No dalej, dobrzy partyzanci, pijmy zdrowo! Ale nie byle co, tylko wodę. Bo mówi się, że nie wszędzie nadaje się do picia, ale to się okaże, kiedy się go wypije.

Wiceprezydent i wiceprzewodnicząca DK, zasłużona Ágnes Vadai, ogłosiła na swoim profilu w mediach społecznościowych, że jej partia musi spełnić szlachetną misję, czyli przejmie kraj. Podobno jest to konieczne, gdyż skądś otrzymywali „liczne sygnały”, że jakość wody i dostępność wody pitnej w danej miejscowości nie jest wystarczająca. I muszą się o to upewnić za pomocą swoich kubków smakowych.

W języku duńskich inspektorów wodnoprawnych z pewnością istnieje wbudowane laboratorium, które z nieomylną pewnością już po jednym łyku określa, czy woda pitna jest smaczna, a jeśli tak, to dlaczego nie.

Bo nawet tutaj w tle mogą czaić się intrygi rządu Orbána, ukrywającego się w ciemności i obdzierającego ludzi ze skóry, który celowo psuje wodę ludziom pracującym, bo jest zły. No i oczywiście kradnie, bo – według nich – Unia Europejska właśnie wlała tu wodę końską, żeby poprawić jakość wody pitnej, a Orbánowie nawet jej nie poprawili.

Rury też musiały zostać skradzione, więc teraz nie ma możliwości dostarczenia zdrowej wody pitnej do domów bezbronnych, nieszczęsnych Węgrów.

Oczywiście prawdą jest, że nawet dziś istnieją gospodarstwa rolne, zamknięte ogrody i obszary peryferyjne, gdzie nie ma wodociągu, ale prawdą jest, że prędzej czy później (oczywiście, jeśli to możliwe, wcześniej) powinno to zostać osiągnięte. Jednak „płynące” tu fundusze unijne nie służą temu celowi, gdyż w Brukseli – dzięki „błogosławicielskiej” działalności przedstawicieli DK – krany z pieniędzmi zostały zamknięte.

Działacze partii, którzy obecnie wybierają się na pijacką wyprawę, dobrze zrobią, jeśli zabiorą ze sobą drobne tabliczki z napisem: „Dziękujemy, opozycji, nie mamy wodociągu!”

Oczywiście Vadai i jego towarzysz wojownik László Varju oraz inni spragnieni ludzie nie idą tam, gdzie nie ma wodociągu, wręcz przeciwnie, gdzie życiodajna woda płynie rurami. I wszystko wypiją, banita! Połkną płyn ze śmiertelną odwagą i docenią to! Mali pracownicy laboratorium! Bo wtedy jednoznacznie określą jakość wody pitnej dostarczanej przez dyktaturę Orbána, skażoną ideologią strony chrześcijańsko-konserwatywnej. Wyborcy na wsi są zmuszeni to wchłonąć i dlatego tak wielu ludzi głosuje na rząd.

Następnie pojawi się kwestia studni bogatych w bor, fluor i arsen. Przecież kiedyś, na początku 2010 roku, liczba osiedli z takim problemem wynosiła 365, do 2020 roku ich liczba spadła do 10. Ale oni nadal istnieją. Czy wodne ósemki z DK chodzą tam, żeby się napić? Dzięki!

Mam jednak szczególnie praktyczną radę dla badaczy poziomu wody, która opłaci się taniej i bez męczącej podróży. Jeśli Vadai lub Varju nie mogą korzystać z Internetu, poproś kogoś, kto rozwiąże trudne zadanie, polegające na wpisaniu w wyszukiwarce: jakość wody pitnej w węgierskich miejscowościach. Publikowana jest strona internetowa Narodowego Centrum Zdrowia Publicznego, na której można znaleźć wyniki pomiarów jakości wody pitnej metodą osadniczą.

Aha, i żeby nie musieli Państwo wykonywać długich obliczeń, w raporcie podsumowującym stwierdza się: „Pod względem jakości dostarczanej wody pitnej Węgry odpowiadają średniej europejskiej, z zachowaniem 99–100% zgodności w przypadku większości parametrów wymaganych zostać przetestowany.”

Dlaczego istnieje krajowa droga wodna?

Oczywiście każdy tam jeździ i pije, co chce, ale obawiam się, że znamienici przedstawiciele DK nie są nawet zainteresowani jakością wody pitnej - chcą po prostu wywołać burzę w szklance wody.

György Toth Jr

Zdjęcie na okładce: Ferenc Gyurcsány
Źródło: MTI/Szilárd Koszticsák