Bynajmniej nie płynie tu Cisa, lecz całkowita służalczość.
Pytanie, na które najłatwiej odpowiedzieć w dowolnym telewizyjnym programie quizowym, brzmi: czy w Parlamencie Europejskim może pojawić się propozycja, na którą przedstawiciele Partii Cisa nie głosowaliby? Założymy się, że zdecydowana większość bardziej zorientowanych politycznie graczy od razu powie: nie ma. Dorosłych, na bieżąco intelektualnie obywateli poinformowano, że Péter Magyar i jego zespół serwisowy przebrani za przedstawicieli PE głosowali za każdą lewicową propozycją głównego nurtu, jaka im się pojawiła, pochodzącą z góry, bez najmniejszego wahania i skrupułów. Pospiesz się! I niech jeszcze raz niesprawiedliwie przykleją im etykietę, że nie mają programu. I że nie obchodzi ich, jakie są cele Węgier. Cóż, oto program w pełnej krasie, który można podsumować następująco: doskonałe ujarzmienie Węgier i maksymalna obsługa brukselskiego Biura Politycznego.
Bynajmniej nie płynie tu Cisa, lecz całkowita służalczość.
Cytując stylistycznie walijskich bardów: „pilna grupa, niesiona przez setkę służby, to ciężar do pilnowania” , ci węgierscy obywatele zasiadający na tronie w PE wnieśli swój wkład we wszystko. Przede wszystkim opowiadali się za szybkim wprowadzeniem paktu migracyjnego. To oczywiście wyeliminowałoby dla nich niezrównoważoną sytuację, w której pod względem liczby migrantów w naszym kraju, a co za tym idzie, pod względem przestępczości, terroryzmu i przemocy wobec kobiet, wypadamy niebezpiecznie gorzej w porównaniu z rozwiniętymi krajami europejskimi kraje.
Bukta: Cisa także głosuje w Zgromadzeniu Stołecznym na lewicę
Głosowali także za wstrzymaniem należnych nam prawnie środków UE, których nie chcą wypłacić, powołując się na szkody dla praworządności. Nie głosowali jednak nad poprawką zaproponowaną przez grupę Patriots for Europe, która miała na celu sprowadzenie środków unijnych do kraju. W związku z tym fakt, że zablokowane przez Brukselę pieniądze zabiorą do domu w walizce, był po prostu rodzajem przewidywalnego, zaplanowanego z góry oszustwa. Nie głosowali także nad propozycjami patriotów chroniącymi suwerenność narodową oraz przeciwko kulturze obudzonej i abolicjonistycznej.
To prawda, że w zamian dali zdecydowane „tak” skuteczniejszemu niż wcześniej wspieraniu propagandy LGBTQ, w tym jeszcze intensywniejszemu niż wcześniej wspieraniu pseudocywilnych ruchów pijawek.
Czy potrzeba przed Bogiem większego świadectwa, że Cisy rzeczywiście zajmują się węgierskimi interesami? Muszą się martwić: zawsze starają się to zdradzić. Obserwator, patrząc na ich kujonowy zapał do głosowania, może łatwo odnieść wrażenie, że gdyby musieli zdecydować o ponownym zastosowaniu na Węgrzech najazdu tatarskiego lub okupacji tureckiej, to i tak udzieliliby błogosławieństwa nowym najazdom. Jest rzeczą oczywistą: w odniesieniu do interesów kraju, dalszego pogłębiania integracji Unii Europejskiej i praworządności.
Dlatego też z naszej strony zdecydowanie odrzucamy w obronie sekty Cisy i jej przywódcy, Pétera Bólagató, aby te osoby, których można nazwać jedynie politykami, głosowały przeciwko własnemu krajowi w wyniku jakiegoś rodzaju przymusu lub szantażu ze strony przewodniczącego Partii Ludowej Manfreda Webera. Nie.
Péter Magyars głosują w ten sposób z przekonania, dobrowolnie i pojedynczo, bez żadnego przymusu, ponieważ za naczelną zasadę wszystkiego uważają uległość i nastawiony na zysk oportunizm.
Dlatego nie jest całkiem w porządku, że są zdrajcami. Dlaczego jest pewne, że Węgry są uważane za ich ojczyznę? „Brukseli, Brukseli, über alles!” zostanie uznana inna jednostka terytorialna lub wirtualna lub organizacja w partii mameluckiej slogan? Tym samym w UE Partia Cisy stanie się posłusznie mruczącą Partią Kotów. Mają mroczną duszę, ale nie zdziwcie się, jeśli frekwencja na ich spotkaniach będzie spadać.
Wyróżnione zdjęcie: Péter Magyar / Facebook