Węgierska lewica kopiuje amerykańskie schematy nawet w błocie.

Tim Walz, kandydat na wiceprezydenta Partii Demokratycznej Stanów Zjednoczonych, oświadczył, że jego zdaniem wiec wyborczy Donalda Trumpa w Nowym Jorku w Madison Square Garden, w którym mogło wziąć udział 20 000 osób, przypomina masowe zgromadzenie nazistów, które odbyło się tam w latach trzydziestych XX wieku. Precyzyjnie nazwał wydarzenie odbywające się w jednym z kultowych miejsc w USA, które zgromadziło dziesiątki tysięcy ludzi i spotkało się z sympatią milionów innych obywateli Stanów Zjednoczonych, inscenizacją wiecu nazistów.

Zawsze uważaliśmy, że gubernator Minnesoty zaginął geniusz kampanii, ale to jego oświadczenie wykraczało poza jego poprzednie błyskotliwe i przyjemne dla wyborców manewry polityczne. Czy uważa Pan, że przed wyborami prezydenckimi trzeba zrobić większy rzut, niż gdyby kandydat na wiceprezydenta nazistowskie przeliczył dziesiątki tysięcy potencjalnych wyborców? Tak naprawdę musimy od razu się poprawić:

w rzeczywistości zdenazyfikował wszystkich, którzy sympatyzowali z Republikanami, ponieważ więcej osób nie poszło do legendarnej sali koncertowej, ponieważ nie mogli się zmieścić, a ze względu na ogromne odległości wiele milionów mogło podążać za nią tylko dalej telewizji i Internetu.

Powiedzmy tak: Tim Walz wyznał, że uważa wszystkich prawicowych Amerykanów za nazistów.

HARRIS, Kamala

Wiceprezydent USA Kamala Harris, kandydatka Demokratów na prezydenta, przemawia podczas ostatniego dnia Konwencji Nominacyjnej Demokratów na prezydenta Stanów Zjednoczonych w United Center 22 sierpnia 2024 r. w Chicago. Wybory prezydenckie odbędą się 5 listopada w Stanach Zjednoczonych. MTI/EPA/Will Oliver

A jeśli dodamy do tego, że pośrednio wmieszał także Madison Square Garden w podejrzenia o bycie wspólnikiem nazistów, to możemy stwierdzić: udało mu się obrazić szerokie rzesze Amerykanów, zwłaszcza fanów muzyki. Oczywiście mogło być tak, że chciał po prostu naśladować swoją szefową, Kamalę Harris, która faszystowała Donalda Trumpa bezpłciową prostotą.

Można więc stwierdzić: gubernator Minnesoty jest wiarygodnym punktem republikańskiej kampanii wyborczej, na którego wyrazy przeciwne do zamierzonych z pewnością można liczyć. Popisał się także swoimi umiejętnościami, gdy pomylił Iran z Izraelem. Oczywiście trudno znaleźć tego szalonego betli w lewicowej prasie, tak jak nikt na próżno szukałby jego nazizmu.

Jednakże jest rzeczą oczywistą, że Walz przynajmniej pomylił Iran z Izraelem. Urzędująca wiceprezydent Kamala Harris najprawdopodobniej nawet nie wiedziałaby, gdzie na mapie znajdują się te kraje. Pytanie brzmi oczywiście, czy jeśli Mel Gibson uważa, że ​​Kamala Harris ma IQ słupka ogrodzeniowego, co by powiedział o Timie Walzie.

Z drugiej strony obecny prezydent Joe Biden mógł pozazdrościć Harrisowi i Walzowi umiejętności obrażania wyborców: w swojej bezsilnej wściekłości nazwał zwolenników Trumpa śmieciami.

Ostatnie wydarzenia są ważne także z punktu widzenia polityki wewnętrznej, i to nie tylko dlatego, że wybory prezydenckie w USA w zasadniczy sposób wpływają na naszą przyszłość. Ten nieinteligentny, schematyczny model ofensywy jest używany przez lewicę w Europie i tutaj. Dla nich niewolnicze przyjęcie amerykańskiego przykładu jest nie tylko zalecane, ale wręcz obowiązkowe.

Antyracjonalizm, detronizacja rozumu, szaleje także na lewicowych wodach Węgier. Ale dlatego jest postęp - wstecz! Obecnie na czele stoi Partia Cisa, której przedstawiciele w stolicy chcą zastąpić przywódców, którzy dwa lata temu opuścili swoje stanowiska. A ich posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy otrzymują miesięczną pensję w wysokości pięciu milionów forintów, skarżą się na niewygodę krzeseł i bóle pleców. Co oczywiście nie przeszkadza im we wszystkim głosować trafnie przeciwko węgierskim interesom.

Nie bawią się już w szczury jak MSZP, nie mówią, że konserwatywni wyborcy są jak trzymane w ciemności grzyby karmione nawozem, jak to zrobił mesjański poprzednik przywódcy Cisy, Péter Márki-Zay. 

Nowy przywódca agentów, zaprogramowany z zagranicy, woli oczerniać wiernych wychodzących z kościoła i ogólnie propagandowo, oczernia, podejrzewa i grozi każdemu, kto nie zgadza się z nim we wszystkim. A podczas swojego zaskakująco rzadko uczęszczanego pokazu zalotów, który odbył się 23 października, w nieskończenie protekcjonalny sposób nawoływał ludzi, aby wstali z kanap.

Następnie Péter Magyar, cierpiący na szaleństwo wielkości, zakończył swoje tzw. przemówienie tonem operetkowego dyktatora, który nie toleruje sprzeczności:

„Ogłaszam to narodowi i opinii publicznej świata!”

Jaki jest sens ciągłego podejrzewania wyborców i oczerniania ich jako gorszych, podczas gdy ich poziom intelektualny stale spada?

Tyle, że lewica nigdy nie stara się wyglądać atrakcyjnie, zamiast tego próbuje odstraszyć ludzi od głosowania na prawicę. Jednocześnie postrzegają głosujących obywateli jako masochistów, którzy absolutnie uwielbiają, gdy się ich obraża, obraża i zastrasza. Czy to może wejść? Masy przypominały im o ich błędzie w postaci wolnych wyborów.

Dávid Megyeri/Naród węgierski

Wyróżnione zdjęcie: zwolennik byłego prezydenta USA i republikańskiego kandydata na prezydenta Donalda Trumpa na wiecu wyborczym w Milwaukee w stanie Wisconsin, 1 listopada 2024 r. Wybory prezydenckie odbędą się 5 listopada w Stanach Zjednoczonych. MTI/EPA/Jeffrey Phelps