Według jakich tradycji obchodzone są święta strażaków, karetek pogotowia i policji? Jakie są najczęstsze przypadki w okresie świątecznym i jak możemy ich uniknąć? Oczywiście, co mówią w domu, że Święta Bożego Narodzenia nie spędza się w gronie najbliższych, tylko w koszarach i w bazie? Ludzie w mundurach powiedzieli narodowi węgierskiemu.
„Dla strażaków nie ma czegoś takiego jak święto, są dla nich dwa rodzaje dni: dzień służby i dzień odpoczynku. Strażacy pracują całą dobę, co oznacza, że po jednym dniu służby następują dwa dni odpoczynku. Pracę rozpoczynają o szóstej rano i trwają do szóstej następnego ranka. Jeśli dzień służby przypada na Boże Narodzenie, wtedy pracują w Boże Narodzenie, ponieważ zawsze trzeba ratować życie i gasić pożary” – powiedział Dániel Mukics, rzecznik Krajowej Dyrekcji Generalnej ds. Zarządzania Katastrofami BM.
Dániel Mukics zauważył, że nawet gdy nie ma alarmu, strażacy także w koszarach nie próżnują: prowadzą ćwiczenia terenowe w szkołach, szpitalach, ćwiczą na dziedzińcu koszar, uprawiają sport, trenują, a pomiędzy dwoma alarmami następuje także czas na wspólne świętowanie.
„Są takie miejsca, gdzie koledzy obdarowują się prezentami, przygotowują świąteczne menu, dekorują choinkę i wspólnie jedzą przyniesione z domu ciasta. Nie jest to dla nas wcale niezwykłe, ponieważ budujemy tu znacznie bliższe relacje niż w innych miejscach pracy. Tutaj dwóch kolegów nie tylko współpracuje, ale także powierza sobie życie, ponieważ w razie pożaru strażacy są od siebie zależni. Wiele remiz organizuje także w okresie świątecznym akcje charytatywne, zbierając dary i trwałą żywność dla potrzebujących. Inni odwiedzają szpitale jako strażacy Mikołaje lub pomagają Mikołajowi wspiąć się wózkiem widłowym przez okno na piętrze szpitala” – powiedział podpułkownik.
„A co na to rodzina? Przyzwyczaili się, że Wigilia czy Święta Bożego Narodzenia nie zawsze rozpoczynają się 24 grudnia. Dzień wcześniej lub później, w zależności od usługi. Jednak po poważnej interwencji należy zadzwonić do domu i powiedzieć, że wszystko jest w porządku” – ujawnił Dániel Mukics, który zauważył również, że aby uniknąć konieczności spędzania w tym roku Świąt Bożego Narodzenia ze strażakami, warto przestrzegać kilku podstawowych zasad.
Podkreślił, że co roku z powodu wianków adwentowych dochodzi do pięćdziesięciu pożarów domów, ale na podium znalazłyby się też pożary wywołane przez choinki.
„Wiele osób ubiera choinkę na początku grudnia, dlatego już w połowie listopada wycina się te sosny, które następnie bardzo szybko wysychają w ogrzewanym budynku. A suszona sosna pali się tak dobrze, że jeśli zapali się w jednym miejscu, wystarczy kilka sekund, a całe drzewo stanie w ogniu i zapali wszystko wokół” – zwrócił uwagę, doradzając jednocześnie, aby suszenie drewna sosnę można nieco opóźnić, jeśli po zakupie przechowuje się ją w wiadrze z wodą lub wybiera sosnową podstawę, w której sosna stoi w wodzie. Dlatego jego zawartość wilgoci jest wyższa i trudniej jest go zapalić.
„Bez względu na to, czy mamy sosnę prawdziwą, czy sztuczną, podstawową zasadą jest ustawienie choinki w odległości co najmniej półtora metra od urządzeń grzewczych lub jakiegokolwiek źródła ciepła. Nie ozdabiaj świecami ani ogniemi. Konwencjonalne żarówki mogą się bardzo nagrzewać, dlatego zamiast nich powinniśmy zamontować żarówki LED. Ale nawet to jest wyłączane na noc” – wyliczył.
