Są rządy – a o ile wiem, tylko jeden w Europie, węgierski – które są ciekawe, co wyborcy myślą o ważnych dla kraju kwestiach. A są partie, które tego nie robią.
Gdyby ci prawie niewidoczni, ale wciąż głośni polityczni przegrani mieli choć trochę rozumu, nie namawialiby ludzi, aby nie wypełniali formularzy konsultacji krajowych, ale przyjęliby zbrodniczą metodę swojego byłego przywódcy, Gy. Rząd wspomnianej postaci zasłużył na tytuł węgierskiego filmu z 1974 roku: Illatos út a semmbe, ale jego jedynym sukcesem było niestety złowieszcze referendum.
Następnie nie nalegał, aby nie głosowali, ale głosowali – przeciwko podwójnemu obywatelstwu.
(Dla tych, którzy nie widzieli lub nie pamiętają wspomnianego filmu, widzieliśmy w nim próbę zatuszowania defraudacji trzech czołowych towarzyszy – rozumiecie: przywróciliśmy zarządzanie od sz@ za pomocą setek sztuczek, które wy nie muszę o tym wiedzieć.)
Cała trójka pozostałych członków MSZP, których można spotkać jedynie w przestrzeni wirtualnej, zebrała głowy i wydała oświadczenie. Wiem, że jeśli zajmę się nimi choćby przez trzy zdania, to już przeceniam ich wagę, ale jakoś nie mogę zostawić skupionej głupoty bez słowa.
Ci nieszczęśnicy twierdzą, że konsultacje krajowe nie są autentycznym narzędziem dialogu społecznego. Oczywiście, że nie, to raczej królik. Albo kolejka górska. Przecież jeśli zapytamy obywateli o opinię, może to być tylko populizm (który, swoją drogą, oni uważają za pejoratywny, my uważamy, że rząd ma psi obowiązek być populistycznym, czyli antyelitarnym i antyglobalista), ponieważ ludzie, naród dany przez Boga, są głupi, natomiast lewicowo-liberalna, globalistyczna strona jest mądra i mają do tego prawo – zamiast nas! - powiedzieć prawdę.
Kolejnym absurdem jest wspominanie o propagandzie Rogana i o tym, że wyborcom wyjdzie na dobre Fideszowi jedynie aktualizacja „listy Kubatowa”. To poważne niegrzeczne zachowanie, ale Komcowie często oskarżają nas o to, z czego sami są głupi. Towarzyszu Tán Bajnai i DatAdat nie istnieją? A dane wielu tysięcy obywateli Węgier nie zostały ujawnione (za granicą)?
Chociaż istnienie rzekomej listy Kubatowa jest jedynie legendą, lista DatAdate jest ewidentnie prawdziwa.
Oczywiście globalistów interesuje rzeczywistość tylko w takim stopniu, w jakim im przeszkadza, więc nawet się nią nie przejmują. Jak bardzo tego nie robią, widać po ich dalszej nieudolności. Wyobrażają sobie rosnące, a dokładniej pogłębiające się ubóstwo i oczywiście narzekają na trudności gospodarcze.
Ta ostatnia trudność gospodarcza jest faktem, choć nie wynikającym z błędów węgierskiej polityki gospodarczej. Wszyscy żołnierze strony opozycji doskonale o tym wiedzą, lecz wypada z ich strony zachowywać się tak, jakby nie wiedzieli.
Tak jakby całe członkostwo w UE nie cierpiało z powodu głupoty „przywództwa” i jego konsekwencji. Tak jakby węgierska gospodarka nie była zależna od sukcesu lub upadku niemieckiej.
Prościej i politycznie opłacalniej (przynajmniej tak im się wydaje) będzie udawać, że to wszystko wina węgierskiego rządu.
Jeśli chodzi o wzrost, a nawet pogłębienie się biedy, nie zaszkodzi, jeśli ktoś z najwyższego kierownictwa partii nauczy się czytać. Wtedy mogliby się dowiedzieć – i nie mówię tego, ale można to przeczytać na stronie internetowej Világgazdaság, który nie darzy rządu sympatią – jak sobie z tym radzimy. Cytuję:
„Na Węgrzech w latach 2015–2021 odsetek ludności zagrożonej ubóstwem lub wykluczeniem społecznym spadł z 30,6 do 19,4 proc., co oznacza spadek o 1,1 mln osób. Od 2018 r. wskaźnik ten jest korzystniejszy od średniej UE.”
Co ciekawe, bieda w naszym kraju w szczególny sposób pogłębia się, choć stale maleje. Oczywiście wiemy, że według naszych lewicowych przyjaciół ci, którzy nie są podejrzliwi, są tymi, którzy są podejrzliwi, więc zrozumiałe jest, że ci, którzy nie staną się biedni, będą coraz biedniejsi.
Byli (?) Czerwoni wykrzykują to wszystko światu, aby przy słabej pamięci zastosować metodę chwilową i wezwać „siły antyOrbána” do nieuczestniczenia w konsultacjach narodowych i przesłania im niewypełnionych ankiet. Nie bardzo rozumiem, czemu miałoby to służyć, chyba że próbują złagodzić swoje trudności finansowe, sprzedając zebrane gazety. Innymi słowy: udaj się do kolonii BEE. Są wierni społecznemu sloganowi: Zbieraj papier (pierwotnie żelazo) i metal, chronisz także pokój!
Bo co się stanie, jeśli do ewaluatorów dotrze X mniej formularzy konsultacyjnych? Nic na świecie.
Co najwyżej opinie popierające program rządowy zyskają jeszcze większą przewagę, niż gdyby przyjęły podstawowe stanowisko Ferenca Gya „głosuj na nie”.
Przypominam, że konsultacje nie są referendum, nie ma progu ważności, więc nie ma sensu prowadzić akcji zbierania makulatury.
Ale jeśli im to odpowiada, to po prostu zbieraj, ktoś inny już zebrał, nazywało się to Momentum.
Nomen est omen, co się z nimi stało? Ich istnienie to tylko mały, choć bardzo szkodliwy moment na palecie politycznej.
Ale zamknij się, martwy albo dobry, albo nic. Więc nic.
György Toth Jr
Zdjęcie na okładce: Dostarczanie formularzy konsultacyjnych idzie pełną parą
Źródło: MTI Photo/Zoltán Balogh