na 444 Márton Gulyás , dlaczego zjednoczona opozycja powinna zbojkotować ostateczne głosowanie nad ustawą o pedofilii, które ma się odbyć dzisiaj.
Niezwykłe jest samo w sobie, jak lewicowy działacz polityczny, który nie został przez nikogo wybrany, wygłasza publiczny wykład wybranym, ale na szczęście mniejszościowym politykom opozycji, o tym, co dokładnie powinni robić w parlamencie. Ale do tego jesteśmy już przyzwyczajeni, pies machający ogonem jako zjawisko jest charakterystyczne dla węgierskiej lewicy. Tyle jeśli chodzi o choreografię, ale sama treść jest o wiele ciekawsza.
Autorka bierze za przykład postawę opozycji wobec migracji i z żywiołową pasją pisze o węgierskiej opozycji, która opowiada się za płotem granicznym i odrzuca nielegalnych imigrantów.
„W czasie kryzysu uchodźczego opozycja na próżno komunikowała, że nie tylko aprobuje system ogrodzeń eufemizowanych jako południowa śluza graniczna, ale że sami go utrzymają, jeśli zostaną wybrani: dlatego Fidesz konsekwentnie oskarżał opozycję o burzenie płotu, gdyby doszli do władzy”.
Co do mnie, nigdy nie rozumiałem, jak ktoś może posunąć się tak daleko, by zaprzeczyć oczywistości i kłamać na temat czegoś, co można łatwo uzasadnić, nawet jeśli pamięć polityczna narodu danego przez Boga jest ponad miarę i notorycznie krótkotrwała, ale to jest moim problemem. W artykule z 18 czerwca 2015 r. Népszava napisała o opozycji „popierającej” zamknięcie granic:
"Kilku polityków stołecznego MSZP czasowo zamknęło w czwartek płotem siedzibę Fideszu przy ulicy Lendvay w Budapeszcie, wysyłając wiadomość, że politycy, którzy prowadzą kampanię nienawiści, powinni być "za kratkami". Inne partie opozycyjne również zdecydowanie sprzeciwiały się zamknięciu granic, które ogłosił wczoraj Péter Szijjártó. DK pyta Orbána, kto zrealizuje rzekomo 22-miliardową inwestycję. Premier rozciągnęła też drut ogrodzeniowy wokół placu Kossutha i usiadła za nim... Na konferencji prasowej Ágnes Kunhalmi podkreśliła, że kraj, który buduje mur na swoich granicach i tym samym „zamyka się w getcie”, sam się zrujnuje. Dodała, że imigracja to fałszywy problem stworzony przez Fidesz... Według DK możliwe jest również, że István Garancsi, właściciel Videoton FC, czy burmistrz Felcsút, Lőrinc Mészáros, podniosą „żelazną kurtynę” na granicy węgiersko-serbskiej... Według Dialogu dla Węgier (premier) rząd chce takiego ogrodzenia za 22 mld forintów do ciągnięcia na granicy węgiersko-serbskiej, co służy jedynie podżeganiu do nienawiści."
Dlatego Gulyás „argumentuje”, że chociaż opozycja „poparła” zamknięcie południowej granicy, zły rząd twierdził coś przeciwnego, oskarżając naszych obywateli o sprzeciwianie się ogrodzeniu. W konsekwencji, jeśli dziś przegłosowany zostanie projekt ustawy antypedofilskiej, rząd nadal będzie ich uważał za mecenasów pedofilów, a my, propagandyści, nie omieszkamy tego napisać. Jest to więc jeden z argumentów, dlaczego opozycja powinna zbojkotować głosowanie. Ale Marci ma lepszy argument niż ten, który brzmi następująco:
„Ustawa będzie miała nieprzewidywalne konsekwencje, jeśli zostanie uchwalona w obecnej formie. Polski tzw Dwa lata po decyzji umożliwiającej wprowadzenie »stref wolnych od LGBTQ«, z której skorzystało ponad sto polskich województw, powiatów i gmin, w marcu 2021 roku Unia Europejska ogłosiła się strefą wolności LGBTQ i zamroziła finansowanie programu sześć osad polskich. Węgierski wysiłek, który zalegalizowałby dyskryminację obywateli, miałby również nieprzewidywalne konsekwencje dla zasobów UE”.