Odnośnie lampek, sznurów lampek i ozdób choinkowych stwierdził, że w żadnym wypadku nie należy używać wadliwych produktów, kupionych na targu czy w metrze. Jeśli przewód ciągu świetlnego lub przedłużki jest dłuższy niż potrzebujemy, nadal musisz to wszystko ułożyć.
„Jeśli po zwinięciu zostanie podłączony pod napięciem, nagrzeje się tak bardzo, że zapali się” – zauważył, ale przestrzegł też przed używaniem iskier. Wyjaśnił: są one bardzo niebezpieczne, ponieważ palą się w temperaturze od 1000 do 1600 stopni Celsjusza, gorące iskry mogą latać daleko i bardzo łatwo zapalić otoczenie.
Strażak opowiadał o świątecznym menu: w pośpiechu czasami zapominamy o jedzeniu, a ono spędza w piekarniku więcej czasu, niż sugeruje przepis.
„Aby zapobiec pożarowi, ustaw minutnik w telefonie na godzinę, kiedy jedzenie będzie gotowe lub kiedy trzeba je zamieszać. Jeśli zachowaliśmy się niezdarnie i jedzenie zapaliło się na kuchence, nie gasimy go wodą, bo ogień będzie tylko większy. Gdyby np. płonący olej zgasić wodą, woda prawidłowo eksplodowałaby płonący olej i zapaliłaby wszystko wokół. Zamiast tego załóż pokrywkę i wyłącz kuchenkę. A jeśli potrawa zapali się w piekarniku, po prostu wyłącz piekarnik i poczekaj, aż ogień zgaśnie. Jeśli nie chcemy podpalić kuchni, zadbajmy o porządek wokół kuchenki” – wyjaśnił.
Dániel Mukics na koniec poruszył fakt, że jednym z najlepszych narzędzi zapobiegawczych jest czujnik dymu, który emituje głośny sygnał dźwiękowy, gdy tylko wybuchnie pożar, dzięki czemu natychmiast jesteśmy świadomi pożaru.
„W przypadkach, w których były czujniki dymu, nie było tragedii, żadnych obrażeń, a nawet większego pożaru. Czujnik dymu może nie jest najbardziej kreatywnym prezentem świątecznym, ale z pewnością jest najbardziej praktyczny. Kupmy czujnik dymu na Święta dla naszych starszych bliskich, którzy mieszkają samotnie. Po rozpakowaniu prezentu pozostaje nam jedynie zamontować go na suficie na środku pokoju. Ale najlepiej kupić gaśnicę proszkową o wartości kilku tysięcy forintów, którą można bezpiecznie wykorzystać nawet w przypadku pożaru instalacji elektrycznej” – zasugerował.
„Przejadanie się, przepijanie, czyli choroby układu pokarmowego, w okresie świątecznym są na podium, ale w tych dniach wzrasta także liczba wypadków domowych. Zaczyna się od rzeźbienia w drewnie sosnowym, następnie dekorowania domu, a nawet przygotowywania świątecznego menu. Alarmują nas oparzenia lub skaleczenia” – powiedział lekarz pogotowia ratunkowego Ákos Jászkuti, który pracuje zarówno w ratownictwie naziemnym, jak i powietrznym.
Lekarz wyjaśnia, że w sezonie zimowym dyżury Lotniczego Pogotowia Ratunkowego są zaplanowane na wschody i zachody słońca, dzięki czemu mogą wyruszać na misje od 8 rano do 3 po południu.
W takich przypadkach dzień rozpoczyna się według ustalonego już schematu, obok porannej kawy wynoszone są niezbędne narzędzia ratujące życie: apteczka do ubezpieczenia żył i dróg oddechowych, strzykawki, sondy, narzędzia do szycia, leki chłodnicze, maseczki , butle z tlenem, potem nosze i wreszcie świeża krew do helikoptera ratunkowego. Lekarz zakłada też torbę na pasek, w której znajdują się zaciski i nożyczki, ale zawsze znajdzie się miejsce na brązowego misia.
Podczas pakowania helikoptera do środka, jego stan techniczny sprawdzany jest na zewnątrz, jeszcze przed rozpoczęciem zmiany. Według Ákosa Jászkutiego ważne jest, aby nie tylko ratownicy dokonali inwentaryzacji, ale także w domu i kupili niektóre leki, takie jak leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, ale także jak najszybciej zastąpili leki, które przyjmujemy na choroby przewlekłe . Jeśli chodzi o rodziny z małymi dziećmi, również warto wypełnić szafkę sprawdzonymi środkami.
