Pod koniec ubiegłego roku Ministerstwo Transportu w Bratysławie opublikowało, a następnie rząd zaakceptował plan budowy dróg na Słowacji, uszeregowując odcinki dróg do wybudowania według pilności i ważności.
Co dziwne, punkty określające priorytet budowy nie spotykają się dokładnie tam, gdzie mieszka więcej Węgrów. Od Gelle do Losonc i od Losonc do Kassa wyremontowane zostaną tylko małe i niezwiązane ze sobą odcinki, nie mówiąc już o tym, że tunel Górzkő nie jest ujęty w rządowym programie.
Droga omijająca Komárom również spadła na 83. miejsce, obwodnicy Vágsellye i Érsekújvár oraz ronda w Izsa również nie ma na liście, choć mieszkańcy okolicy, w tym wielu Węgrów, bardzo by ich potrzebowali
.
O tym wszystkim napisał István Farkas, wiceprezes zawodowy MKP, na Felvidek.ma , dodając, że z punktu widzenia rozwoju infrastruktury transportowej obszar na południe od linii Bratysława-Nyitra-Kassa nie wydaje się istnieć. Bo odcinek drogowy w 30. linijce listy też zacznie powstawać za 10 lat, a reszta dużo później. Jednak w południowej Słowacji, zamieszkałej w większej liczbie Węgrów, wyeliminowane zostały już całe sektory gospodarki, w stworzonej przez nią przestrzeni nie zainstalowano żadnego przemysłu, parków przemysłowych trzeba szukać pod lupą (w przeciwieństwie do regiony północne i centralne).
Nie mówmy nawet o przyjaznych dla środowiska południowych liniach kolejowych i drogach wodnych (porty Dunaju), bo są one w jeszcze bardziej opłakanym stanie – mówi autor. Jak długo to może trwać? – pyta autor – a on na to odpowiada: „Jakkolwiek na to nie spojrzymy, dopóki w parlamencie (tym bardziej w rządzie) nie będzie partii węgierskiej, zaprzepaścimy jedną po drugiej nasze przyszłe szanse, rozwoju naszych regionów, naszej ojczyzny, a wraz z nią naszej przyszłości”.