Delektujmy się przez chwilę tym akapitem, bo wbrew intencji autora jest to chyba najważniejsza część całości. Bo o co chodzi? Sam Marci opisuje, że ponad sto polskich województw, powiatów i gmin skorzystało z możliwości ogłoszenia się strefą wolną od gejowskiego lobby. Czyli całkiem sporo osób. Pytanie brzmi, czy ktokolwiek w UE ma prawo podziękować, nie prosimy o wasze brutalne ideologie? Wydaje się, że tak, ale wiąże się to z wycofaniem środków. Jednak państwa członkowskie UE nie otrzymują środków na rozwój, aby dać przestrzeń dewiacji, która otwarcie atakuje dzieci wbrew ich woli, nawet jeśli jest to owinięte w tęczowe szaty, ale dlatego, że otworzyły swoje rynki. Taka była pierwotna umowa, którą brukselskie elity naginają po drodze, zgodnie ze swoimi zachciankami.
A potem zobaczmy, co wywołało histerię liberałów z powodu ustawy, dlaczego wczoraj odbyła się demonstracja i dlaczego 65 000 ludzi podpisało „Petycję Budapeszt Pride przeciwko homofobicznemu prawu propagandowemu w rosyjskim stylu”. Problem mają z dodatkiem, który, jak mówią, „konfliktuje sprawców przestępstwa wykorzystywania seksualnego lub przymusu z osobami nieheteroseksualnymi, które chcą swobodnie żyć w wybranej przez siebie płci”.
Nowe prawo stanowi , że edukacja seksualna w szkole nie może mieć na celu promowania zmiany płci lub homoseksualizmu, a edukacja może być prowadzona wyłącznie przez zatwierdzone przez państwo organizacje inne niż nauczyciele szkolni. Według węgierskiego rządu dotychczas realizowali programy uwrażliwiające w ramach antydyskryminacyjnych działań edukacyjnych, które mogą wyrządzić poważne szkody fizycznemu, psychicznemu i moralnemu rozwojowi dzieci. Projekt ustawy miałby również zakazać treści, które odbiegają od tożsamości odpowiadającej płci przy urodzeniu, zmieniają ją lub promują homoseksualizm.
Marci uważa, że to okropne, ale ja myślę, że to całkowicie poprawne. I zaryzykowałbym zgadywanie, zdaniem zdecydowanej większości rodziców wychowujących dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Lobby LGBT nie gra o równość wobec prawa, która została im dana dawno temu, ale domaga się dodatkowych praw. I nie chcą osiągnąć tych dodatkowych praw poprzez swoje występy, ale po prostu poprzez swoją orientację seksualną, która różni się od normalnej – tak, heteroseksualność jest normalnością –. Mają takie same prawa jak heteroseksualiści, a kto twierdzi inaczej, nie mówi prawdy. Na przykład na Węgrzech nikt nie może poślubić osoby tej samej płci. Ani heteroseksualny, ani homoseksualny. Oczywiście heteroseksualiści nawet tego nie twierdzą, ale to też nie znaczy, że mają dodatkowe prawa.
Jednak punktem zwrotnym w tej kwestii są nadal zachowania zagrażające zdrowiu fizycznemu i psychicznemu naszych dzieci. Organizacje LGBT głośno krzyczą o homofobii i przyklejają inne etykietki ogromnej większości społeczeństwa, tym z nas, którzy nie tolerują wzrostu dewiacji. Ale co oni sobie wyobrażają? Chodzić do szkół i przedszkoli i promować gejowskie lobby wśród dzieci pod hasłem uczulenia? Przekonać je, że leczenie hormonalne i operacja zmiany płci to dobra rzecz, że będą szczęśliwsze i zdrowsze? Czy zmiana płci biologicznej jest w ogóle możliwa, wystarczy drastyczne, nieodwracalne okaleczenie i nagle kobieta staje się mężczyzną, a mężczyzna kobietą? Czy naprawdę wierzą, że mają pełne prawo potencjalnie okaleczyć życie dzieci innych ludzi? Główne pytanie brzmi: czy rodzice mają prawo odmówić? Czy zdecydowana większość może powiedzieć „nie” aroganckiemu i brutalnemu zachowaniu głośnej, marginalnej mniejszości, która atakuje nasze nieletnie dzieci?
Zdjęcie na okładce: Gábor Bankó