Na pytanie, jakie obowiązki pełnią w okresie zimowym czy w czasie wakacji, ratownik medyczny odpowiedział, że wypadki drogowe są zjawiskiem typowym, częste są także upadki z wysokości.
„Nie ma jednak takiej różnicy w ratownictwie naziemnym, zimą osoby cierpiące na przewlekłe choroby układu oddechowego mogą wymagać większej liczby interwencji. Niestety, w tym rejonie często zdarzają się przypadki hipotermii, gdy pacjent w stanie krytycznym jest transportowany do szpitala z całkowicie nieogrzewanego mieszkania. Ale wychłodzenie wtórne też nie jest rzadkością, co oznacza, że po spożyciu dużej ilości alkoholu lub narkotyków pacjent znajduje się w stanie zagrażającym życiu” – wskazał, po czym kontynuował, a w okresie świątecznym spotyka się także przypadki, o których można powiedzieć, że być typowym.
Ákos Jászkuti zauważył, że zmęczenie pod koniec roku nie jest typowe w tej profesji i nie mają też poczucia, że ostatnie tygodnie roku są trudniejsze, gdyż są one „podłączone” zupełnie inaczej ze względu na dwudziestoczterogodzinny okres pracy. dyżur godzinowy.
„Podczas gdy inne miejsca pracy w ostatnim okresie roku są zazwyczaj zajęte, u nas jest całkowicie nieprzewidywalne, jak i jak mija każdy dzień, jak stresująca jest dana sprawa ani ile odbieranych jest alarmów” – wyjaśnił, dodając, że urlopy są zawsze wyjątkowe dla organizacji, które są w ciągłej gotowości.
„Ten zawód nie jest łatwy, spotykamy się z wieloma tragediami i ludzkimi losami, które dotykają także nas. O tej porze roku dziękujemy także naszym rodzinom, które akceptują i jednocześnie wspierają, że wybraliśmy zawód, który polega na pomaganiu i dokąd zawsze musimy dotrzeć” – powiedział Ákos Jászkuti.
„To samo dotyczy policjantów, którzy mają święta, bo dla nich każdy dzień jest taki sam, czyli służba. „Kto zostaje policjantem, wybiera zawód i ma świadomość, że osoba umundurowana musi pracować także w weekendy i święta” – powiedział podpułkownik policji György Kálmán Pregun z II Wydziału Policji Ratunkowej. kierownik swojego działu rozmieszczeniowego, który od razu dodał, że oczywiście przy organizacji usługi uwzględniane są indywidualne życzenia i sytuacja rodzinna, więc jeśli tylko jest to możliwe i obowiązki wynikające z zezwolenia na służbę, starają się rodzice z małymi dziećmi nie obejdą się bez Wigilii, natomiast młodzi koledzy, którzy nadal lubią imprezować, wolą sylwestra. Najważniejsze jest oczywiście to, że potrafią wykonać zadanie podane w instrukcji.
Podpułkownik policji przypomina, że Policja Pogotowia Ratunkowego służy i chroni cały kraj: od ogólnopolskich meczów piłki nożnej po największe wydarzenia, obsługuje niemal wszystkie ważne wydarzenia.
Zadania są zatem bardzo zróżnicowane i jednocześnie różnorodne, ale nie zawsze da się zaplanować z wyprzedzeniem na dłuższą metę.
Tak się składa, że jednego dnia jednostka pracuje jeszcze w Budapeszcie, a następnego jest już na drugim końcu kraju i mimo wieloaspektowej pracy nie zapomina o zwracaniu na siebie uwagi.
„Nastrojowi świątecznemu sprzyjają nie tylko ustawione na zajęciach choinki, ale także chęć zrobienia czegoś dla innych. Co roku pod koniec roku organizujemy zbiórkę pieniędzy dla naszych kolegów, którzy niestety potrzebują wsparcia ze względu na sytuację rodzinną lub stan zdrowia” – relacjonował podpułkownik o jednej ze swoich inicjatyw, co stało się już tradycją i który został uruchomiony przez dowódcę.
Zdjęcie na okładce: Karetki helikopterowe
Źródło: Magyar Nemzet/Árpád Kurucz