Szokujące wyznanie ukraińskiego dziennikarza: mamy dość wojny!
Kijowski dziennikarz Dmitro Filimonow pisze na Free Press , co Mandiner , że na początku wojny panowała wielka jedność i byli dumni, że pokonali Rosjan, ale teraz ludzie nie wiedzą już, dlaczego walczą i są zmęczeni wojną.
Mężczyzna od trzech lat podróżuje po Ukrainie i pisze:
większość jego rodaków pragnie po prostu zakończenia konfliktu, ale nie mają odwagi tego powiedzieć w obawie, że zostaną napiętnowani jako zdrajcy.
Dziennikarz wspomina, że jego młodszy brat zaciągnął się do wojska już pierwszego dnia wojny. Filimonow zaczął pomagać uchodźcom: organizował ucieczkę osób starszych i rodzin, ale nie chciał opuszczać Kijowa.
„W pierwszych dniach inwazji na Ukrainie panowała jedność, jakiej nigdy nie widziałem. Byłem pod wrażeniem moich rodaków – ich odwagi, poczucia humoru, siły ducha” – pisze.
Jak pisze: ludzie wiedzieli, o co walczą: Kijów nie mógł wpaść w ręce Rosjan. W ciągu miesiąca armii ukraińskiej udało się odeprzeć wojska rosyjskie. Jak wynika z opisu mężczyzny, Ukraina miała wówczas poczucie zwycięstwa.
„Zamiast jednak wykorzystywać chwilę i negocjować z pozycji siły, podjęto polityczną decyzję o kontynuowaniu działań”.
O Zełenskim pisze, że jego własny wizerunek stał się dla niego zbyt ważny.
„W pierwszych dniach inwazji zapisał się na kartach historii swoim bohaterstwem, ale w kwietniu 2022 roku był skupiony na czymś innym.
Wygląd stał się dla niego ważniejszy niż ludzkie życie.
A prawie trzy lata później poczucie jedności jest już tylko odległym wspomnieniem” – pisze autor.
„Ta wojna nie tylko podzieliła Rosjan i Ukraińców, ale także oddzieliła Ukraińców od siebie. Bo to nie wroga moi rodacy boją się najbardziej. Ale od naszych sąsiadów. Od wrogów wewnątrz”
– pisze Filimonow, który twierdzi, że w kraju panuje atmosfera paranoi i potępienia.
Mężczyzna opisuje: dziś oficjalne stanowisko jest takie, że Ukraina nie wypuści ani na centymetr swojego terytorium. „Jeśli kwestionujesz tę narrację, zostaniesz oskarżony o„ prorosyjską propagandę ”. Samo to oskarżenie wystarczy, aby zamknąć debatę, niezależnie od tego, jak przemyślane i dobrze skonstruowane jest Twoje stanowisko. W ciągu ostatniej dekady argumenty obu stron konfliktu stały się prostsze, bardziej czarno-białe. Złożoność jest niewygodna w czasach kryzysu. Szczera rozmowa stała się niemożliwa” – pisze dziennikarz.
„W brutalnej, trwającej prawie trzy lata wojnie zginęło lub zostało rannych już około miliona Ukraińców i Rosjan – ta niszczycielska strata ludzka będzie prześladować oba narody przez wiele lat”.
– pisze i dodaje: mimo to końca wojny nie widać.
Autor zauważa: niech Ukraińcy zbiorą żołnierzy z ulic, wiele tysięcy ludzi próbuje zdezerterować, niektórzy z sukcesem, inni bezskutecznie. Mówi: ma znajomych w Kijowie, którzy ukrywają się w swoim mieszkaniu przed wezwaniem do sądu. Dziennikarz mówi też o tym, o czym zachodni sojusznicy głęboko milczą: korupcja na Ukrainie osiągnęła zdumiewające rozmiary.
„Można kupić wszystko. Wszyscy o tym wiedzą. Nikt o tym nie mówi”
- pisze.
„Wielu wciąż żyje nadzieją na zwycięstwo. »Wygramy i wtedy zacznie się życie.«
Ale co w ogóle oznacza zwycięstwo? Kiedy wróg mówi: przegrałem? Ten, w którym odzyskamy całe nasze terytorium? A co się wtedy stanie? (…)
Obecnie nie ma sformułowanej wizji tego, jak będzie wyglądać przyszła, powojenna Ukraina. To nawet nie jest częścią rozmowy” – pisze.
Opisuje: Zełenski wreszcie zaczął mówić o pokoju, ale zadaje desperackie pytanie: dlaczego teraz?
„Gdyby w pierwszych miesiącach osiągnięto porozumienie pokojowe, można by oszczędzić niezliczoną liczbę istnień ludzkich, a także historię, kulturę i gospodarkę kraju, które zostały zniszczone przez trzy długie lata walk”.
Pisze Dmitro Filimonow.
Cały artykuł w języku angielskim można przeczytać tutaj.
Zdjęcie na okładce: Kobieta i dziewczynka stoją obok flag umieszczonych ku pamięci poległych ukraińskich żołnierzy na Placu Niepodległości w Kijowie, 14 sierpnia 2024 r.
MTI/EPA/Sierhij Dołżenko