak film fabularny może zwiększyć stopę bezrobocia! stwierdza Mihály Lakatos.