Potomność będzie mówić - o kim? - o doktorze Bubo. Znajomy? Mieliśmy sowę naukowca, która zalecała wężom sól do stóp, a ptakom sztuczne szczęki. Ale przynajmniej miał stopień naukowy.
To prawda, przekazał go uniwersytecki Konstrector Boa, o którym nawet profesor Bubó twierdził, cytuję: "Jestem pełen gadów, ten stary dureń, jest tak samo rektorem jak ja lekarzem". To również może być znajome, ponieważ Doktor Bubó i ich Csőrmesters są nadal obecni w naszym codziennym życiu.
Oto na przykład dr Karácsony, który zresztą jest podwójnym lekarzem, który nigdy nim nie został. Za pierwszym razem może to być zamaskowane jako pomyłka, chociaż jeśli fałszywe oświadczenie można odczytać w CV, jest to dość trudne. W końcu jest to autobiografia, którą osoba zwykle pisze o sobie. Ale nie bądźmy drobiazgowi. Z drugiej strony, wchodzić w to samo... po raz drugi - coś tu śmierdzi.
Tylko po tej stronie, do której należy nasz pseudolekarz, towarzysze nie są wrażliwi na zapachy. Przynajmniej wtedy, gdy smród wydobywa się z ich szeregów. Ponieważ myślą, że mogą wyczuć zapach z przeciwnej strony, nawet jeśli jej nie ma.
Do tego jeszcze kwestia języka. Jestem przekonany, że Gergely Bubó mówi doskonale po angielsku, ale nie zaszkodziłoby, gdyby od czasu do czasu mówił we własnym języku. Sam nie mam obsesji na punkcie papierów, ktoś może mieć doskonały angielski nawet bez testu językowego, ale w takim razie dlaczego używa ministra spraw zagranicznych jako tłumacza? Oczywiście nie jest grzechem, jeśli ktoś – z powodu braku znajomości języka – nie nauczy się języka obcego. Zdarza się. To nie jest zabawne, ale zdarza się. Jednak twierdzić, że wiem coś, czego nie wiem, a kiedy to zostanie ujawnione, żałośnie jęczeć, że ktoś mnie skrzywdził, cóż, proszę, to co najmniej żałosne. Lub oburzające, każdy decyduje, czy bardziej subtelne lub ostrzejsze oznaczenie jest uzasadnione.
Problem polega na tym, że w obozie globalistów istnieją tylko dwa rodzaje przestępczości. Wybaczalne, które jest popełnione przez ich własny naród, i niewybaczalne, czyli to, co ich zdaniem zostało popełnione przez stronę konserwatywną. W pierwszym przypadku wystarczy, że ktoś wzruszy ramionami lub przeprosi, a cokolwiek się stało, jest już zapomniane. A jeśli jest ktoś w sieci, dla kogo to nie wystarczy, jest nikczemny, brudny, nienawistny.
Z drugiej strony, jeśli „wróg”, czyli któryś z patriotów, popełni jakiś pozorny lub rzeczywisty błąd – bo taki istnieje – to koniec. Wszystkie ich produkty zwane prasą rzucają się na wybraną przez siebie ofiarę na słowo rozkazu, tak jak stado hien, które chce i przelewa krew.
Nie prawda? Cóż, przytoczmy kilka przypadków. Oto na przykład szeroko komentowane „przemówienie obowiązkowe” László Kövéra zostało wymyślone przez sierżanta majora Ferenca Gyurcsány'ego Chcieli skręcić kark Kövérowi, ale Gyurcsány do dziś nie przeprosił go za ten podły manewr. Nawet ich służebne media za zniesławienie László Kövéra.
Zsolt Borkai. Nie ma wątpliwości, że popełnił osobiste potknięcie, które również potępiłem, ale nie polityczne. Który należałby do niego i jego rodziny - gdyby nie banda wariatów, armia najemnych listonoszy - i oczywiście politycy, którzy ich używają. Borkai przeprosił, ale to nie wystarczyło i musiał zrezygnować. Nie tak jest na przykład judapestingu i wszywania László Bíró „przeprosił”, co jako globalista wymaga natychmiastowego i obowiązkowego rozwiązania dla wszystkich.
Józefa Szajera. Byłaby to również sprawa prywatna (oczywiście prowokacja i manipulacja przez służby specjalne zostały już jasno udowodnione), co więcej, gdyby nasi globaliści potraktowali poważnie wolność tożsamości płciowej, którą tak zachwalali, a nawet celebrowali, byłoby to nawet mile widziany. Ponieważ jednak zainteresowany był członkiem partii rządzącej, mimo że przeprosił i złożył rezygnację ze stanowiska, prasa carska dobijała go jeszcze przez kilka tygodni. Z drugiej strony nie chcieli nawet rozpoznać swojego kolegi z narkotykowego i korupcyjnego teledysku Kispest, który jest sto razy poważniejszy niż ten, bo to „szczeniak naszego psa”.
Historie moglibyśmy wymienić według liczby godzin. Po co? Od strony globalistów wszystko jest dozwolone. Produkcja fałszywych filmów, brudne i obsceniczne wypowiedzi, propaganda przeciwko szczepionkom ratującym życie, prasowanie lamp, groźby powieszenia i ostatecznej rozgrywki, nigdy nie znajdują niczego, czego można by im zarzucić. Zaprzeczają niezaprzeczalnemu bez mrugnięcia okiem, bo mogą. Można kraść, korumpować, dyktować, można kłamać w Brukseli, bo oni są globalistami, są pierwsi przed Bogiem, oni wszystko wiedzą.
Cóż, panie i panowie (a także osoby LGBTQ) tam, delikatnie mówiąc: dziwak! Dosyć was, waszego brudu i nienawiści, waszych kłamstw i podłych gróźb. Szkoda, że obietnica premiera złożona podczas poprzednich wyborów, które wygrało 2/3 głosów, nie została spełniona, czyli nikt nie wziął od pana satysfakcji. Może nie będzie też w przyszłości, bo nie jesteśmy tobą. Ale prędzej czy później podłość będzie miała swój post. Stado hien atakujących lwa może go zmiażdżyć tylko wtedy, gdy jest sam. Ale jest nas wielu, bardzo wielu.
W 2022 roku też nam wystarczy. No i co, Bubokasie?